Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 18 lipca 2007, 15:17

autor: Kamil Szarek

Transformers: The Game - recenzja gry - Strona 2

Przy całej prostocie i banalności Transformers: The Game to solidna porcja rozrywki i czystej, relaksującej akcji – wszak, kto by nie chciał skopać paru robocich tyłków po ciężkim dniu w pracy albo zrównać z ziemią kawałeczek miasta?

ALE! Te pięć minut, kiedy demolka się nam jeszcze nie nudzi, a niszczenie okolicy osiąga swe apogeum, zasługuje na oddzielny akapit. Możliwości destrukcji są wielkie. Praktycznie każdy przedmiot, jaki napotkamy, począwszy od drzew, przez samochody, aż po inne roboty, może zostać podniesiony i wykorzystany do odpowiednich celów (czytaj: dalszego zniszczenia). Wierzcie mi, uderzenie w przeciwnika niczym w piłkę baseballową (w roli kija występuje wielka palma) od ręki poprawia humor. Budynki po naszej wizycie to ruiny (niestety, większość z nich da się porządnie obić, ale nie zrównać z ziemią), a najfajniejsze w tym wszystkim jest to, że policja i wszelkie inne siły porządkowe praktycznie nie mają w starciu z nami żadnych szans. Niestety, gra jest skrajnie politycznie poprawna, więc po kopnięciu przebiegającego obok człowieczka kilkutonową nogą transformera spodziewajcie się co najwyżej tego, że w magiczny sposób uniknie ciosu lub po prostu przeniknie przez kończynę (chroniczny brak nawet śladów realizmu po raz kolejny odbija się czkawką).

Gdy już się wyżyjemy na pobliskim otoczeniu, możemy skosztować zadań. Jak na danie główne, są w większości przypadków po prostu za krótkie. Razi także ich schematyczność – w większości z nich główny cel to „defeat”, ewentualnie „destroy”. Zdarza się jeszcze „defend”, ale „defend” jest nierozerwalnie związane z „destroy”. W tym momencie może się wam wydawać, że misje są ciekawe i efektowne. Pozory mylą. Misje są BEZNADZIEJNE. Mam wrażenie, że twórcy wymyślając scenariusze do kolejnych zadań brali pomysł, po czym mnożyli go przez x (x należy do przedziału <3;6>) co by trochę misję wydłużyć i gotowe. Powstał w ten sposób paradoks: pomimo tego iż gra jest krótka, dłuży się, a to chyba najgorsze, co mogło ją spotkać. Żeby nieco urozmaicić zabawę, co cztery zadania trafiamy do innej scenerii, choć niektóre z nich się powtarzają, np. dwie pierwsze scenerie w kampanii Autobotów różnią się tylko porą dnia i rozmieszczeniem „znajdziek”. Skoro już o nich mowa – jest ich kilka rodzajów, oprócz paczek ze zdrówkiem i czysto kolekcjonerskich odznak, w każdej scenerii jest 100 kostek energii. Można za nie odblokować bonusy tudzież dodatkowe drobne zadanka. Niestety, to zdecydowanie za mało, by zrekompensować długość gry (jedną kampanię można przejść w 3-4 godziny).

Policja jest bardzo użyteczna przeciw wrogom.

Zgodnie z obietnicami twórców, w grze możemy wcielić się w sumie w dziewięć transformerów (Optimus Prime, Bumblebee, Jazz, Ironhide, Megatron, Barricade, Blackout, Starscream, Scorponok). Niestety, nie mamy żadnego wpływu na to, kiedy kierujemy danym robotem – wymogi fabuły. Wiernych fanów zapewne zadowoli fakt, że głosy dwóch odwiecznych wrogów, Optimus Prime’a i Megatrona podkładają ci sami ludzie, co w pierwszej kreskówce sprzed 23 lat – Peter Cullen i Frank Welker. Ogólnie rzecz biorąc trudno jest mi powiedzieć coś konkretnego na temat jakości podkładanych głosów w stosunku do pierwowzoru, a to dlatego, że – jak wspominałem – z kreskówką nie miałem do czynienia, w każdym bądź razie nie zawadzały mi. Jedynie głos Jazza sprawiał wrażenie ciut zbyt młodzieżowego. (Czy roboty się starzeją?!)

Po grze w najnowszą odsłonę Harry’ego Pottera niezbyt pochlebnie wypowiadałem się na temat pracy kamer i sterowania, tymczasem okazuje się, że w Transformers jest pod tym względem jeszcze gorzej. Nie wiem, jak to wygląda na padzie czy innym sprzęcie, ale kombinacja klawiatura + myszka jest najzwyczajniej w świecie niewygodna. Frustruje zwłaszcza obracanie kamery i jednocześnie całego mecha za pomocą myszy w trakcie walki. Niezły ubaw jest też np. podczas sterowania Blackoutem pod postacią helikoptera – wcelowanie w jakiegokolwiek przeciwnika z początku sprawia ekstremalne trudności, a później wcale nie jest lepiej (z tego miejsca chciałbym podziękować twórcom za opcję Target Lock).