Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 7 maja 2007, 14:31

autor: Mariusz Janas

You are Empty - recenzja gry - Strona 3

Bezdyskusyjnym atutem You Are Empty jest klimat stalinowskiej epoki, tworząca go grafika i udźwiękowienie. Niestety wykonanie gry pozostawia nieco do życzenia.

Nie wiem, czy to działanie w pełni zamierzone, ale ja w trakcie rozgrywki znalazłem szereg odniesień do gier w przeszłości przeze mnie „przeczytanych”. Rozdział „Metro” bardzo przypomina mi mieszankę Syphon Philter 1, Sprinter Cell i Silent Hill 4 w jednym. Każdy kolejny rozdział nosi na sobie piętno growego przeboju ostatnich lat. Rosjanie połączyli wszystkie swoje pomysły w zgrabną całość korzystając z doświadczeń poprzedników (podkreślam: połączyli, a nie skopiowali, co jest bardzo ważne!) oraz wzbogacając całość niepowtarzalnym klimatem. A klimat to przede wszystkim doskonale oddana kwintesencja architektury budownictwa i wnętrz epoki socrealizmu, z przynależnym jej totalnym brudem od podwórek, monstrualnymi zakładami produkcyjnymi epoki industrialnej i pomysłów bolszewickiego agraryzmu w postaci kołchozów.

Gigantyzm i monumentalizm epoki socrealizmu w miejskiej zabudowie straszy jeszcze dzisiaj. Popatrzcie na sztandarowy obiekt tego czasu – Pałac Kultury i Nauki w Warszawie. Nic dodać nic ująć. Ścieżka dźwiękowa ten klimat uzupełnia w stopniu niemal doskonałym sącząc do ucha gracza komunikaty produkcyjne przekazywane za pośrednictwem wszędzie rozwieszonych głośników zwanych „kołchoźnikami”, a czas pomiędzy wiadomościami z „frontu pracy” wypełnia „pieśnią rewolucyjną i zaangażowaną ludu pracującego miast i wsi”. Autentyzm wręcz poraża! Co ciekawsze, w momentach pojawiania się zagrożenia w te proletariackie nuty wbija się ciężki heavy metal o doskonałym brzmieniu. Połączenie zaskakujące, ale rewelacyjne w odbiorze.

Starych wspomnień czar. Radziecka Pobieda w Polsce produkowana była jako Warszawa.

Fabuła nie jest aż tak nieprawdopodobna jak może się pierwotnie wydawać. Poprzednią formację ustrojową stać było nie na takie szaleństwa, nie liczące się z ludzkim życiem. Zapoznajcie się z historią budowy Biełomorkanału, a zrozumiecie, o czym piszę. A eksperymenty z taką niewinną roślinką jak barszcz Sosnowskiego? Teraz nie wiadomo, czym to niszczyć, gdyż ona po prostu nieostrożnych zabija. Mrzonki o „nowym, sowieckim człowieku” skutecznie zostały okpione w przeszłości, a dzisiaj pobrzmiewają w echach fabuły gry komputerowej. To prawdopodobieństwo nieprawdopodobnego jest olbrzymim atutem YAE. Pójdźmy dalej. Dbałość o szczegół i realizm doskonale widać na przykładzie odwzorowania broni, którą przyjdzie nam torować sobie drogę ku wolności i poznaniu. W spracowane nasze dłonie dostaną się różne rodzaje uzbrojenia zdobyte na wrogu. Podkreślam zdobyte, a nie znalezione, gdyż w tej grze nic łatwo nie przychodzi.

Poszczególne jednostki broni w liczbie łącznej sztuk dziewięciu to i tu pozwolę je sobie kolejno wymienić: wcześniej wspomniany klucz nastawny, mylnie nazywany „francuzem”, pistolet Mauser C96, strzelba myśliwska w wersji „rosyjski obrzyn” – działająca niczym włoska lupara, karabin Mosin, pistolet maszynowy PPSz wz.1941 zwany popularnie „pepeszą”, koktajl Mołotowa, karabin Mosin w wersji snajperskiej i porażacz (?) energią elektryczną wyglądają niemal tak doskonale, jak w rzeczywistości prócz oczywiście ostatniego.