Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 24 kwietnia 2007, 12:07

autor: Łukasz Szewczyk

Burnout Dominator - recenzja gry - Strona 3

Burnout Dominator nie poraża innowacyjnością. Jednak nieprzyzwoicie szybkie auta, pędzenie na złamanie karku i spektakularne kolizje wciągną Cię szybciej, niż zdążysz się obejrzeć.

Gnać na złamanie karku przyjdzie po wielu wyszukanych trasach. Do wyboru są zarówno autostrady z długimi prostymi oraz łagodnymi zakrętami, jak również aglomeracje, które psują graczowi krew za sprawą samochodów wyjeżdżających z przecznic. Co prawda można je omijać, ale przy dużym zamieszaniu i tłoku na trasie nierzadko na taki manewr jest stanowczo zbyt późno. Nie mogło zabraknąć górskich dróg, które pozwalają wykazać się umiejętnością driftowania. Niemniej ważne są hopki, umożliwiające oddawanie hojnie punktowanych skoków. Niezależnie od lokacji, gracz nacieszy się licznymi rozjazdami i skrótami. Te ostatnie zostały wyjątkowo poważnie potraktowane. Nowością w Burnout Dominator są Signature Shortcuts. Wypychając oponenta na określone barierki można liczyć, że kolizja spowoduje ich złamanie, a co za tym idzie – odblokowanie skrótu! Raz otwarty objazd pozostaje aktywny w kolejnych wyścigach, co ułatwia śrubowanie rezultatów czasowych.

W symulatorach muzyka podczas zmagań na trasie nie ma racji bytu. O wiele ważniejsze jest nasłuchiwanie ryku silnika i pisków opon, które zdradzają, że kres przyczepności jest bliski. W Burnoucie sprawy mają się inaczej. Dźwięk pracy jednostek napędowych nie rzuca na kolana, jednak wpadający w ucho, dynamiczny soundtrack wprowadza w trans i motywuje do jeszcze agresywniejszej jazdy.

Burnout Dominator zawiódł tylko – a może aż – pod dwoma względami. Zabrakło – znanego z poprzedników – trybu crash, w którym punktowano tylko i wyłącznie skuteczność w rozbijaniu aut. Wbrew pozorom zabawa była wymagająca, ponieważ do uzyskania dużej liczby punktów konieczne było dobranie odpowiedniego kąta uderzenia, który wywoływał reakcję łańcuchową i generował następne stłuczki.

Niestety zabrakło też trybu on-line, który gościł w dwóch poprzednich odsłonach gry. W przypadku równie dynamicznych wyścigów co Burnout Dominator możliwość rywalizacji z hordą oponentów sterowanych przez graczy z krwi i kości podgrzałby atmosferę do granic. Na szczęście Burnout doskonale sprawdzi się podczas spotkań w gronie przyjaciół za sprawą możliwości gry na podzielonym ekranie.

Widać nie można mieć wszystkiego. A może producent nie chciał strzelać sobie w kolano przed premierą Burnouta nadciągającego na konsole nowej generacji? Czekamy z niecierpliwością, wszak wrzesień coraz bliżej.

Łukasz „Loser” Szewczyk

PLUSY:

  • doskonała grafika;
  • przyjemny model jazdy;
  • wartka i wymagająca refleksu akcja.

MINUSY:

  • brak trybu on-line;
  • brak trybu crash;
  • w sumie niewiele innowacji.