Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 20 grudnia 2000, 18:43

autor: Adam Kwaśkiewicz

Diablo II - recenzja gry - Strona 7

Ograniczenia wieku: z uwagi na licznie występujące drastyczne sceny zaleca się użytkowanie programu jedynie osobom powyżej czterdziestego roku życia.

Nieco inaczej prezentuje się oprawa muzyczna oraz udźwiękowienie gry Muzyka Diablo 2 bez wątpienia w znacznym stopniu przyczynia się do budowania specyficznego klimatu, ale w porównaniu z innymi elementami gry nie wypada już olśniewająco, (choć przecież nadal jest to dobra muzyka). Miło jest usłyszeć ponownie motyw znany z pierwszej części gry (nazwałem go sobie „sielankowe przechadzki pośród domostw i trzody Tristam z lekką nutą niepokoju niewiadomego pochodzenia”). Oprócz tej melodii w pamięci utrwala się już tylko przebojowy kawałek oparty na orientalnych rytmach, którego mamy okazję słuchać w haremie w Lut Gholein (no dobrze powiem jak było naprawdę: wchodziłem tam dziesiątki razy po tylko, żeby znowu posłuchać tej muzyczki – i gdyby w tym haremie wszystko „było na swoim miejscu”, to pewnie nie fatygowałbym się dalszą podróżą w kierunku Diablo).

Oczywiście elementy składające się na udźwiękowienie gry zostały opracowane z polotem. Wystarczy chociażby posłuchać odgłosów wydawanych przez Upadłych albo dźwięku rzucanej na ziemię kolczugi, by się o tym przekonać. W polskiej lokalizacji gry trafnie wybrano głosy głównych bohaterów (szkoda, że nie mają więcej kwestii do wypowiedzenia), jakkolwiek zaniedbano mniej znaczące postacie; podczas handlu z Lysanderem zmuszony byłem do zatykania uszu. Odnoszę wrażenie, iż CD Projekt miewał już bardziej udane lokalizacje i wydaje mi się, iż zatrudnianie utalentowanych, znanych lektorów i aktorów wcale nie jest złym pomysłem (Talar w Icewind Dale, Biedrzyńska w Planscape: Torment, Frączewski w pierwszej części Baldura, itd...).

Co więc najbardziej może się podobać w Diablo II? Dla wielu graczy będzie to tak naprawdę po prostu styl gry, który określiłbym jako „close combat” i wszystkie elementy, o których – mam nadzieję – mogę uznać, iż napisałem i które budują grywalność tytułu. Dla mnie osobiście jeszcze kilka szczegółów miało niepoślednie znaczenie. Mam tu na myśli np. zamiłowanie twórców gry do wyrafinowanej metafory. Oto egzemplifikacja: buty o nazwie „Ślady Chtonu”, tarcza „Mur Bezokiego”, albo miecz „Ognisty Mróz” (to już nawet oksymoron) czy „Ubranie Armageddonu” (zestaw). Dobrym pomysłem było także wprowadzenie kolekcji unikatowych zestawów, choć ta zabawa w pełni możne się realizować chyba tylko w rozgrywce sieciowej. I właśnie tryb muliplayer jest jedną z największych zalet Diablo II (biorąc pod uwagę polskie warunki dostępu do Internetu, trzeba mówić raczej o wadzie...)

Tymczasem ów pan z kosą, o którym już wspominałem, wypowiada następującą kwestię: „jeśli napiszesz choć jedno zdanie więcej, to przez miesiąc będę cię zmuszał do gry w The Sims!”. Ratunku !

Sir Acid