Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać
Recenzja gry 19 kwietnia 2007, 13:01

autor: Bartek Czajkowski

Bus Driver - recenzja gry - Strona 2

Komu nie zdarzyło się biec z wywieszonym językiem na przystanek, nie wiedząc, że autobus minutę temu odjechał? Któż, czekając na autobus, nie sterczał przed wiatą, bo pod nią nie było już miejsca, podczas największej od pół wieku ulewy?

Podczas każdego przejazdu priorytetem jest punktualne, bezpieczne i zgodne z przepisami przewiezienie pasażerów z punktu A do B. I ze wszystkiego tego jesteśmy po powrocie do zajezdni rozliczani. Za każde więc awaryjne hamowanie, choćby sekundowe opóźnienie czy brak kierunkowskazu przy zmianie pasa jesteśmy karani stratą punktów. Jeśli natomiast hamujemy z wyczuciem, na przystanku jesteśmy na czas, a każdy zakręt sygnalizujemy, wówczas pasażerowie są zadowoleni (co akurat nie ma na dalszą grę żadnego wpływu) i otrzymujemy premię. Wyjątkiem są dwa przejazdy, gdy naszym zadaniem jest jak najszybszy przewóz przestępców do miejscowego więzienia i sądu. Stoimy wtedy ponad prawem i nie interesuje nas, czy światło jest zielone, czerwone czy choćby niebieskie, ani kto ma pierwszeństwo na nieoznakowanym skrzyżowaniu. Liczy się tylko to, aby dojechać w jednym kawałku i na czas. Inna sprawa, że z ani jednym ani drugim nie ma specjalnego problemu. Czasu średnio wprawnemu kierowcy powinno jeszcze zostać na małą czarną, a po ewentualnej stłuczce czy nawet wpakowaniu się w słup z prędkością 40 mil na godzinę, na zderzaku nie znajdziemy nawet ryski.

Mam tak samo jak ty, miasto moje a w nim, najpiękniejszy mój świat...

Kolejnym czynnikiem ustawiającym Bus Drivera w jednej linii z najbardziej realistycznymi symulatorami jest model jazdy. Jak zwykle w autobusach bywa, mamy do czynienia z automatyczną skrzynią biegów... Zresztą zabrano też ręczny hamulec, ale w zamian za to dostaliśmy klakson i światła awaryjne. Na dźwięk pierwszego absolutnie nikt nie reaguje, drugie w żadnym z przejazdów nie mają zastosowania.

Do zaliczenia wszystkich tras na złotą gwiazdkę wystarczy jedna próba. Choćbyśmy spowodowali karambol na środku skrzyżowania, zamykali drzwi ostatniemu pasażerowi przed nosem czy namiętnie ostro hamowali, wszystko to będziemy mogli naprawić, zmieniwszy kilka razy pas ruchu z migaczem, odwiedziwszy wszystkie przystanki i przejechawszy pozostałe krzyżówki na zielonym świetle.

Zgubić się na trasie nie da się – jesteśmy kierowani przez ogromne, czerwone pulsujące na asfalcie strzałki, które prowadzą przez skrzyżowania jak po szynach – kto wie, może tytuł pierwotnie brzmiał: Motorniczy? Przez wszystkie te uproszczenia zabawa polega właściwie tylko na wciskaniu gazu, od czasu do czasu hamulca i na otwieraniu drzwi.

Warto wspomnieć też o zachowaniu nielicznie pojawiających się, innych użytkowników dróg. Zaprogramowani zostali do postaci kierowców wyznających zasadę ograniczonego, a nawet bardzo ograniczonego zaufania. Wyobraźmy sobie taką sytuację: jedziemy czteropasmową obwodnicą, na liczniku 40 i musimy zmienić pas. Na pasie obok, 20 metrów z tyłu, widzimy samochód jadący z podobną prędkością. Wrzucamy więc kierunkowskaz, utrzymujemy prędkość/ewentualnie delikatnie przyśpieszamy i zwyczajnie zmieniamy pas. W tym momencie widoczny w lusterku, mocno oddalony samochód reaguje ostrym hamowaniem i staje w miejscu.