autor: Patryk Rojewski
Silverfall - recenzja gry
Silverfall ma tak samo dużo wad co zalet. Zależy co kto lubi, kto czego oczekuje i co jest dla niego mniej lub bardziej istotne. Osoby liczące na porządnego, hardcorowego i miodnego hack’n’slasha – mogą do oceny dodać sobie spokojnie jeszcze 5 procent.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Każdy z Nas ma swój ulubiony gatunek gier, któremu poświęca i oddaje się w całości. Niejednokrotnie oczekujemy z niecierpliwością najbliższych premier. Ja kocham gry cRPG – oraz wszelkie ich odmiany powstałe w trakcie wielu lat poszukiwań twórców. Z ręką na sercu powiem Wam, że grałem we wszelkie tego typu gry wydane od 1996 roku w Polsce i na świecie. Uzależniony maniak? Nie. Pasjonat kochający magię liczb i statystyk, motyw kreacji i rozwoju postaci, umiejętności, cechy, atrybuty, perki, questy i nieśmiertelne Experience Points.
Nie przekreślam gry na wstępie, nie sugeruję się fatalnym screenem czy złą zapowiedzią. Zawsze daję grze szansę, dokładnie ją analizując i pozwalając jej się wykazać w trakcie rozgrywki. Jak więc było w przypadku gry Silverfalla? Nawet nie wiecie, jak trudno było mi wydać osąd. To gra, której zalety zawsze wiążą się z jakimiś mniejszymi bądź większymi mankamentami. Armia bugów, niedopracowań, braków i niedociągnięć. Skąd więc tak stosunkowo wysoka ocena? Poniżej przedstawiam powody.
Fabuła teleportuje gracza do baśniowego świata Nelwe, podzielonego na liczne królestwa, współpracujące ze sobą, bądź będące w trakcie konfliktu. Przez wieki w krainie tej panowała harmonia między magią a naturą. Zainteresowanie nowymi rozwiązaniami technologicznymi zaczęło jednak burzyć ten porządek. Zaowocowało to, jak nietrudno odgadnąć, pojawieniem się licznych konfliktów pomiędzy wyznawcami starego i nowego porządku. Wam też zapachniało Arcanum? Co więcej, siły zła postanowiły wykorzystać powstały chaos i dorzucić swoje trzy grosze, przejmując władzę nad światem. W końcu gdzie dwóch się kłóci... Gracz musi zneutralizować niebezpieczeństwo, a co za tym idzie, wykazać się niemałymi umiejętnościami we władaniu mieczem, zaklęciami i... bronią palną! Frater, Mage Knight Apocalypse, wspomniane Arcanum?
Na dzień dobry brak intra, no bo po co w końcu. :-) Następnie, już lepszej jakości menu główne przedstawiające aktualny stan wizualny naszej postaci. Odpalamy grę i od razu widzimy największą wadę: tragiczną optymalizację. Gra była testowana na mocnej maszynie – a i tak w wielu miejscach, szczególnie przy dużej liczbie postaci, równo zarywała fundując niezły pokaz slajdów. Na domiar złego, żeby wprowadzić modyfikacje w grafice, rozdzielczości i dźwięku – trzeba za każdym razem wychodzić z gry i korzystać z oddzielnego programu, bawiąc się setką suwaków, nie mając przy tym pewności, że teraz będzie dobrze. Przejdźmy dalej. Tutorial w formie wprowadzenia w fabułę pozwala na chwilową zabawę maksymalnie rozwiniętym magiem. Podczas niego jesteśmy informowani o zasadach poruszania się w świecie gry. Reguł tych za dużo nie ma, bo w końcu mamy do czynienia z typowym hack’n’slashem. Po tym wstępie zabieramy się za tworzenie naszej postaci. Wybieramy jedną spośród czterech dostępnych ras (człowiek, elf, troll, goblin), dopieszczamy ją od strony wyglądu (uczesanie, twarz, kolor włosów i skóry), by na końcu nadać jej imię. Nasze ego w świecie Silverfalla jest gotowe do głoszenia prawdy stalą, magią i ołowiem.