Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać
Recenzja gry 13 lutego 2007, 14:24

autor: Artur Falkowski

Sam & Max: Season 1 – The Mole, the Mob, and the Meatball - recenzja gry - Strona 3

Krótkie terminy oddzielające poszczególne epizody sprawiły, że podstawową wadą gry stała się potworna wtórność. Zabrakło świeżości i elementu zaskoczenia.

Dla osób zaznajomionych z poprzednimi częściami z pewnością zabawnym doświadczeniem będzie obserwacja nowych wcieleń znanych postaci. Bosco udaje Francuza, podczas gdy Sybil ponownie zmieniła profesję (wcześniej prowadziła salon tatuażu), tym razem zostając profesjonalnym świadkiem sądowym.

Tym, co świadczy o powodzeniu danej przygodówki, jest poza fabułą stopień komplikacji zagadek. Największą popularnością cieszą się gry, w których stawiane przez autorów wyzwania dla intelektu gracza są na tyle wyważone, by nie sprawić, żeby z wściekłości gryzł ścianę, a jednocześnie zmusić go do pogłówkowania. Ich rozwiązania powinny być logiczne, choć nie oczywiste. Niestety tutaj autorzy postanowili maksymalnie ułatwić sprawę. Przy recenzji pierwszej części wspominałem, że zagadki mogłyby być trudniejsze. Potraktowałem jednak sprawę ulgowo, myśląc, że to celowy zabieg mający na celu nie zniechęcać nowych graczy wygórowanym poziomem trudności. Spodziewałem się, że w kolejnych odsłonach autorzy będą stopniowo podnosić poprzeczkę. Niestety myliłem się. W połowie serii poziom zagadek stał się żenujący. Można je pokonać bez nadwyrężania szarych komórek. Ukończenie gry powinno dawać satysfakcję z pozytywnego wybrnięcia z wymyślonych przez autorów problemów, natomiast w The Mole, the Mob, and the Meatball ujrzenie napisów końcowych pozostawia uczucie niedosytu. Dziwi mnie to, ponieważ twórcy w zapowiedziach obiecywali, że wraz z rozwojem serii rozbudują i podniosą stopień komplikacji zagadek, a opowiedziane w poszczególnych odcinkach historie połączą się w zgrabną całość.

Francuskie wcielenie Bosco. Brakuje tylko bagietki.

Tym, co mocno zwiększa komizm gry, są wspaniale dobrane głosy postaci. Pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że brzmią o wiele lepiej niż ostatnio, a aktorzy dają z siebie naprawdę wszystko. Wystarczy posłuchać choćby genialnego francuskiego akcentu Bosco albo wypowiedzi Misia Chrzestnego, by zrozumieć, o co mi chodzi. Dialogi są naprawdę zabawne. Każda z postaci ma własny charakter i sposób bycia, który przejawia się między innymi w doborze słownictwa i sposobie mówienia. Krótko mówiąc, za dubbing należą się wielkie brawa i dobrze jest poświęcić nieco dodatkowego czasu, by wydłużyć czas rozgrywki (i tak bardzo krótki) o wysłuchanie wszystkich możliwych kwestii dialogowych. Naprawdę warto.