Sherlock Holmes: Przebudzenie - recenzja gry
Po tej kontynuacji sporo można sobie było obiecywać. Wynikało to głównie z tego, iż Adventures of Sherlock Holmes: The Silver Earring był świetną detektywistyczną przygodówką.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Po tej kontynuacji sporo sobie obiecywałem. Wynikało to głównie z tego, iż wydany w naszym kraju Adventures of Sherlock Holmes: The Silver Earring był świetną detektywistyczną przygodówką, wymagającą przetwarzania pozyskiwanych w różny sposób informacji i wysuwania odpowiednich wniosków. Tytuł ten dla wielu osób okazał się nawet być troszeczkę zbyt skomplikowany. Ja nie widzę w tym nic złego. Rzadko ukazują się przygodówki, które wymagałaby aż tak dużego skupienia od grającego. Poprzeczkę zawieszono więc na bardzo wysokim poziomie. Najchętniej już teraz wydałbym ostateczny werdykt, ale muszę się jeszcze z tym wstrzymać. Mogę już jednak powiedzieć, iż The Awakened pod wieloma względami różni się od swojego słynnego poprzednika.
Nie muszę chyba marnować cennego miejsca na przedstawienie postaci Sherlocka Holmesa. Oczywiste jest też to, że w trakcie zabawy musimy zająć się odwiedzaniem lokacji, w których coś ciekawego mogło się wydarzyć, zbieraniem dowodów rzeczowych (oraz dokładnym analizowaniem ich), a także przesłuchiwaniem osób, mogących mieć coś interesującego do przekazania. Wszystkie te informacje łączymy następnie w całość, w czym gra stara się zresztą pomagać. O tym szerzej powiem w dalszej części recenzji. Tym razem jednak nie staramy się zdemaskować mordercy, pozostawiającego po sobie ślady, dzięki którym moglibyśmy dotrzeć po nitce do kłębka. Przedstawiana przygodówka w bardzo wyraźny sposób nawiązuje do mitologii Cthulhu. Pomysł nie jest nowy, zarówno jeśli chodzi o literaturę, jak i gatunek przygodówek. W tym drugim przypadku warto przede wszystkim przypomnieć sobie wydaną w ostatnim czasie grę z serii Call of Cthulhu. Było tu też oczywiście wiele klasycznych pozycji (jak chociażby Shadow of the Comet), o których jednak współczesny gracz mógł w ogóle nie słyszeć.
Bardzo podoba mi się to, że prezentowana tematyka nie wpłynęła na sposób przedstawienia akcji. Nie ma tu więc żadnych „innowacyjnych” scenek zręcznościowych, w trakcie rozgrywania których moglibyśmy na przykład uciekać przed wykreowanymi przez Lovecrafta istotami. Tak naprawdę zabawę możemy przedwcześnie zakończyć jedynie w kilku miejscach i to wyłącznie „na własną prośbę”. Warto też zauważyć, iż wszystkie sceny, w których sterowana przez nas postać uczestniczy w różnego rodzaju przepychankach, nie są interaktywne. Paradoksalnie takie coś miłośnikom klasycznych przygodówek powinno się spodobać. Fajnie zrealizowano także główny wątek. Całe śledztwo rozpoczyna się od niewinnie wyglądającego zniknięcia. Z czasem dowiadujemy się jednak, iż podobnych zdarzeń było więcej. Odwiedzamy miejsca, dzięki którym możemy dotrzeć do osób mających związek z całą sprawą. Dowiadujemy się również o rytuałach, w których poszukiwane osobistości mogły brać udział. W tym miejscu wypadałoby poprzestać, choć może i tak zbyt dużo powiedziałem. Chciałbym jeszcze tylko dodać, że wszystko to rozgrywane jest w bardzo przemyślany sposób. Przeważnie posuwamy się niewielkimi kroczkami, mając wystarczająco dużo czasu na przeanalizowanie zdobytych informacji i zaplanowanie kolejnych posunięć.