Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 12 stycznia 2007, 12:45

autor: Krzysztof Gonciarz

Lost Planet: Extreme Condition - recenzja gry - Strona 3

Lost Planet to taka Diuna na zimno, z dodatkiem mechów i gigantycznych przeciwników. Tu zima nie zaskakuje drogowców.

Istotnym elementem zabawy jest multiplayer przez Xbox Live. Dostępne tryby są w pełni standardowe, wyróżnia się tylko Fugitive, w którym jeden gracz wciela się w rolę zbiega, a cała reszta w ścigających go myśliwych. Przed rozpoczęciem bojów warto postarać się o odpowiednie przekierowanie portów (zapewnienie 360-tce statusu Open w teście NAT-u), bo gra jest na to nadzwyczaj wrażliwa. Jak chodzi o gameplay, nie ustrzeżono się paru irytujących błędów, spośród których najbardziej dającym się we znaki jest przejściowa „nieśmiertelność” postaci leżących na ziemi, wykonujących fikołki, wsiadających do mechów itp. Narzuca to rozgrywce dość groteskowy wygląd, w którym wszyscy gracze przez większość czasu turlają się po podłożu i próbują wykorzystać przewagę, jaką dają zaksryptowane animacje bohaterów (gafa trochę w tonie przegiętych bagnetów z GoW, które też rujnują multiplaya od strony „estetycznej”). Mniej więcej połowa achievementów w LP jest związana z rozgrywką wieloosobową, warto więc się w nią choć trochę powczuwać. Mimo oczywistych wad, wciąż potrafi wciągnąć.

Ta olbrzymia ćma nie przejmuje się naszą obecnością, ale jeśli uda nam się ją zestrzelić, skosimy 50-punktowego achievementa.

Grafika jest bez wątpienia wielkim atutem Lost Planet, co dość jasno widać po screenach. Animacja potrafi bardzo zauważalnie przykrzaczyć tu i ówdzie, ale przez większość czasu nie spada poniżej poziomu rejestrowanego przez oko jako płynny. Urzeka wielka liczba drobnych detali oraz dużo interaktywnych (czyli dających się rozwalić) elementów otoczenia. Wszystko poza tym trzyma klimat, momentami aż się zimno robi od tego wszędobylskiego lodu. Dobrą robotę odwala też udźwiękowienie, począwszy od trzeszczącego pod nogami śniegu, a na przeraźliwych rykach Akridów skończywszy. Nieco bez wyrazu pozostaje za to muzyka, której brakuje dramaturgii i motywów łatwo wpadających w ucho. Wydaje się też, że utworów jest zbyt mało.

Lost Planet ma sporo wad, które zupełnie niepotrzebnie zacierają wizerunek gry bardzo klimatycznej, wciągającej i zasadniczo dobrej. Ocena spada więc zauważalnie na skutek niedoróbek i gaf wręcz głupich – takich, które można było wyeliminować szybko, sprawnie i bezboleśnie. Mimo to, fundament grywalności jest solidny i gwarantuje przynajmniej 7-8 godzin zabawy (plus późniejszy multiplayer i achievementy). Nie jest to może dla zakup obowiązkowy dla wszystkich posiadaczy 360-tek, ale większość z nich na pewno nie pożałuje tej inwestycji. Poza tym u nas śniegu ani na lekarstwo, więc może to być jedyna szansa na doświadczenie białej zimy w tym roku.

Krzysztof „Lordareon” Gonciarz

PLUSY:

  • przeciwnicy, bossowie;
  • śliczna grafika i sfx-y;
  • mechy!
  • zzzzimny klimat.

MINUSY:

  • banalna, dziurawa fabuła;
  • nieprzekonująca muzyka;
  • wpadki w multiplayerze.