Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 29 kwietnia 2001, 15:07

autor: Leszek Baczyński

Warhammer Epic 40,000: Final Liberation - recenzja gry - Strona 2

Uruchamiając grę „Warhammer Epic 40 000: Final Liberation”, jako Lord Commander obejmiesz dowództwo nad elitarnymi jednostkami Imperium, by uniemożliwić podbój planety Volistad przez armię zdegenerowanych kosmicznych Orków.

Uruchamiając grę zatytułowaną „Warhammer Epic 40 000: Final Liberation”, jako Lord Commander obejmiesz dowództwo nad elitarnymi jednostkami Imperium, by uniemożliwić podbój planety Volistad przez armię zdegenerowanych kosmicznych Orków.

Gra

Tych którzy zdecydowali się uczestniczyć w morderczych zmaganiach na Volistad zapraszam do zapoznania się z programem. Usiądźcie zatem wygodnie i nie obawiajcie się tego, iż coś umknie Waszej uwadze, gdyż „Warhammer Epic 40000: Final Liberation” to strategia turowa. Na podjęcie odpowiednich decyzji będziecie mieli więc dużo czasu. I lepiej uważnie słuchajcie tego, co mam Wam do powiedzenia, jako że będąc weteranem imperialnych wojen mogę udzielić kilku porad niepokornym, by uniknęli karceru i nie popadli w niełaskę miłościwie panującego nam Imperatora.

Palących się do boju kosmicznych marines powita estetycznie zaprojektowane menu główne gry. Kandydatom na generałów zaoferuje udział w pełnej kampanii, ochotnikom powrotu w plastikowych workach z numerkiem na palcu u nogi (o ile nie zostanie odgryziona) rozegranie szybkiej pojedynczej bitwy, intelektualistom i molom książkowym dostęp do encyklopedii zawierającej informacje o wszystkich jednostkach występujących w grze, zaś miłośnikom kina możliwość ponownego oglądnięcia sekwencji otwierającej. Dla rekrutów przygotowano obóz kondycyjny mający na celu wprowadzenie ich w warunki panujące na polu walki (tzw. przewodnik). Gra umożliwia zabawę zarówno pojedynczemu jak i kilku osobom, rozgrywającym wirtualne bitwy przy wykorzystaniu połączenia poprzez kabel lub sieć internetową.

Przejdźmy do pokoju odpraw, by zaznajomić się z mapami terenów, na które z pewnością wcześniej czy później zostaniecie oddelegowani. Plansza na której przyjdzie Wam walczyć (a niektórym i zginąć...cóż) została przedstawiona w rzucie izometrycznym i podzielona na kwadraty. Zobaczycie więc na odpowiednio ukształtowanym geograficznie (pokrytym lasami, piachem i rzekami) terenie budynki i instalacje, a także schrony, lotniska, fabryki i monumentalne katedry.

Jeżeli zdecydowaliście się rozegrać bitwę pojedynczą, Waszym pierwszym zadaniem będzie odpowiednie skompletowanie armii. Każdy z grających otrzyma pulę punktów za które zakupi najlepsze jego zdaniem jednostki. Kolejnym krokiem będzie rozmieszczenie swych wojsk na odpowiednich pozycjach na mapie. Kiedy już zdecydujecie, iż wszystko zostało zapięte na ostatni guzik, a oddziałom z niecierpliwości adrenalina wychodzi uszami w postaci pary, możecie rozpocząć walkę. W zależności od tego jak postanowiliście rozgrywać bitwę, w czasie poszczególnej tury będziecie mogli przemieszczać całą swą armię, lub pojedyncze plutony na zmianę z przeciwnikiem.

Waszym celem będzie zdobycie oznaczonych flagami i premiowanych tzw. punktami morale pól. Dodatkowo każdy z graczy posiada odpowiednią ilość tych punktów rozpoczynając grę. O nie właśnie toczy się walka. Wraz z upływem czasu i traceniem kolejnych jednostek ilość ta nieuchronnie maleje, a ten z graczy, którego morale spadnie do zera, przegrywa.

Jeżeli natomiast postanowiliście rozegrać kampanię, Wasza pierwsza misja polegać będzie na odbiciu lotniska z rąk Orków i umożliwieniu tym samym lądowania głównym siłom inwazyjnym Imperium. Po udanej akcji oczom Waszym ukaże się mapa Volistad, podzielona na około 30 prowincji, które będziecie musieli zdobywać dzieląc niejednokrotnie swe wojska. Wyzwolone obszary zapewnią dodatkowe fundusze za które zakupicie nowe jednostki. Niektóre z terenów kryją w sobie armie miejscowych partyzantów lub potężne machiny bojowe.