autor: Adam Kaczmarek
ArmA: Armed Assault - recenzja gry - Strona 3
Armed Assault podąża tą samą ścieżką co jego prekursor. „Symulator pola walki” – na to określenie pracowało wiele gier, ale żadna nie dorównała Flashpointowi. Dopiero 5 lat po premierze ukazuje się godny naśladowca.
Jednak nie, bo przez szereg misji przeżyjemy zabawę z rozmaitymi błędami. Nie raz, nie dwa, nawet nie trzy będziecie zmuszeni do restartu. Niektóre skrypty nie działają tak jak powinny, co w konsekwencji prowadzi do rzucania mięsem. AI wroga to w zasadzie copy/paste z OFP. Zachowuje się czasem irracjonalnie (doskonale strzela z czołgu, widzi nas zamaskowanych w krzakach etc.), miewa problemy z prowadzeniem pojazdów. Nowością jest za to opcja przełączania się między żołnierzami w dowolnym momencie. Czas zwalnia, a my z listy wybieramy klasę postaci, jaką chcemy kierować. Dzięki temu przeżyjemy każdą bitwę z wielu perspektyw. Ma to również swoje złe strony. Gra staje się przez to łatwiejsza, ubytek emocji, dreszczyku jest widoczny.
Oprawa namalowana na płótnie
Gdybym miał w ankiecie wypełnić rubrykę „Które 3 gry z 2006 roku posiadają najlepszą oprawę?” bez wątpienia umieściłbym wśród nich nowy tytuł Bohemii. Ktoś powie, że roślinność w Far Cry była ładniejsza, a modele postaci nie umywają się do tych z nowego Splinter Cella. Ok, zgodzę się. Ale przy ustalaniu werdyktu nad oprawą trzeba wszystkie elementy graficzne do siebie dodać. W ten sposób ArmA pozostawia konkurencję daleko w tyle. Mamy tu nienajgorzej odwzorowaną florę, ładnie oteksturowanych żołnierzy i kapitalny wygląd pojazdów (to już prawdziwa ekstraklasa). Wcale nie przesadzam. Gra na dziś prezentuje się bardzo okazale, kusząc swoją naturalnością ze wszystkich stron. W wyglądzie Sahrani nie ma ani jednego źdźbła fałszu. Miasteczka prezentują się niemal tak samo jak w reportażach CNN o wojnie w Iraku. Silnik został odpowiednio podrasowany, dodano efekty z DX9, a takie bajery jak widoczność na poziomie 11 kilometrów dają niesamowitego kopa! Co prawda nie widziałem jeszcze komputera, który udźwignąłby taką ilość detali, ale za rok kto wie? Niestety, aby nacieszyć się Armed Assault ze średnim poziomem detali trzeba mieć przyzwoity sprzęt. Bez 1 GB RAM gra przypomina slideshow. Karta graficzna GF 6600 GT ma problemy z płynnością podczas lotów helikopterem. W kilku momentach przydałby się również dwurdzeniowy procesor. Największy dramat przeżywa się podczas kontaktu z krzakiem lub drzewem. Liczba klatek po wejściu do lasu znacznie spada. Konkurs na zabójcę naszych domowych PC został rozstrzygnięty.
Trochę gorzej przy grafice wypada oprawa dźwiękowa. Ścieżka muzyczna Ondreja Matejki łatwo wpada w ucho – większość utworów to remixy z Flashpointa. Natomiast efekty same w sobie proszą się o wymianę. Występuje problem pozycjonowania dźwięku w przestrzeni – niektóre pojazdy słychać bardzo głośno nawet z kilometra. Odgłosy broni nie przeszły dużej metamorfozy, momentami czujemy się, jakbyśmy strzelali z kapiszonów. Komunikaty radiowe ponownie konstruowane są na zasadzie dobierania odpowiednich fragmentów. Ale ma to swój urok.
A reszta na wysokim poziomie
Armed Assault na pierwszy rzut oka wygląda jak odpicowany OFP. Aby jednak zmienić zdanie, musimy wniknąć w jego mechanizmy. Czeka na nas bowiem szereg innowacji, ulepszeń w stosunku do poprzednika. Bohemia obdarzyła jednostki świetnymi animacjami. Żołnierze poruszają się jak prawdziwi ludzie. Najładniej prezentuje się błyskawiczny pad na ziemię oraz rzut granatem. Nowością jest pływanie – brak nurkowania daje się we znaki, ale postęp jest.