autor: Piotr Szablata
FIFA 07 - recenzja gry
Z jednej strony wiele rzeczy poprawiono i powróciła dobrze znana radość z gry, z drugiej jednak mecze w których w ciągu 5 minut zdobywamy 10 goli i 5 czerwonych kartek nie przypominają rzeczywistych rozgrywek piłkarskich.
Recenzja powstała na bazie wersji X360.
Piłka nożna to jeden z najbardziej dochodowych a zarazem widowiskowych sportów. Nic dziwnego, że zdobywa coraz większą popularność nie tylko w Polsce ale i na całym świecie. Mistrzostwa Polski ściągają na trybuny i przed telewizory miliony fanów. Developerzy nie próżnują i starają się wycisnąć kasę również z tego tematu. Jeszcze nie tak dawno uważano, że EA wraz ze swoimi odgrzewanymi kotletami zabija wszelkie elektroniczne sporty i przyzwyczaja ludzi do marketingowego chłamu. W najnowszej odsłonie, sygnowanej numerkiem 07 coś się zmieniło. Elektronicy poczuli oddech Konami przekabacającego coraz większe rzesze wirtualnych piłkarzy na swoją stronę. Nawet tak wielki koncern, jakim jest pracodawca twórców FIFY, nie może pozwolić sobie na straty z powodu konkurencji. Postanowiono podpatrzeć co lepsze pomysły, podszlifować to i owo, dodatkowo, tradycyjnie już poprawić grafikę do najwyższego możliwego poziomu i zobaczyć, jak to się spodoba. Co z tego wyszło ? Nic nowego, aczkolwiek coś strawnego.
Odgrzewany kotlet?
FIFA 07 podobnie jak poprzednie części serii wyraźnie zaznacza, iż należy do całej gamy produktów sportowych spod ręki EA Sports. Dlatego już na wstępie widzimy nawiązania do pozostałych tytułów z numerkami 07 – te same okienka, podobne opcje, wiele wspólnych rozwiązań. Ale to nie szkodzi, oprawa nie jest najważniejsza, grunt że w trakcie gry takich oszczędności już nie ma. Bardzo ciekawym patentem jest wrzucenie gracza w wir rozgrywki jeszcze przed wejściem do menu. Momentalnie po napisach początkowych trafiamy na oświetlony stadion i kontrolując Ronaldinho możemy potrenować akcje z bramkarzem jeden na jeden. Dokładnie ten sam motyw wykorzystano w czasie wczytywania poszczególnych meczy. Koniec z nudnym wlepianiem gał w nic nie znaczące przechwałki marketingowe wplecione w obrazek ładowania.
Są nowości
Włączając najnowszą edycję FIFY możemy od razu przystąpić do szybkiego meczu poprzez opcję „Kick off” lub skorzystać z wielu trybów, jakie na nas czekają. Bezpośrednio z menu głównego mamy dostęp do trybów menedżerskiej kariery, wyzwań i „FIFA 07 Lunge”.
Pierwszy znacząco różni się od znanych z innych gier sportowych opcji rozgrywki całosezonowej. Tym razem wcielamy się w trenera, który może zmieniać kierowane przez siebie drużyny, podpisywać nowe kontrakty i otrzymywać ciekawe propozycje. Po wybraniu drużyny jest już po staremu, fundusze, transfery, cały sezon zapełniony rozgrywkami. Nowością jest także menu ulepszania załogi, gdzie możemy zakupić lepszych pomocników, co zaowocuje ciekawszymi kontraktami, wydajniejszym treningiem a nawet rozbudowywaniem własnego stadionu. Kolejna pozycja w menu to wyzwania. Tutaj otrzymujemy dostęp do 85 zadań porozrzucanych po całym świecie, za które zostajemy premiowani punktami. Niestety zadania nie są ani ciekawe, ani oryginalne, ot zwykle wygranie meczu to tu to tam, zakładając strzały po kilku minutach bądź dopiero w drugiej połowie. Nic co mogłoby porwać gracza. Obok ciekawego trybu kariery tutaj jest słabo. Ostatni tryb, w którym naprawdę łatwo pogubić się w źle rozplanowanym interfejsie, to „FIFA 07 Lounge”. Ten również nie jest niczym specjalnym. Mimo niesamowicie nieprzejrzystego sterowania i niepotrzebnie poupychanych informacji, gdzie się tylko dało, łatwo zauważyć, że sprowadza się on jedynie do wybrania kilku drużyn i rozpoczęcia rozgrywek między nimi w celu wyłonienia najlepszego teamu. Gracz może sterować każdą z drużyn w dowolnym meczu. Dobre rozwiązanie na partyjkę z kolegami na lub po imprezie, aczkolwiek kartka i długopis w 100% mogą zastąpić ten niepotrzebny wynalazek.