Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać
Recenzja gry 21 listopada 2006, 13:38

autor: Marek Grochowski

Pro Evolution Soccer 6 - recenzja gry na PC - Strona 3

Lista zmian w stosunku do poprzedniej części gry nie jest imponująca, ale chyba tylko niepoprawni optymiści spodziewali się rewolucji w tym tytule.

Graficznie PES 6 nie prezentuje wyższego poziomu aniżeli rok temu. Po rozpoczęciu pierwszego pojedynku nie sposób wręcz poznać, czy w istocie mamy do czynienia z najnowszą odsłoną kopanki. Powód jest prozaiczny – silnik odpowiadający za oprawę wizualną został żywcem przeniesiony z „piątki”. Jedynym aspektem, który na dobrą sprawę uległ poprawie, są twarze zawodników. Należące do najbardziej znanych piłkarzy stały się jeszcze bliższe realnym odpowiednikom. Nader estetycznie wyglądają również modele piłek, wśród których dominują „łaciate” firmy Reebok (koncern ten pełni rolę głównego poplecznika Konami w promowaniu sportówki na arenie międzynarodowej).

Reklama dźwignią handlu.

Poza tym modyfikacji doczekało się już tylko menu, choć i tutaj programiści nie zabłysnęli inwencją. Przykładowo: nadal na ekranie widzimy różnorakie symbole (krzyżyki, trójkąty itp.) zaimportowane wprost z wersji na PlayStation 2. Szczegół ten może zniechęcić tych odbiorców, którzy traktują klawiaturę jako integralną część swojego ciała i obce są im oznaczenia stosowane na gamepadach. Prawda jest jednak taka, że z dzieła Shingo Takatsuki (głównego producenta Pro Evo) można wycisnąć pełnię grywalności tylko wtedy, gdy w rękach trzyma się kontroler z konsolowym rodowodem. Nie musi być to wcale urządzenie renomowanej marki. Sam używałem zwykłego pada o oszałamiającej wartości 30 zł i muszę przyznać, że sprawował się znakomicie. Wracając do spraw technicznych, programiści rzucili nam na odchodne garść ulepszonych przerywników animowanych. Zainteresowała mnie np. cutscenka, w której po niesamowitej paradzie bramkarza koledzy z drużyny podbiegają do niego i z uznaniem poklepują po plecach – zupełnie jak w prawdziwym spotkaniu. W oczy rzuciło mi się również to, że tym razem w grze zabrakło wskaźników, które niegdyś informowały nas o decyzjach sędziego (np. przywilejach korzyści). Dla równowagi dodano nowy detal – ramkę pokazującą, czy nasz zawodnik dostał kartkę za faul. Przydaje się ona szczególnie wtedy, gdy z przyzwyczajenia pominiemy animację przedstawiającą rozmowę boiskowego łobuza z arbitrem.

Przeciętne walory artystyczne prezentuje oprawa dźwiękowa. Japończycy od kilku lat pragną przekonać graczy ze Starego Kontynentu, że dalekowschodnia elektroniczna muzyka (stworzona zapewne przy użyciu zestawu „Mały Technomaniak” oraz zepsutego Tamagotchi) jest OK. Niestety mi osobiście takie eksperymenty nie przypadają do gustu i zdecydowanie wolę licencjonowane utwory, na które konkurencyjne EA co roku wydaje setki tysięcy dolarów. Pochwały należą się natomiast za dopracowane przyśpiewki kibiców oraz świetnie dobrane dźwięki związane z wydarzeniami na murawie.