Age of Empires III: The WarChiefs - recenzja gry - Strona 2
Niemal rok czasu potrzebowała firma Ensemble Studios, żeby przygotować dodatek do Age of Empires III. Tak długi okres prac jest całkowicie zrozumiały, wszak nie mamy tu do czynienia z pierwszoosobową strzelaniną, ale z bardzo rozbudowaną grą wojenną.
Muszę uczciwie przyznać, że wszystkie scenariusze prezentują wysoki poziom, chociaż oferowane w nich karty są zbyt silne, przez co kampania nie jest specjalnie wymagająca dla zaawansowanego gracza. Konsekwentne kolekcjonowanie punktów doświadczenia umożliwia wrzucenie do talii mocnych bonusów, które w kolejnych misjach pozwalają na uzyskanie znacznej przewagi nad komputerowym przeciwnikiem. Nawet w bardziej wymyślnych scenariuszach, w których rozwój wioski jest utrudniony ze względu na brak rąk do pracy, można szybko wyjść na prostą poprzez przysłanie posiłków w postaci kilkunastu osadników, w pewien sposób grzebiąc zamysł twórców gry. Jedynym remedium na taki stan rzeczy jest podniesienie poprzeczki w postaci wyższego poziomu trudności. Wróg staje się wówczas bardzo agresywny, dzięki czemu wszystkie misje przeradzają się w nie lada wyzwanie.
Najważniejszą cechą kampanii, w której poznajemy dalsze dzieje rodziny Blacków, jest różnorodność poszczególnych scenariuszy. Autorom udało się wpleść do zmagań kilka bardzo udanych pomysłów, dzięki czemu oklepany schemat rozwoju wioski znacznie zyskał na atrakcyjności. Przykładowo, jeden ze scenariuszy rozgrywa się w trakcie zamieci śnieżnej. Gracz musi zdobyć surowce na budowę domów, przejmując odkrywcą rozrzucone tu i ówdzie skarby. Problem polega na tym, że mróz pozbawia energii nasze oddziały, dlatego też zachodzi konieczność powrotu do obozu w celu rozgrzania się przy ognisku. Tego typu smaczków jest w The WarChiefs znacznie więcej, ale nie chcąc psuć Wam radości z zabawy, powstrzymam się od ujawniania szczegółów.
Kampania zawiera w sumie piętnaście misji. Zaawansowany gracz powinien się z nimi uporać w około dziesięć godzin, o ile nie będzie szybko formował armii zdolnej załatwić przeciwnika bez większych przeszkód. Wróg rozwija się znacznie wolniej, dlatego też lepiej poczekać i konsekwentnie zbierać punkty doświadczenia, pozwalające na ułożenie ładnej talii kart. Rozgrywkę można oczywiście przedłużyć, ustawiając na początku zmagań ostatni poziom trudności, ale jest to raczej rozwiązanie przeznaczone dla doświadczonych użytkowników.
Mam problem z jednoznaczną oceną kampanii. Mimo, że scenariusze są ciekawe i moim zdaniem dużo lepsze od tych, które mogliśmy eksploatować w pierwowzorze, to tak naprawdę kupowanie specjalnie dla niej omawianego dodatku mija się po prostu z celem. Jeśli ktoś nie zamierza zgłębiać wszystkich nowości, jakie oferuje The WarChiefs, może być po kontakcie z rozszerzeniem zawiedziony. Należy wreszcie uświadomić sobie, że czasy, w których firma Ensemble Studios nastawiała się na rozgrywkę w trybie single player, bezpowrotnie minęły. Kampania nie ujawnia nawet połowy wprowadzonych innowacji. Wyraźnie widać, że twórcy gry całą energię skupili na rozwinięciu batalii w sieci, z czego osobiście jestem bardzo zadowolony. Co prawda zawsze pozostaje tryb Skirmish, ale czy jest on w stanie zastąpić potyczki z innymi ludźmi? Chyba nie muszę odpowiadać na to pytanie...