Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 25 września 2006, 14:45

autor: Artur Cnotalski

Pirates of the Caribbean: The Legend of Jack Sparrow - recenzja gry - Strona 3

Legend of Jack Sparrow to zręcznościówka z gatunku tych prostszych. System walki opiera się tu na dwóch klawiszach (uzupełnianych o kolejne dwa podczas strzelania), z których złożyć możemy (aż) trzyciosowe komba...

Wspomniałem już o korzystaniu z drążka analogowego, co w przypadku pecetów nie jest zbyt popularnym rozwiązaniem. Niestety, jest to właśnie jeden z momentów, w których uświadamiamy sobie, że gra przygotowana było czysto pod konsolę, a na komputery stacjonarne przeniesiono ją raczej przez ‘grzeczność’, niż z jakiegokolwiek innego powodu. Już pierwsza misja wyraźnie pokazuje nam, że nie posiadając pada nie mamy szans ukończyć Legendy Jacka Sparrowa – drzwi, naprzeciw których stajemy po około trzech minutach gry, nie dadzą się otworzyć, jeśli z pomocą drążka analogowego nie przekręcimy trzymającej je korby. Wykorzystanie klawiatury możliwe jest tylko w przypadku zabawy w trybie Co-op, kiedy jedna osoba gra na padzie a druga na klawiszach, jednak w przypadku tego tytułu raczej trudno będzie znaleźć osobę chętną do dzielenia niedoli pojedynczego gracza.

Grafika Legendy... stanowi jeden z jej poważniejszych minusów. Nie dość, że gra prezentuje się na poziomie, który za zadowalający można było uznać dwa-trzy lata temu, to graficzne „kwiatki”, jakie przyjdzie nam oglądać podczas zabawy, rażą oczy. Zastosowane tekstury są niewyraźne i rozmazane, a liczba przygotowanych modeli postaci, w zestawieniu z liczbą przeciwników napotykanych na każdym etapie, daje wrażenie wojny z armią klonów. Dodatkowo miecze nie chcą utrzymać się w rękach naszych bohaterów, lewitując przed lub za nimi, a dziury w modelach obiektów sprawiają, że wybuch prochu tuż pod naszymi nogami nie zadaje nam najmniejszych obrażeń, a eksplozja odrobinę dalej odrzuca nas przez całą długość planszy.

Latający pirat i jego wierna beczka...

Oprawa dźwiękowa powinna zaś ucieszyć fanów Johnny’ego Deppa – aktor podkłada głos swojemu cyfrowemu odpowiednikowi, jest jednak jedynym aktorem występującym w filmie, który pojawia się także w grze – pozostałe głosy należą do zatrudnionych przez twórców aktorów, z których niektórzy (na przykład Will) wypadają dobrze, inni natomiast wprost tragicznie (szczególnie denerwuje piskliwy głos Elizabeth, który przy dłuższym kontakcie potrafi naprawdę zmęczyć ucho). Muzyka, której autorem jest Inon Zur, znany z drugiej części Syberii oraz trylogii Prince of Persia, w przypadku Piratów z Karaibów niknie w tle. Wyjątkiem jest tutaj utwór z menu, którego słuchałem z przyjemnością.

Nowe dziecko Bethesdy prezentuje się bardzo słabo, nie tylko jako konwersja z konsoli, ale jako gra w ogóle. Wysoki poziom, do którego przyzwyczaili nas twórcy Morrowinda i Obliviona, w Piratach z Karaibów ginie gdzieś i nie ratuje go nawet świetna marka, jaką jest kinowy hit. Developerskie studio 7 Studios nigdy dotąd nie zagrzało miejsca u żadnego z wydawców, a ich najnowsze dziecko raczej tej sytuacji nie poprawi. Legenda Jacka Sparrowa przeznaczona jest tylko i wyłącznie dla ludzi, którzy nie mogą przejść obojętnie obok żadnej zręcznościówki – a i ci powinni wyposażyć się w sporą dawkę cierpliwości.

Artur „SirArtus” Cnotalski

PLUSY:

  • Piraci z Karaibów;
  • głos Johnny’ego Deppa.

MINUSY:

  • w zasadzie cała reszta.