Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać
Recenzja gry 25 września 2006, 14:45

autor: Artur Cnotalski

Pirates of the Caribbean: The Legend of Jack Sparrow - recenzja gry - Strona 2

Legend of Jack Sparrow to zręcznościówka z gatunku tych prostszych. System walki opiera się tu na dwóch klawiszach (uzupełnianych o kolejne dwa podczas strzelania), z których złożyć możemy (aż) trzyciosowe komba...

Legend of Jack Sparrow to zręcznościówka z gatunku tych prostszych. System walki opiera się tu na dwóch klawiszach (uzupełnianych o kolejne dwa podczas strzelania), z których złożyć możemy (aż) trzyciosowe komba... które w praktyce sprawdzają się zazwyczaj znacznie gorzej niż pojedyncze ciosy, gdyż potrafią minąć przeciwnika (sic), którego atakujemy. Pewną próbą zamaskowania nudy są mini-gry, które twórcy zaimplementowali niemal za każdym załomem, ale jako że sprowadzają się one zazwyczaj do szybkiego wklepywania kombinacji klawiszy, obracania drążkiem analogowym, czy też umiejętności naciskania wciąż tego samego przycisku, nie należą do zbyt atrakcyjnych. Jak w żadnej zręcznościówce, tak i w Piratach z Karaibów zabraknąć nie mogło sekretów, które, podobnie jak wiele innych aspektów gry potraktowano niestety po macoszemu. Owszem, na każdej planszy znaleźć możemy (lepiej lub gorzej) poukrywane fragmenty mapy skarbów, a podczas dwóch (z dwudziestu czterech) misji otrzymać możemy nawet ulepszenie broni, jednak ilość dodatków nie zachwyca, a ich jakość daleka jest od zadowalającej.

Gra w statki w wydaniu Jacka Sparrowa.

Podczas gry obejmiemy kontrolę nad Kapitanem Sparrowem oraz, wymiennie, Willem i Elizabeth. Ich obecność w poszczególnych misjach wydaje się kaprysem twórców, bowiem poza kilkoma wyjątkami (takimi jak Rum Island czy rezydencja gubernatora Port Royale) zostały one dodane tylko po to, by ubarwić opowieść snutą przez Jacka. Umiejętności bojowe naszych bohaterów rozwijamy za pomocą złota, które znaleźć możemy w skrzyniach ze skarbami oraz przy zwłokach pokonanych przeciwników. Każda postać dysponuje osobną pulą pieniędzy na ulepszenia, jednak ilość złota zliczana jest dla wszystkich po równo, niezależnie od tego, kto otworzył skrzynię czy zebrał leżące na ziemi monety. Takie rozwiązanie sprawia, że większość ulepszeń jesteśmy w stanie wykupić już w połowie gry, szczególnie, że w żadnej misji nie da się narzekać na niedobór skarbów. Jeśli chodzi o ulepszenia mieczy, o których wspomniałem wcześniej, to są one przede wszystkim wizualne – ilość obrażeń jakie zadajemy poszczególnymi rodzajami broni nie zmienia się w sposób zbyt wyraźny, natomiast w późniejszych etapach biegamy z piracką wersją mieczy świetlnych... co prezentuje się dość zabawnie.

Inteligencja przeciwników komputerowych nie należy do zbyt zaawansowanych – zdarza im się blokować o przeszkody (lub siebie wzajemnie), lub też po prostu zatrzymywać się i stać bezczynnie, dopóki nie zostaną zaatakowani (ten problem dotyczy głównie bossów). By ją nadrobić, twórcy sztucznie wyśrubowali w niektórych miejscach poziom trudności, co w połączeniu z bugami (eksplodujące beczki zmieniające nagle tor lotu z prostej na parabolę, zacinanie się gry podczas filmików) daje mieszankę przeznaczoną dla naprawdę wytrwałych graczy. Jednocześnie, mimo sporej liczby misji, grę da się ukończyć podczas jednego popołudniowego posiedzenia (o ile nie znudzi nas ona wcześniej).