Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 22 września 2006, 12:40

autor: Piotr Żabnicki

Just Cause - recenzja gry - Strona 4

Bez wstępu, bo i ta gra nie daje nam szansy na wzięcie oddechu. W ciągu pierwszych pięciu minut gry dostajemy prosto w czoło taką dawkę dynamicznej akcji, że można by nią obdzielić kilka innych tytułów.

Przede wszystkim fabułę. Przygody Rico i jego pomagierów – Sheldona i Kane’a – z całym szacunkiem dla Avalanche, którzy na pewno się starali – nie wytrzymują porównania z którąkolwiek częścią GTA. Życie i twórczość Carla Johnsona (San Andreas), Tommyego Vercetti (Vice City) czy nawet „cholernego niemowy” z GTA III mają w sobie jakiś unikatowy – nie umiem znaleźć lepszego słowa – „flow”. Nic nie jest wymuszone, nic nie jest na siłę wpakowane tylko po to, żeby było śmieszne. Podobnie z żartami, które w GTA pojawiają się na każdym kroku i są po prostu genialnie przesiąknięte współczesną (lub współczesną opisywanym czasom) popkulturą. W GTA śmiejemy się często i zwykle z samych siebie, w Just Cause śmiejemy się raczej z dzikiej satysfakcji, oglądając na ekranie fajerwerki i eksplozje.

Powiedzmy sobie też szczerze – choć Avalanche wspierane było przez potężnego Eidosa, niedawno wykupionego przez SCi (nota bene brawa za wychwycenie takiej perełki), budżet Just Cause na pewno nie może się równać z budżetem światowego bestselleru. Wydawałoby się, że w GTA Samuel L. Jackson, Mark Madsen czy Peter Fonda nie wnoszą zbyt wiele, ale Rockstar doskonale wiedział, dlaczego ich zatrudnia. Ze smutkiem stwierdzam, że do wystąpienia w Just Cause nie dał się namówić nawet Sean Connery, który przecież brał udział w filmie pod takim właśnie tytułem. Cóż, może uda się w kontynuacji, która – miejmy nadzieję – zostanie wydana, o ile produkcja Avalanche dobrze się sprzeda. Zagrzewam Was, abyście dali tej nadziei szansę realizacji i wyskoczyli w odpowiednim czasie ze stu złotych.

Dla takich widoków się żyje... I kupuje DżiForsy (albo Radeony, żeby nie było, że jestem podpłacony).

Przyznam się, że nigdy dotąd nie miałem dylematu, czy recenzowanej grze dodać (tudzież odjąć) jeden punkt procentowy, czy nie. Z jednej strony Just Cause nie jest grą wybitną, a tylko bardzo, bardzo (bardzo!) dobrą – chętnie dałbym jej więc 89%. Z drugiej jednak – znam osoby, które uważają Just Cause za jedną z najlepszych gier, jakie pojawiły się w tym roku... I jeśli się dłużej zastanowić, to tak jest! Świetnie wyglądająca, szybka, ostra, wybuchowa i pasjonująca... No to niech ma te 90%.

Piotr „UziLover” Żabnicki

PLUSY:

  • dynamika, grafika, muzyka, estetyka;
  • ogromny teren do zwiedzenia;
  • niesamowite starcia z użyciem broni palnej;
  • szeroki wybór pojazdów.

MINUSY:

  • nie będziesz miał czasu ich zauważyć.