Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 21 sierpnia 2006, 12:24

autor: Krzysztof Gonciarz

Shinobido: Way of the Ninja - recenzja gry - Strona 3

Twórcy serii Tenchu powracają, oferując nam realistyczny symulator bycia Ninja.

Wadą gry jest dość problematyczne sterowanie. Nasz bohater ma całkiem spory zasób akrobatycznych manewrów (w tym obowiązkowe bieganie po ścianach), ale ich egzekwowanie często utrudnione jest przez słabą pracę kamery oraz niedopracowaną mechanikę ruchów. Nawet po paru godzinach obycia z grą zdarzają się trudności przy wykonywaniu operacji niemal elementarnych. AI przeciwników jest nad wyraz przewidywalne i raczej nie zasługuje na traktowanie ze zbytnim respektem – jedyne, czego faktycznie należy unikać, to walka, zwłaszcza z wieloma wrogami jednocześnie. Operacja „ucieknij, odczekaj i powtórz” działa zawsze, z tym tylko zastrzeżeniem, że jeśli chcemy zgarnąć maksymalną nagrodę za zadanie, nie możemy sobie pozwolić na pozostawienie przy życiu żadnych świadków naszej obecności. Ciężko powiedzieć, na ile celowy to zabieg, ale pojedynki są wyjątkowo trudne w realizacji. Obie grywalne postacie (druga pojawia się po m/w połowie gry i nie uczestniczy w warstwie fabularnej, możemy ją wykorzystać tylko do regularnych zleceń) mają skąpy asortyment bojowych kombosów i nie mamy za bardzo jak rozwijać skrzydeł, jeśli przychodzi skrzyżować z kimś miecze.

Skakanie po dachach w klimatach anime Ninja Scroll.

Najbardziej daje się w Shinobido we znaki słaba oprawa graficzna. Bagienna kolorystyka wszystkich mapek (jest ich kilkanaście, pi razy oko) na których toczymy swe boje po pewnym czasie staje się męcząca i przygnębiająca, brakuje urozmaicenia i odrobiny życia w tym wszystkim. Mamy niestety nieodparte wrażenie kręcenia się w kółko po tych samych obszarach, tylko raz na jakiś czas przerywanego elementami czysto fabularnymi, w tym sympatycznymi cut-scenkami.

Bardzo dobrze, że zdecydowano się na dołączenie do gry oryginalnych, japońskich voice-overów. Bez nich gra wiele traci, o czym przekonać się możemy przełączając się w menu na głosy angielskie, swymi londyńskimi akcentami psujące cały ten misternie wydziergany, dalekowschodni klimat. Muzyka spełnia bardzo użytkową rolę, gdyż jej natężenie skutecznie informuje nas o aktualnym stopniu zagrożenia. Pod tym względem sprawdza się dobrze, natomiast w kwestiach estetycznych pozostaje raczej obojętna. Tradycyjne, japońskie instrumentarium nie może jednak do takiej gry nie pasować, więc trudno tu o jakąkolwiek krytykę.

Shinobido to gra dla wytrwałych – tych, którzy nie zniechęcą się raczej słabym pierwszym wrażeniem i dojdą w niej do interesującej głębi. Mamy tu świetną koncepcję przedstawienia wojny jako nieustannego ciągu zmian proporcji sił, na które sami swoimi decyzjami wpływamy. Nieliniowość do potęgi. Samych zakończeń mamy 4, a sposobów na dojście do nich – niezliczoną chyba ilość (choć to brzmi jak taki śmieszny wycinek z press releasa, hehe). Zważywszy, że pojedyncze ukończenie gry to kwestia przynajmniej kilkunastu godzin, jest to naprawdę kawał zabawy do przejścia. Pytanie tylko czy dobrej zabawy? Owszem, ale dla wybrańców. Tak jak bycie Ninja zresztą.

Krzysztof „Lordareon” Gonciarz

PLUSY:

  • nieliniowość;
  • swoboda wyboru zleceniodawców;
  • mnogość związków przyczynowo-skutkowych związanych z naszymi działaniami;
  • długi czas zabawy, 4 różne zakończenia;
  • motyw ogrodu-kryjówki;
  • japońskie głosy postaci.

MINUSY:

  • bardzo słaba grafika;
  • wtórność misji nie związanych z wątkiem fabularnym;
  • niewielka liczba map;
  • zawodna kamera;
  • powoli rozwijająca się fabuła;
  • uciążliwe sterowanie.