Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 18 lipca 2006, 08:57

autor: Marek Czajor

World Tour Soccer 2 - recenzja gry

Sequel niezłej piłki nożnej kontynuuje tradycje poprzednika. Sposób zabawy nieco odchodzi od tego, co oferują klasyki piłkarskie, ale 71 drużyn narodowych w ofercie to nie dym! No i można strzelić gola Frankowskim i obronić karniaka Dudkiem.

Recenzja powstała na bazie wersji PSP.

World Tour Soccer był jednym z tytułów startowych podczas ubiegłorocznej, wrześniowej premiery konsoli PSP w Europie. Jako, że był to pierwszy soccer na małą konsolkę Sony, trudno było o jakiekolwiek odniesienie czy porównanie do innych piłek, których po prostu nie było. Prawdą jednak jest, że gra obiektywnie zyskała uznanie w oczach graczy i recenzentów (średnie oceny na portalach – 7/10 punktów), choć nie była pozbawiona wad. Główne zarzuty dotyczyły inteligencji tak partnerów, jak i przeciwników. Umiarkowany sukces jednak wystarczył, by po kilku miesiącach pojawił się sequel gry, i to na kilku platformach sprzętowych.

Wewnętrzny deweloper Sony – London Studio nie zmienił kierunku, w którym podążał pierwszy World Tour Soccer. W kontynuacji nadal masz do czynienia z niezwykle efektowną, dynamiczną piłką, w której ograniczono realizm stawiając na grywalność. Dzięki temu z jednej strony ucieszy cię fakt zamieszczenia prawdziwych nazwisk piłkarzy w drużynach (licencja FIFPRO), możliwość zmian systemu gry zespołów oraz wymiany zawodników, mnogość technicznych zagrywek, efektowne robinsonady bramkarzy itd. Z drugiej strony jeśli męczy cię ta cała otoczka menadżersko-zarządcza, możesz po prostu włączyć pierwszy lepszy mecz pod ręką i równie przyjemnie cieszyć się rozgrywką.

Exhibition match to jedyny, rozgrywany na normalnych zasadach tryb gry. Klik! Klik! I do boju!

W World Tour Soccer 2 masz możność zmierzyć się z rywalami w czterech opcjach zabawy single player: exhibition match, play now, medal mode oraz world tour. Dwa pierwsze są to w zasadzie wprawki do dwóch następnych, głównych trybów gry. Niestety, żaden tryb nie umożliwia udziału w rzeczywistych turniejach, jak Mistrzostwa Świata, Mistrzostwa Europy czy chociaż Puchar Konfederacji. W zamian masz do wygrania kupę innych, fikcyjnych pucharów i medali, na które, jeśli będziesz dobry, miejsca w domu ci nie starczy.

Jeśli masz ochotę na szybki, niezobowiązujący meczyk i na dodatek jesteś fanem tradycyjnej piłki kopanej, powinieneś uruchomić exhibition match. Teraz tylko szybki wybór drużyny, jednego z czterech dostępnych poziomów trudności, długości meczu, rodzaju stadionu oraz kilku drobiazgów i już możesz przenieść się na murawę. Składy zespołów i ich ustawienia wyświetlają się podczas wczytywania danych, nie musisz więc się przez nie przedzierać. Oczywiście, jeśli chcesz dokonać korekt na którejś z pozycji, możesz to uczynić pauzując grę.

Exhibitiom match jest jedynym trybem rozgrywki, w którym obowiązują książkowe zasady gry w piłkę nożną. Twoim zadaniem jest po prostu strzelić więcej goli niż przeciwnik, a sposób i styl, w jakim to uczynisz, jest twoją sprawą. Inaczej sprawa ma się z pozostałymi opcjami zabawy. Polegają one bowiem na toczeniu pojedynków wedle ściśle określonych zasad (game rules) i tylko trzymanie się tych zasad jest gwarantem sukcesu. Niejednokrotnie nie będziesz musiał nawet wygrywać meczów, by osiągnąć sukces. O co w tym wszystkim chodzi? I w tym momencie dochodzimy do wyzwań.

W meczach z kelnerami bez trudności możesz przejść jednym zawodnikiem całe boisko i strzelić gola. Ale spróbuj załatwić w ten sposób Brazylię!

Wyzwaniem (challenge) nazywany jest zbiór reguł, według których musisz grać, by wygrać. Jeśli postępujesz w zgodzie z nimi, otrzymujesz w nagrodę punkty, jeśli nie, punkty są ci ujmowane. Do osiągnięcia zwycięstwa potrzebujesz określonej ilości punktów i to one decydują o twojej wygranej, nie gole. Nawet mnóstwo bramek nie gwarantuje ci pokonania przeciwnika, jeśli je strzelisz niezgodnie z zasadami danego challenge’a. Przykładowo: w wyzwaniu all rounder musisz wymienić podania między wszystkimi swoimi zawodnikami, nim zaatakujesz bramkę rywala. Jeśli pominiesz w „klepce” choć jednego własnego piłkarza, to nawet jeśli zdobędziesz gola, nie dostaniesz za niego punktów i nie zostanie on nawet uznany! Zasady, drogi panie, zasady – trzeba je koniecznie przestrzegać.

W grze zawarto w sumie dziesięć zróżnicowanych wyzwań. Z ciekawszych warto wymienić grę z ograniczonym czasem na oddanie strzału, walkę w dziewiątkę przeciwko jedenastce przeciwnika, potyczki w określonych strefach boiska). Jeśli grałeś w poprzednią część gry, poczujesz się jak w domu uruchamiając classic challenge (coś dla miłośników koronkowych akcji z dużą liczbą podań). Jak już wspomniałem, warunkiem zaliczenia wyzwania jest zdobycie wymaganej liczby punktów. Możesz osiągnąć trzy pułapy punktowe: na brązowy, na srebrny i na złoty medal. W praktyce wystarczy zahaczyć o brąz, by zaliczyć bieżący mecz i odblokować następny.

Wszystkie tryby w World Tour Soccer 2 (poza exhibition match) wykorzystują w rozgrywkach omówione wyżej wyzwania. Play now polega na szybkiej, niezobowiązującej potyczce z komputerowym rywalem. Wszystko tutaj dobiera losowo maszyna: twój team, drużynę przeciwnika, stadion oraz wyzwanie do spełnienia. Kolejny tryb – Medal mode jest już bardziej skomplikowany. Polega na walce o mistrzostwo w każdym z challenge’ów. Nie jest to łatwe, bowiem polega na pokonaniu ośmiu kolejnych, coraz lepszych przeciwników. Przed każdym meczem możesz wybrać dla siebie zespół, ale tylko z bazy drużyn, które odblokowałeś sobie wcześniej dobrą grą.

Ponad 70 drużyn narodowych z rzeczywistymi składami i ustawieniami. Brzmi ładnie, ale żeby odblokować je wszystkie, czeka cię wiele godzin męczarni.

Bodaj najciekawszym trybem jest world tour. Są to mistrzostwa pięciu kontynentów, w trakcie których testujecie umiejętności kluczowych drużyn narodowych na danym lądzie. Jeśli rozłożycie na łopatki odpowiednią liczbę rywali, przychodzi wam się zmierzyć z kontynentalną drużyną najlepszych gwiazd (All Stars). Po zasłużonej wygranej otrzymujecie okazały puchar, ściskacie grabkę prezesa i przenosicie do innej części świata. Po wytarciu wszystkich zakamarków globu odblokowujecie sobie możliwość wzięcia udziału w Mistrzostwach Świata z udziałem najlepszych drużyn. Niestety, tak jak w poprzednich trybach, nie macie możliwości zabawy w turnieju według „czystych” piłkarskich zasad. Znowu zwycięstwa uzależnione są od waszych zdobyczy punktowych.

Wszystkie 71 dostępnych w grze drużyn opisanych zostało na pięciogwiazdkowej skali. Maluczcy świata piłkarskiego posiadają jedną lub dwie gwiazdki, najlepsi – cztery lub pięć. Im lepsza drużyna, tym szybsi i lepsi technicznie są jej zawodnicy, lepiej wykonuje stałe fragmenty i ma więcej odbiorów. Warto podkreślić, że w grze (nie w życiu!) bardzo dobrze prezentuje się nasza narodowa jedenastka. Polacy mają aż cztery gwiazdki i jako własna drużyna bardzo przyjemnie się prowadzą, a jako przeciwnik wyciskają z człeka siódme poty. Niestety, by móc się pobawić Orłami Janasa, musicie się sporo namęczyć. Są dopiero osiągalni po przejściu sporego szmatu gry i odblokowaniu odpowiedniego trybu. Powodzenia.

Czas na wspomnienie o sterowaniu zawodnikami w meczach. Rozgrywka tak, jak wspomniałem już na początku, łączy umiejętnie elementy realizmu z grywalnością. Wachlarz ruchów i zachowań piłkarzy jest bardzo zbliżony do standardów znanych z serii Pro Evolution Soccer czy FIFA. W ataku pod przyciskami macie strzał, podanie po ziemi, przerzut górą i wypuszczenie w uliczkę. Możecie dryblować przy pomocy trzech rodzajów „kiwek”, a także w razie czego zasymulować faul efektownym padem. To ostatnie (w odróżnieniu od kabaretu znanego z telewizji) jest niezwykle trudne, gdyż sędzia jest mądry jak Salomon, trudny do oszukania i większość wymuszeń fauli karze od razu żółtą kartką.

GOL!!! Frank Lampard właśnie dorzucił 500 punktów do twojej puli.

W defensywie autorzy zastosowali również utarte schematy zachowań. Zawodnicy mogą wykonać jeden z trzech rodzajów wślizgów, przy czym tradycyjnie – im skuteczniejszy, głębszy wślizg, tym większe ryzyko zmasakrowania nóg przeciwnika i łyknięcia kartonika od arbitra. Bramkarz broni automatycznie (poza rzutami karnymi), a jego skuteczność uzależniona jest od statystyk, jakimi jest opisany. Podsumowując: sterowanie własnymi zawodnikami tak w ofensywie, jak i w defensywie nie nastręcza większych problemów i zapewnia pełną kontrolę nad sytuacją na boisku. No, może prawie pełną. Jest jeden feler: przy automatycznym przełączaniu się między zawodnikami częstokroć włącza się nie ten bolek, co trzeba (a najczęściej trzeba, by włączył się najbliższy piłki). Poza tym jednym niedociągnięciem sterowanie jest ok.

Podczas gry ze słabym przeciwnikiem, po nabraniu odpowiedniej wprawy możesz przebiec jednym zawodnikiem z piłką przez całe boisko i strzelić gola. Wystarczy tylko umiejętnie zastosować kombinację dryblingu, przyspieszania i nagłej zmiany kierunku biegu, a wymanewrujesz wszystkich rywali. Dużym ułatwieniem jest fakt, że w odróżnieniu do choćby serii Pro Evolution Soccer piłka klei się do nogi zawodnika. Na wyższych trudnościach nie ma tak już łatwo: przeciwnik błyskawicznie atakuje wślizgiem, podwaja krycie i gdy trzeba, kopie po kostkach. Dlatego rywalizacja przeciw najlepszym drużynom ma sens dopiero wtedy, gdy opanujesz płynnie sterowanie i zaczniesz grać zespołowo.

Każda reprezentacja ma na tyle dużą ławkę rezerwowych, że możesz sobie wybrać do składu tych piłkarzy, którzy ci odpowiadają. W trakcie meczu po wciśnięciu pauzy i wybraniu opcji team management zamieniasz się w trenera/menadżera drużyny: zmieniasz ustawienia, modyfikujesz skład, przyporządkowujesz wybranym zawodnikom określone funkcje na boisku itd. Jeśli tylko lubujesz się w przeglądaniu i analizie przeróżnych statystyk, to powinieneś być zadowolony, gdyż tych w team management nie brakuje. Każdy piłkarz jest wszechstronnie opisany pod względem możliwości fizycznych, technicznych, a nawet umysłowych (np. opanowanie, szybkość podejmowania decyzji czy przegląd pola akcji).

Powtórki akcji i animacje radości zawodników stoją o klasę wyżej od grafiki w samej grze.

Graficznie trudno przyczepić się do czegokolwiek w World Tour Soccer 2. Najsłabsze są chyba stadiony. Murawa wszędzie wygląda identycznie (odcień plus sposób skoszenia), a trybuny – mimo niemrawych błysków fleszy i kilku świec dymnych – sprawiają wrażenie wielobarwnej tapety na ścianie. Figurki piłkarzy wyglądają o niebo lepiej (na najbliższym ustawieniu kamery), są duże, wyraźne, ładnie animowane i oteksturowane. Autorzy zadali sobie sporo trudu, by największe gwiazdy piłkarskie były choć odrobinę podobne do swoich rzeczywistych odpowiedników. W przypadku Drogby, Eto czy Savioli może im się i udało, ale takiego Frankowskiego to i po dwóch piwach nadal nie rozpoznaję.

Oprawa dźwiękowa gry wzbudza we mnie mieszane uczucia. Jedynym w zasadzie pozytywnym akcentem jest głos komentatora. Może nie jest zbyt wylewny w słowach, ale przynajmniej mówi o tym, co się rzeczywiście dzieje na boisku i operuje konkretnymi nazwiskami piłkarzy. Nie spisują się natomiast kibice na trybunach: dopingują słabo, jednostajnie i na dodatek bez względu na nację wyśpiewują to samo. Tak samo drętwa jest muzyka, występująca w menu – autorzy powinni byli zamieścić coś dynamicznego, zagrzewającego do boju, a nie zawodzenia nieszczęśliwej kobiety. Na szczęście w trakcie meczów ten koszmarek się wyłącza.

Rozgrywka wieloosobowa umożliwia zabawę w maksymalnie cztery osoby. Jeśli masz chętnych do gry wokół siebie, włącz tryb ad hoc, jeśli nie – połącz się z miłośnikami World Tour Soccer 2 poprzez punkt dostępowy (tryb infrastructure) i dołóż jakimś bubkom z zagranicy, choćby z Niemiec. Pamiętaj, że tylko gospodarz (host) stołu może ustalać warunki rozgrywki: długość meczu, rodzaj stadionu, sposób dokańczania nierozstrzygniętych pojedynków itd. Gracze mogą z sobą chatować, a także na bieżąco przeglądać online’owe rankingi najlepszych. Jeśli twój kumpel chciałby podszlifować trochę swoje umiejętności a nie ma swojej kopii gry, wyślij mu demo z twojego PSP – służy do tego opcja game sharing.

Stadiony w Afryce mają zwieńczenia dachowe ze słomy?! Buahahahaha!

World Tour Soccer 2 jest sympatycznym, wciągającym tytułem. Jeśli nie zależy ci na udziale w prawdziwych turniejach, a tradycyjne zasady gry już ci się przejadły, to jest to wymarzony soccer dla ciebie. Idea realizacji wyzwań i zabawy według zróżnicowanych, czasami dość dziwnych reguł wnosi świeży powiew do dość skostniałego gatunku. Z drugiej jednak strony – nie każdemu musi się podobać takie podejście do tematu. Jako, że na PSP masz do wyboru kilka piłek, w tym bardzo renomowane Pro Evolution Soccer 5 i 2006 FIFA Football Word Cup, nie musisz się martwić o to, że nie będziesz miał w co grać. Z mojej strony głośne „tak” dla World Tour Soccer 2.

Marek „Fulko de Lorche” Czajor

PLUSY

  • możliwość gry według tradycyjnych lub specjalnych zasad
  • ponad 70 drużyn narodowych z prawdziwymi nazwiskami piłkarzy
  • wiele medali i trofeów do zdobycia

MINUSY

  • brak rzeczywistych, znanych z telewizji rozgrywek Mistrzostw Świata lub chociaż Europy
  • szwankujące automatyczne przełączanie między zawodnikami
  • drętwa muzyka i przyśpiewy kibiców
World Tour Soccer 2 - recenzja gry
World Tour Soccer 2 - recenzja gry

Recenzja gry

Sequel niezłej piłki nożnej kontynuuje tradycje poprzednika. Sposób zabawy nieco odchodzi od tego, co oferują klasyki piłkarskie, ale 71 drużyn narodowych w ofercie to nie dym! No i można strzelić gola Frankowskim i obronić karniaka Dudkiem.

Recenzja gry TopSpin 2K25 - Iga Świątek nie udźwignie sama całej tej produkcji
Recenzja gry TopSpin 2K25 - Iga Świątek nie udźwignie sama całej tej produkcji

Recenzja gry

Wielki był mój smutek spowodowany tym, że po premierze Top Spina 4 w 2011 roku nie doczekałem się nigdy Top Spina 5 (a czekałem całe 13 lat). Dzisiaj zaś dostałem TopSpin 2K25 i… sam nie wiem, co o nim myśleć.

Recenzja EA Sports FC 24 - nowa nazwa i (prawie) nowa gra
Recenzja EA Sports FC 24 - nowa nazwa i (prawie) nowa gra

Recenzja gry

EA Sports FC 24 to duchowy spadkobierca serii FIFA, który na każdym kroku stara się podkreślać swoją odmienność od poprzednich odsłon serii. Nie jest to jednak rewolucja, EA Sports nie wywróciło gry do góry nogami – i dobrze.