Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 18 kwietnia 2001, 17:39

autor: Bolesław Wójtowicz

Amerzone: Testament Odkrywcy - recenzja gry - Strona 4

„Zdradził swoją kobietę, swoje ideały i ludzi, którzy mu zaufali. Naraził się na pośmiewisko, hańbę oraz zapomnienie. Czy starczy ci sił, by udać się w podróż do Zapomnianej Krainy i uczynić by mieszkańcy Amerzone znów zobaczyli w powietrzu białe ptaki?”

Wczoraj dostałem list z Polski. Mój dobry znajomy donosił mi, że dzięki tamtejszej firmie „CODA” gra opowiadająca o moich przygodach ukazała się na ich rynku. Co prawda byłem zdziwiony kogo może tam interesować moja historia, ale jak się dowiedziałem polski rynek gier komputerowych rozwija się prężnie i warto w niego inwestować. Cóż, biznes. Gra została wydana w języku zrozumiałym dla mieszkańców tego pięknego kraju nad Wisłą, dlatego też poprosiłem znajomego o garść wrażeń na temat tłumaczenia i wykonania.

Napisał mi, że wszystko zostało dokładnie przetłumaczone, zwłaszcza spora ilość tekstu, zawartego w listach i notatkach Valembois, z zachowaniem jego stylu pisania i sposobu wyrażania się. Jedyne, do czego miał pewne zastrzeżenia, to niezbyt trafiony dobór głosów. O ile do faktu, że brzmią one zbyt cicho w stosunku do ścieżki dźwiękowej i czasami trzeba się mocno wsłuchiwać w to co mówi dana postać, po pewnym czasie można się przyzwyczaić, o tyle staruszek przemawiający głosem dwudziestolatka, trochę razi, mimo, iż słychać, że aktorzy się starali. Ale cóż, to tylko wrażenia mojego znajomego. Ogólnie uznał, że lokalizacja została wykonana bardzo dobrze i na pewno ułatwi przejście gry osobom mniej biegłym w językach innych niż polski.

Czas podsumować to wszystko co napisałem powyżej i zebrać w całość wszystkie wrażenia jakie odniosłem po zapoznaniu się z produktem „Microids”. Kiedy przyszli do mnie po raz pierwszy, nie wierzyłem, że im się uda stworzyć grę komputerową w której zdołają opowiedzieć moją przygodę. Ale teraz zmieniłem zdanie. Wykonali rzeczywiście wspaniałą pracę i chwała im za to. Naprawdę ciekawą opowieść okrasili cudowną grafiką i oprawą dźwiękową oraz dodali szczyptę niezbyt trudnych, ale niesamowicie ciekawych i wciągających zagadek. Czyż trzeba czegoś więcej?

Ja na pewno jeszcze nieraz wrócę do Amerzone.

Bolesław „Void” Wójtowicz