Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 25 lipca 2006, 10:01

autor: Krzysztof Gonciarz

Forbidden Siren 2 - recenzja gry - Strona 4

Hello, co my tu mamy? Forbidden Siren 2. Survival horror jakiś – cool. Dzieło twórcy Silent Hilla – wow! Nie ukaże on się w Stanach, gdyż wydawca założył, że i tak by się tam nie sprzedał – Wooow!!

Za pewną wadę uznać można stosunkowo niewielką liczbę map, na których toczą się nasze przygody. Różne epizody, o różnym czasie, z wykorzystaniem różnych bohaterów, rozgrywają się bowiem na, nie wiem, kilkunastu, może dwudziestu różnych fragmentach wyspy. To niewiele, nawet mimo faktu, że za każdym razem zmuszeni jesteśmy do kroczenia nieco inną drogą, z akcentem na inne okolice. Backtracking w takiej nieco bardziej osobliwej postaci, ot co. Pewnym pocieszeniem może być jedynie fakt, że świadomość orientacji w terenie bardzo pomaga walczyć z wszechogarniającym, dołującym klimatem.

Związku serii FS z legendarnymi Silent Hillami dopatrzyć można się przede wszystkim w kwestii graficznej. Ten szaroburoczerwony filtr na ekranie, to poczucie otaczającego nas brudu i beznadziei, nie można się pomylić – in my restless dreams, I see that town. Oprawa wizualna jest świetna i idealnie dopasowana do nastroju (brak GUI jak zwykle fachowy). Odrobinę przesadzono tylko z poziomem ciemności. Korekcja ustawień telewizora to niekiedy jedyna opcja, żeby się w tym wszystkim połapać. Poza tym, szczególną uwagę zwrócić należy na fotorealistyczne (głupie słowo) postacie. Ta mimika! Nigdy w grach nie widziano tak rozdziawiających japę ze strachu bohaterów, no aż serce się kraje momentami.

Na poszczególnych poziomach często towarzyszy nam druga postać – niestety, zazwyczaj nie grzesząca AI.

Oprawa muzyczna jest bardzo oszczędna w środkach, głównie panuje tu jazzowa zasada „gramy ciszą”. I dobrze. Klops z farszem wychodzi za to w temacie głosów postaci. Są one na poziomie filmów klasy B, nisko budżetowe, nieprzekonujące, złe. Nie ma co dopatrywać się celowości w tym zabiegu, po prostu postanowiono przyciąć tutaj koszty, przez co zamiast normalnych aktorów, gracze z Europy dostają japońskich amatorów, którzy bezskutecznie próbują dukać efektowną angielszczyzną. Mocno dyskusyjne rozwiązanie, rzutem na taśmę uratowane przez dołączenie do gry opcji przełączenia się na oryginalne, japońskie voice-overy – zdecydowanie zalecane przez polskie stowarzyszenie stomatologów i dentystów, cokolwiek to jest.

Ukończenie trzonu gry zajmuje ponad 20 godzin, a zabawę z wątkami pobocznymi i unlockables ciągnąć można jeszcze przynajmniej z 10. Dużo! Jak na survival horror, bardzo dużo. A jest to tylko jeden z czynników przemawiających za wyjątkowością tej produkcji. Dla ludzi lubiących grozę z wysokiej półki, bagienną kolorystykę, ciężki klimat – jest to pozycja po prostu idealna. Resident Evil 4 to bajeczka dla grzecznych dzieci; Forbidden Siren 2 to gra dla tych, dla których przeżyciem pokoleniowym było skończenie drugiej części Silent Hilla. Idealna zabawa na lato, co by ten cukierkowy klimat wakacji odrobinę stonować czymś przygnębiającym.

Krzysztof „Lordareon” Gonciarz

PLUSY:

  • „macierz poziomów”;
  • sightjacking;
  • bardzo ciężki klimat;
  • wielowątkowa, skomplikowana fabuła;
  • przebłyski nieliniowości.

MINUSY:

  • różne, drobne wpadki techniczne;
  • amatorskie głosy w angielskiej ścieżce dźwiękowej.