Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 4 lipca 2006, 12:53

autor: Krzysztof Gonciarz

Hitman: Blood Money - recenzja gry - Strona 3

Hitman wraca i ku naszemu zaskoczeniu ma się lepiej niż kiedykolwiek. Chcesz zarobić trochę krwawej forsy?

Ukończenie każdej misji wiąże się z kilkoma ciekawymi atrakcjami. W pierwszej kolejności nasze dokonania zostają ujęte w formie artykułu w gazecie, sprytnie generowanego na podstawie statystyk liczby trupów, strzałów itd. „Widać, że to była robota zawodowca. Wystrzelił on tylko 8 kul, a padło 7 trupów.” – takie rzeczy. Poza tym, sposób wykonania zadania bardziej już praktycznie wpływa na stan naszego konta. Im lepiej i „czyściej” się z nim uporamy, tym więcej pieniędzy dostaniemy za zlecenie. Dodatkowe wyczyny, jak np. odzyskanie naszego firmowego garnituru (jest zostawiany na miejscu, w którym przywłaszczamy sobie uniform ogłuszonego strażnika) również są dodatkowo premiowane. Nowością w stosunku do poprzednich części jest wskaźnik „rozpoznawalności”, który rośnie ilekroć decydujemy się na mniej finezyjne rozwiązania i urządzamy popisową strzelaninę z mnóstwem świadków. Gdy jej wartość zbytnio urośnie (jest przenoszona pomiędzy misjami), spore będą szanse, że ktoś rozpozna nas, nawet gdy nie będziemy robić na jego oczach niczego podejrzanego. Sposobem na zmniejszenie tego parametru jest opłacanie świadków. Zwolennicy siłowych rozwiązań mogą poczuć się tu nieco dyskryminowani, ale cały ten patent ma właśnie na celu zmobilizowanie do stosowania ambitniejszych sposobów dokonywania zamachów.

Gazety rozpisywać się będą o naszych dokonaniach.

47 jak zawsze ma do dyspozycji swój standardowy zestaw małego odkrywcy: żyłkę do duszenia, strzykawki z trucizną i środkiem paraliżującym oraz kilkanaście rodzajów giwer (wybieranych przed rozpoczęciem etapu). Zabawa bronią palną nie jest tu jakoś szczególnie przyjemna, generalnie najlepiej jest jej unikać, kiedy tylko się da. O wiele więcej satysfakcji daje śmiertelne zgruchotanie kręgów szyjnych szybkim szarpnięciem nylonowego kabelka. Łysy nie jest oczywiście bezbronny w walce wręcz – jego szeroki asortyment uderzeń, popchnięć, szarpnięć i łamań (czasami aż usta wykrzywiają się w niesmaku na dźwięk trzeszczących chrząstek nosowych przeciwników) pozwala poczuć się pewnie w każdej sytuacji. Ani przez moment nie dopuszczamy do siebie wątpliwości co do faktu, że oto sterujemy najbardziej niebezpiecznym mordercą na ziemi.

Sterowanie na Dualu zostało opracowane nadzwyczaj wygodnie i aż dziw bierze, że zawdzięczamy tak wiele tak niewielu – przyciskom (hyhy). Większość czynności wykonujemy trójkątem, kółkiem oraz krzyżykiem, gdyż ich funkcje zmieniają się w zależności od miejsca w którym stoimy (co uwidocznione jest w lewym-górnym rogu ekranu). Kwadrat odpowiedzialny jest za wejście do inwentarza (przytrzymany) lub za wyjmowanie/chowanie broni (pacnięty). Bardzo funkcjonalna jest mapa (L2), której przydatność zmniejszana jest jednak wraz z kolejnymi poziomami trudności. Te ostatnie związane są także ze zmiennym AI przeciwników oraz dostępem do wskazówek ze strony centrali. Gwarantem replayability w Blood Money jest sama konstrukcja poziomów, z definicji sugerująca kilkukrotne podchodzenie do sprawy. Extrasów nie mamy tu prawie wcale, choć pomiędzy misjami możemy zarobione pieniądze pożytkować na upgrade’y uzbrojenia.