Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 4 lipca 2006, 12:53

autor: Krzysztof Gonciarz

Hitman: Blood Money - recenzja gry - Strona 2

Hitman wraca i ku naszemu zaskoczeniu ma się lepiej niż kiedykolwiek. Chcesz zarobić trochę krwawej forsy?

Choć całość historii potrafi wciągnąć, głównym czynnikiem, który wynosi Blood Money ponad przeciętność jest konstrukcja poszczególnych poziomów. Każda z 13 kolejnych misji jest na swój sposób inna, wymaga odrobinę innego podejścia i koncepcji. Jak wiadomo, pełnimy tu rolę płatnego zabójcy. W większości przypadków celem misji jest więc usunięcie konkretnej osobistości i sprawne zbiegnięcie z miejsca zbrodni. Otwartość formy jest tu jednak znamienna i już na pierwszy rzut oka zachęca do kilkukrotnego próbowania swoich sił, celem znalezienia wyjść najbardziej efektownych i optymalnych. Praktycznie każde zadanie możemy wykonać urządzając masową rzeź niewinnych (oczywiście i tak trzeba to robić z głową), umiejętnie wybijając np. wszystkich strażników opery. Nie o to jednak w tym chodzi. Najbardziej satysfakcjonujące i ciekawe jest pełne pozorowanie wypadków, wykorzystanie wszystkich okoliczności, które mogą zatuszować naszą obecność w okolicy. Po co dusić ofiarę, skoro możemy poczekać w ukryciu, aż wyjdzie ona na balkon i wtedy kulturalnie „pyrgnąć” ją przez balustradę? Jak zabić występującego na scenie w sali pełnej ludzi aktora? A może wykorzystać do tego scenę, w której inna postać mierzy do niego z pistoletu? Jeśli chcemy mieć swobodny dostęp do danego fragmentu mapy, musimy zdobyć odpowiedni strój – a to z kolei wymaga wypatrzenia strażnika lub robotnika, który oddali się na pewien czas od grupy i umożliwi nam ciche potraktowanie go strzykawką ze środkiem paraliżującym. Pomysłów jest tu co niemiara i ambitni będą mieli kupę zabawy w związku z odszukiwaniem wszystkich tych niekonwencjonalnych zagrywek.

Najnowszy trend w grach TPP – ujęcia z kilku kamer jednocześnie. Wskazywanie jego źródeł już się nam znudziło.

Po mapkach mamy pełną swobodę poruszania się – żadnych waypointów, żadnego łopatologicznego prowadzenia za rękę. Musimy samodzielnie obejść całe dostępne terytorium i nie spiesząc się wypatrzyć wszystkie możliwości zbliżenia się do ofiary, po czym wybrać tę najlepszą. Blood Money jest zdecydowanie grą dla cierpliwych. W odróżnieniu od masy innych gier TPP (nawet tych ambitniejszych, vide Splinter Cell), sporo czasu schodzi nam tu na przygotowaniu do właściwej akcji. Im wyższy poziom trudności, tym staranniejsi musimy być w działaniu. Umiejętności celowania, wyboru broni itp. są tutaj na bardzo dalekim planie w stosunku do wartości informacji na temat tego „gdzie” i „kiedy” się udać. Na ile komu to odpowiada – jego sprawa. Obiektywnie jednak patrząc, jest to rozwiązanie bardzo wartościowe z punktu widzenia ostatecznej oceny gry.