Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 5 lipca 2006, 12:15

autor: Maciej Kurowiak

Kingdom Hearts II - recenzja gry - Strona 2

Jeśli ktoś zna Japończyków i ich skłonności do robienia z pozoru nawet najprostszych wątków istnego kogla-mogla, to powinien zdawać sobie sprawę, z czym mamy do czynienia w KHII. Liczba nowych postaci, wydarzeń i wątków jest ogromna.

Grę rozpoczynamy w Traverse Town sterując niejakim Roxasem, którego paczka konkuruje z gangiem Seifera. Jak to w grach Square bywa, wszystko wywraca się do góry nogami, a Sora i jego dwóch przyjaciół znów ruszają ratować rozmaite światy, spotykać starych i nowych przyjaciół, i stoczyć ostateczną walkę ze Złem. Jeśli ktoś spodziewał się nowych lokacji, rozbudowanych plansz, wędrowania i poszukiwania, wykonywania rozmaitych zadań czy wreszcie interesujących walk... bardzo się niestety zawiedzie. Kingdom Hearts II od strony rozgrywki jest regresem w porównaniu z tym, co mogliśmy zobaczyć w poprzedniej części. Zacznijmy jednak od początku.

Pierwsze, co rzuca się w oczy, to znacznie mniejsze lokacje (wyjątkiem jest Traverse Town) – niektóre ograniczają się do jednej czy dwóch malutkich plansz. Oczywiście nie można powiedzieć, by wcześniej były one specjalnie rozbudowane, ale tutaj po prostu nie ma gdzie wędrować. Kolejna sprawa to walka, która przeszła pewną metamorfozę, ale niestety autorzy nie skorzystali z potencjału nowych dostępnych umiejętności. Jest ich wprawdzie kilka razy więcej niż w poprzedniej części, ale tak naprawdę używamy ich w bardzo ograniczonym zakresie. Nie są one po prostu potrzebne.

Wprowadzono też znany chociażby z klasycznego już Shenmue czy God of War element klawiszowej mini-gry. Kłopot w tym, że jeśli sterując Kratosem musieliśmy naciskać rozmaite kombinacje, to już Sorze wystarczy jedynie sam trójkąt. Jakby tego było mało, nie musimy go nawet wykorzystywać w odpowiednim momencie – wystarczy, że dusimy w niego bez przerwy i w końcu zmieścimy się w krótkiej chwili przeznaczonej na wciśnięcie przycisku. Walka z większością stworów ogranicza się do bezmyślnej młócki, podczas której najbardziej skomplikowaną czynnością jest zażycie lekarstwa. Świetnie ilustruje to epicka, choć prosta bitwa, w której zadaniem Sory jest pokonanie tysiąca (!) przeciwników. Oczywiście są w grze potwory, z którymi starcie nastręczy sporo trudności, ale odniesienie sukcesu będzie raczej kombinacją szczęścia i zręczności niż jakiejkolwiek taktyki. Pamiętacie mini-gry czy dodatkowe zadania w części pierwszej? Tutaj wprawdzie nie musimy szukać pogubionych dalmatyńczyków, choć rozklejanie plakatów czy pakowanie prezentów nie należą do najbardziej porywających czynności.

Donald jak zwykle w opałach.

Był w części pierwszej element najbardziej krytykowany, przygotowany niechlujnie i po macoszemu – chodzi mianowicie o podróż Gummi-statkiem. Nie dość, że sama idea sprawiała wrażenie doczepionej na siłę i nonsensownej, to na dodatek graficznie prezentowało się to wszystko nie lepiej od najsłabszych produkcji na PSX-a. Tym razem autorzy się przyłożyli i mamy do czynienia z całkiem przyzwoitą strzelaniną z niższej półki, zrobioną w stylu Panzer Dragoon. Ot statek leci, a my sterujemy celownikiem i naciskamy spust. Trudno powiedzieć, komu będzie się chciało bawić w edycję pojazdu i doczepianie rozmaitych części, ale trzeba uczciwie odnotować znaczącą poprawę tego elementu gry.

Taka liczba wad skreśliłaby z listy hitów niemal każdy sequel, ale nie Kingdom Hearts II. Udane połączenie światów Square i Disney’a, duża liczba znanych postaci czy naprawdę porywająca i bardzo emocjonująca fabuła są w stanie zatrzeć wszelkie złe wrażenie. Już sama możliwość uczestniczenia w turnieju i stoczenia pojedynku z czarodziejem Vivi będzie niezapomnianym przeżyciem, a to tylko jeden rodzynek z tortu, jaki przyszykowali nam mistrzowie ze Square. Spotkamy też stosunkowo nowe postacie z uniwersum Disney’a, w tym Mulan i znanego z Piratów z Karaibów, kapitana Jacka Sparrowa.