Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 16 czerwca 2006, 13:53

autor: Dawid Mączka

War on Terror - recenzja gry - Strona 2

Akcja toczy się w 2008 roku. Po 11 września terroryzm rozkwitł. Kraje całego świata postanowiły połączyć siły i stworzyć wspólną organizację do walki z terrorystami – WOFOR.

Cele misji są dość zróżnicowane, czasami trzeba doprowadzić cysternę do samolotu, czasami porwać prezydenta, jednak twórcom nie udało się przełamać tradycji (czyt. jest nudno) i praktycznie każda misja rozpoczyna się od zajęcia punktu kontrolnego i wezwania posiłków. Dopiero potem przystępujemy do wykonywania dalszych rozkazów, czyli likwidowania wszystkiego, co spotkamy na swej drodze.

Zacznijmy od tego, że interfejs graficzny gry został źle przemyślany, wszystkie panele, mimo iż wyglądają całkiem przyzwoicie i oddają klimat gry, to są mało praktyczne, a dokładniej zbyt duże i zasłaniające znaczną część pola walki. Oczywiście ktoś pomyślał o tym, by każdy panel móc zminimalizować, ale wtedy tracimy możliwość ciągłego obserwowania statystyk czy mapy. Wydaje mi się, że programiści powinni raczej stworzyć coś mniejszego a bardziej praktycznego. Oni jednak wybrali inną drogę. Podczas misji wszystkie dodatkowe cele zostają dodane do odpowiedniej zakładki, szkoda że nie wyświetlają się jako napis podczas gry, bo czasami w ferworze walki (a przynajmniej na początku gry) zapominamy tam zajrzeć i tracimy cenne punkty.

Znaczna część powstających ostatnimi czasy wojennych strategii (a dokładniej RTWG) nie ma w sobie krzty taktyki. Teraz liczy się jedynie to, by uderzyć całym oddziałem frontalnie na linie obrony przeciwnika i „jakoś sobie radzić” eliminując silniejsze jednostki, a słabsze zostawiając na koniec. Niszczy to całą ideę gry i podobnie jest w przypadku WoT. Początkowo próbowałem bawić się w taktyczne rozgrywanie misji, zachodzenie od tyłu, ale w pewnym momencie zorientowałem się, że moje działania są bezcelowe. Lepiej zebrać oddział składający się wyłącznie z samych czołgów i frontalnie uderzyć przeciwnika, który z powodu słabej sztucznej inteligencji nie spróbuje zajść nas od tyłu. Mało tego, przeciwnik będzie na nas nacierał nawet w momencie, gdy to my będziemy kontrolować sytuację. No cóż, już dawno straciłem nadzieję w to, że spotkam RTWG z dobrą AI. Podczas samej walki także zdarzają się dość dziwne sytuacje. Fakt iż Mudżahedin (jednostka w grze) wystrzeliwuje ze swojego RPG-9 rakiety większe niż on sam, a które wyglądają tak samo jak te wystrzeliwane przez pojazdy, rysuje już pewien typ zabawy. Zabawy w drażnienie recenzenta czy gracza, który wydał ciężko zarobione pieniądze na grę.

Kto by nie chciał mieć takiej bryki...?

Każda jednostka zdobywa doświadczenie podczas walki, co wpływa na jej umiejętności, lecz na specjalną poprawę efektywności działania nie ma co liczyć. Ot trochę łatwiej się nimi gra, jednak jakoś nie odczułem specjalnej różnicy miedzy nimi, a podstawowymi jednostkami. Każdy wojak ma także pewne specjalne umiejętności, podkładanie min czy atak z moździerza. Czołgi mogą na przykład użyć generatora dymu, który sprawia że sztuczna (bardzo) inteligencja ma jeszcze większe problemu z nacieraniem na nas. W grze (standardowo w produkcjach Monte Cristo) występują bohaterowie, których od reszty oddziału odróżnia większa wytrzymałość i fakt, iż często śmierć tego jednego dowódcy kończy naszą misję.

Na plus trzeba zaliczyć panom z Monte Cristo fakt, iż można wykorzystać każdy samochód czy wejść do każdego budynku mieszkalnego – szkoda jednak, że nie można o niego walczyć jak w Codename Panzers. Czy jednak to jest najważniejsze w strategii? Wydaje mi się, że nie. Częstym problemem gry są przekłamania graficzne. Mimo, iż cała gra opiera się na zmodyfikowanym silniku Walker Mark 3 i wygląda całkiem przyzwoicie, to po pierwsze trzeba mieć naprawdę mocny sprzęt, by cieszyć się tym wszystkim, po drugie błędy grafiki mimo to nadal pozostają. Wybuchy jednostek są monotonne i wszystkie wyglądają tak samo, a to dziwne, bo myślałem, że każdy pojazd wybucha inaczej. Nie sądziłem również, że gdy zostaje zniszczony czołg, wybucha jak gdyby została na niego spuszczona mała bomba atomowa.