Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 6 czerwca 2006, 13:34

Half-Life 2: Episode One - recenzja gry - Strona 2

Akcja epizodu pierwszego rozpoczyna się tuż po pamiętnych wydarzeniach w Cytadeli, jakie miały miejsce w końcowych scenach Half-Life’a 2. Gordon Freeman zostaje odnaleziony w rumowisku przez pieska, mechanicznego przyjaciela Alyx Vance.

Budowa poziomów nie odbiega od tego, co mogliśmy zobaczyć w pierwowzorze. Autorzy tradycyjnie urozmaicili poszczególne lokacje, dzięki czemu w trakcie rozgrywki nie odczujemy monotonii. Tak na dobrą sprawę jedyne nudniejsze momenty pojawiają się na początku zmagań, ale złe wrażenie szybko się zaciera za sprawą znakomicie zrealizowanych poziomów w późniejszej fazie zabawy. Mógłbym wymienić kilka naprawdę mocnych etapów, ale nie będę psuć Wam zabawy. W każdym bądź razie jest na co popatrzeć. Klimat również pierwsza klasa.

W Epizodzie pierwszym przeważają zamknięte przestrzenie, co część z Was może postrzegać jako wadę. Rozgrywka jest bardzo liniowa, przydałby się jakiś etap z wykorzystaniem pojazdu, który wprowadziłby poczucie większej swobody. Na to jednak będziemy musieli poczekać do premiery drugiego dodatku, który na rynku ma zadebiutować jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia (zwiastun rozszerzenia można podziwiać po ukończeniu zmagań).

Bardzo podobało mi się doskonałe utrzymanie równowagi pomiędzy różnymi aspektami zabawy. Jak wiemy, Half-Life 2 nie jest typową strzelaniną. Zagadki logiczne oraz interakcja ze środowiskiem pełnią tu równie istotną rolę. Proporcje między tymi wszystkimi elementami zostały zachowane po mistrzowsku. Zarówno amator jatki w czystej postaci, jak i zwolennik wytężania mózgownicy będzie po kontakcie z Episode One zadowolony. Jest tutaj czas na strzelanie i jest czas na myślenie. Wszystko pasuje do siebie jak ulał.

Powtórka z rozrywki.

Episode One zachwyca również pod względem oprawy wizualnej. Pamiętacie wydany w październiku ubiegłego roku scenariusz Lost Coast? Miał on stanowić przedsmak tego, co autorzy gry szykowali przy okazji pierwszego rozszerzenia. I rzeczywiście – zrujnowane miasto City 17 wygląda w HDR imponująco. Trudno nie zachwycać się efektami świetlnymi, które sprawiają, że otoczenie prezentuje się bardzo realistycznie. To samo można zresztą powiedzieć o oprawie dźwiękowej. Do odgłosów i pojawiającej się od czasu do czasu muzyki (głównie w fragmentach kiedy robi się bardzo gorąco) trudno się przyczepić.

Podsumowując, Episode One to udane rozszerzenie i dobra zapowiedź tego, czego możemy oczekiwać po drugim epizodzie – wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że będzie on jeszcze lepszy. Fani pierwowzoru nie powinni czuć się zawiedzeni tym, co zobaczą w trakcie przemierzania kolejnych poziomów. Wspomniane wyżej mankamenty – brak istotnych nowości (wybaczcie, ale jeden zombie i zmiana wyglądu celownika to trochę za mało) oraz stosunkowo krótki czas rozgrywki mają tu drugorzędne znaczenie, choć z pewnością znajdzie się wielu graczy, dla których będzie to czynnik dominujący w podejmowaniu decyzji o ewentualnym kupnie rozszerzenia.

Sprowadzając wszystko do jednego pytania „Czy warto?”, odpowiadam: „Zdecydowanie tak”. Może i nie jest to dzieło wybitne, zwłaszcza dla kogoś, kto nie uważa Half-Life’a 2 za najlepszą strzelaninę w historii elektronicznej rozrywki, ale naprawdę bawiłem się świetnie. Mam nadzieję, że Wy też będziecie...

Krystian „U.V. Impaler” Smoszna

PLUSY:

  • bardzo dobrze wyważone proporcje pomiędzy żywiołową akcją, a spokojniejszymi fragmentami rozgrywki, gdzie zachodzi konieczność użycia szarych komórek;
  • budząca respekt oprawa audiowizualna;
  • liniowe, ale solidnie przygotowane poziomy.

MINUSY:

  • skandalicznie krótki czas rozgrywki;
  • brak istotnych nowości;
  • nudnawy etap w Cytadeli.

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej