Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 31 maja 2006, 12:14

autor: Jacek Hałas

Desperados 2: Cooper's Revenge - recenzja gry

Desperados 2: Cooper’s Revenge z całą pewnością rozczaruje wielu fanów pierwszej części tej serii. Gra robi wrażenie wydawanej w dużym pośpiechu, przez co wiele jej elementów nie zostało należycie dopracowanych.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Wydana w 2001 roku gra Desperados, w moim prywatnym rankingu najlepszych tytułów z elementami typowymi dla skradanek, zajmuje jedno z czołowych miejsc. Nie ukrywam, iż producentom z niemieckiego studia Spellbound w perfekcyjny wręcz sposób udało się połączyć najlepsze składniki typowe dla serii Commandos z rzadko eksploatowanymi klimatami Dzikiego Zachodu. W efekcie otrzymaliśmy wyjątkowo grywalną produkcję, przy której, z racji stosunkowo wysokiego poziomu trudności oraz długiej kampanii single player, można było spędzić co najmniej kilkadziesiąt godzin wolnego czasu. Pierwsze informacje na temat rozpoczęcia prac nad oficjalną kontynuacją Desperados wywołały, rzecz jasna, szeroki uśmiech na mojej twarzy. Z czasem zacząłem się jednak zastawiać, czy aby dodanie trzeciego wymiaru było dobrym posunięciem. Zdaję sobie oczywiście sprawę z tego, iż nowe gry muszą być nie tylko grywalne, ale i coraz ładniejsze. Obawiałem się jednak, iż gra z tego właśnie powodu utraci część swojego niepowtarzalnego klimatu. Teraz, po premierze finalnej wersji gry, mogę z pełnym przekonaniem stwierdzić, iż tak się nie stało. Nie oznacza to jednak, iż mamy tu do czynienia z wyjątkowo udanym sequelem. Desperados 2 zawiera niestety szereg błędów, ograniczeń i różnorakich niedociągnięć, o których w kolejnych akapitach postaram się nieco szerzej powiedzieć.

Widok TPP w wielu sytuacjach bywa bardzo pomocny.

Z racji tego, iż fabuła Cooper’s Revenge zawiera wiele zaskakujących zwrotów akcji, a na dodatek w pewnym stopniu powiązana jest z poprzednią częścią serii, dodatkowe opisy postaram się w znacznym stopniu ograniczyć, tak aby nie zepsuć przyjemności z samodzielnego odkrywania kolejnych wątków. Dość powiedzieć, iż jest to zdecydowanie jeden z najmocniejszych punktów opisywanej produkcji. W dalszym ciągu mamy okazję przejąć kontrolę nad doskonale znanym rewolwerowcem o imieniu John, a także pięcioma innymi postaciami, które w kolejnych etapach kampanii mogą mu towarzyszyć. Większość z tych osób powinna być doskonale znana sympatykom pierwszej części Desperados. Z racji tego, iż wielu Czytelników może nie znać tej gry, postaram się wspomniane postaci pokrótce przedstawić.

Jednym z najczęściej wybieranych bohaterów będzie z całą pewnością Doc. Już sam jego pseudonim może dać do myślenia. Oprócz możliwości leczenia pozostałych członków drużyny Doc jest przede wszystkim wyśmienitym snajperem. Doceni się to szczególnie w tych misjach, w których poszczególnych bandytów ciężko byłoby z bliska zaskoczyć. Podstawowym utrudnieniem jest oczywiście ograniczona ilość amunicji do snajperki, tak więc nie można w ten sposób oczyścić całej planszy.

Kate, kolejna ważna postać, wykorzystuje przede wszystkim swoje kobiece wdzięki. Potrafi ona między innymi odciągać wybranych przeciwników od okupowanych przez nich posterunków. Należy jednak pamiętać, iż patent ten nie zawsze musi zadziałać.

Czarnoskóry Sam jest ekspertem od materiałów wybuchowych i innych niebezpiecznych substancji. Rzucany przez niego dynamit pozwala w łatwy i szybki sposób pozbyć się większej grupy przeciwników. Jego zalety można szczególnie docenić w tych etapach, w których pozostawanie w ukryciu nie jest konieczne.

Sanchez jest z kolei typowym rozrabiaką. Postać ta przydaje się między innymi do sprawniejszego ogłuszania przeciwników. Z racji tego, iż jest on silniejszy od pozostałych postaci, atakowane osoby na dłuższy czas zostają ogłuszone. Sanchez potrafi również zastawiać „pułapki” w postaci tequilli, a także sprawnie rzuca kamieniami, ogłuszając w ten sposób bardziej oddalonych oponentów.

Z drużyny usunięto natomiast znaną z pierwszej części gry Mię. Jej miejsce w dalszej części kampanii zajmuje Indianin Hawkeye. Trzeba przyznać, iż postać ta została obdarzona wyjątkowo przydatnymi umiejętnościami. Hawkeye wyśmienicie korzysta z łuku, likwidując bardziej oddalonych gostków. Bliżej ustawionych bandytów może z kolei zabijać przy użyciu tomahawka. Korzystając z okazji warto jeszcze powiedzieć kilka słów na temat samych umiejętności. Osobiście odniosłem wrażenie, iż jest ich teraz nieco mniej. W żadnym wypadku nie jest to jednak uciążliwe, gdyż plansze zostały projektowane w taki sposób, żeby trzeba było korzystać ze zdolności wszystkich postaci biorących udział w misji, a nie tylko tej wybranej przez siebie.

W większości misji tego typu widok jest równoznaczny z zawaleniem aktualnie wykonywanych zadań.

Nieco wcześniej wspomniałem o tym, iż jednym z wielu atutów Desperados była długość tej gry. Cooper’s Revenge również zawiera kilkanaście rozbudowanych poziomów. W tym przypadku zauważa się już niestety szereg wyjątkowo denerwujących uproszczeń. Przede wszystkim, właściwa kampania podzielona została na sześć głównych misji. W skład każdej z niej wchodzi średnio około pięciu etapów. Podstawowy problem polega na tym, iż poziomy z tej samej misji najczęściej rozgrywane są na identycznej mapie. Świetnym przykładem może być odwiedzany w dalszej części zabawy fort. Właściwie wszystkie etapy wchodzące w skład tej misji umiejscowione zostały na tej samej planszy. Jedyną różnicą jest blokowanie niektórych jej sektorów, tak aby można się było skupić wyłącznie na aktualnych celach. Osobiście jestem zagorzałym przeciwnikiem tego typu rozwiązań, tym bardziej iż w pierwszej części Desperados kolejne mapy były w dużej mierze unikatowe, albowiem praktycznie nie powtarzały się. Jednocześnie zauważa się wiele innych irytujących rozwiązań. Przykładowo, likwidując wszystkich gostków znajdujących się na mapie, może dojść do sytuacji, w której w kolejnym etapie ponownie znajdziemy się na tej samej planszy, a zabite osoby w jakiś magiczny sposób powrócą do życia.

Beznadziejnie rozwiązano również kwestię poziomu trudności zabawy. W tym przypadku nie można jednak mówić o pogorszeniu jakości gry, gdyż w pierwszej części Desperados problem ten również był obecny. Zdecydowanie najprościej podchodzi się do misji, w których można dowolnie zabijać przeciwników (z pominięciem cywilów), a na dodatek na mapie rozmieszczone zostały liczne przedmioty, dzięki którym dalszą przeprawę można sobie ułatwić. Schody zaczynają się w momencie, gdy gra nie zezwala na zabijanie znajdujących się na mapie osób. Także i tu można jednak sobie poradzić. Kolejnych przeciwników należy bowiem ogłuszać. Ich ciała muszą być następnie wiązane i ukrywane w rzadko odwiedzanych miejscach. W ten sposób również można oczyścić całą planszę, albowiem związane osoby NIGDY nie zdołają się oswobodzić.

Podstawowy problem polega oczywiście na tym, iż wykonanie tych wszystkich czynności jest bardzo czasochłonne. Przeciwników najczęściej eliminuje się pojedynczo, próbując jednocześnie nie doprowadzić do wszczęcia alarmu. Zdecydowanie najtrudniejsze są natomiast poziomy, w których do opisanych wyżej utrudnień dochodzi konieczność pozostawiania ciał w miejscu, w którym zostały związane. Dzieje się tak na przykład wtedy, gdy sterowana przez nas postać nie potrafi podnosić ogłuszonych przeciwników. Doskonałym przykładem może tu być pierwsza misja rozgrywana w forcie, w której sterujemy wyłącznie Kate. Musimy uwodzić przeciwników w taki sposób żeby znaleźli się w odpowiednim miejscu. Co więcej, odciągając kolejnych wartowników należy umiejętnie ich „prowadzić”. Chodzi oczywiście o to, żeby nie zauważyli ciał ogłuszonych wcześniej żołnierzy. Sporym rozczarowaniem są również proponowane przez grę dwa poziomy trudności (Easy i Hard). Różnice pomiędzy nimi są niewielkie, szczególnie jeśli planuje się dokładną i jednocześnie ostrożną eksplorację planszy (bez wdawania się w otwarte strzelaniny i inne ryzykowne akcje).

Korzystając z okazji warto jeszcze powiedzieć kilka słów na temat napotykanych w trakcie zabawy postaci. Poziom sztucznej inteligencji komputerowych przeciwników, wbrew zapewnieniom autorów Cooper’s Revenge, prezentuje niestety niski poziom wykonania. Jest to szczególnie widoczne w tych misjach, w których posuwamy się do dość widowiskowych akcji. Niejednokrotnie zdarzały mi się sytuacje, w których dany bandyta zignorował ciało leżącego obok kolegi, bądź też zaczął się jedynie rozglądać. Irytujące bywa również to, iż zachowania niektórych przeciwników są trudne do przewidzenia. Świetnym przykładem mogą być w tym przypadku umiejętności Kate. Tak na dobrą sprawę nigdy nie wiadomo, czy dany przeciwnik pozwoli się uwieść, czy może wyciągnie broń i spróbuje zabić dziewczynę. Recenzowany tytuł premiuje więc dokonywanie częstych zapisów stanu gry, tym bardziej iż nie zostało to w żaden sposób ograniczone.

Z umiejętności Kate, w przeciwieństwie do pierwszej części gry, korzysta się teraz nadzwyczaj często.

Jednym z podstawowych usprawnień Cooper’s Revenge jest oczywiście wspomniane już wcześniej trójwymiarowe środowisko gry. Generalnie jest tak, iż akcję możemy obserwować z dwóch różnych widoków. Sympatyków współczesnych gier akcji z całą pewnością bardziej zainteresuje widok TPP. Trzeba przyznać, iż recenzowana gra całkiem dobrze sobie z nim radzi, aczkolwiek z czasem zaczyna zauważać się ograniczenia, które są z nim związane. Widok TPP nie przydaje się zbytnio w tych misjach, w których musimy bardzo dokładnie planować kolejne posunięcia, uwzględniając pozycje i zachowania wszystkich okolicznych przeciwników. Zdecydowanie warto natomiast z niego korzystać w tych etapach, które zezwalają na otwarte pojedynki z siłami wroga.

Drugi widok powinien być doskonale znany sympatykom poprzedniej odsłony Desperados. W tym przypadku dodano oczywiście możliwość dowolnego obracania kamerą, czy też dokonywania przybliżeń. Klasyczny widok na mapę jest mile widziany w trakcie rozgrywania etapów nastawionych na konieczność pozostawania w ukryciu i/lub atakowania wybranych przeciwników z zaskoczenia. Zdecydowanie na plus należy również zaliczyć to, iż pomiędzy tymi dwoma widokami można w trakcie zabawy dowolnie przeskakiwać.

Same mapy są najczęściej dość rozbudowane, choć denerwować może uproszczony wygląd niektórych obiektów, co jest szczególnie widoczne w trybie TPP. Nienajlepiej prezentuje się również interaktywność otoczenia, którą w najlepszym przypadku można określić mianem znikomej. Świetnym przykładem może być używany przez Sama dynamit, który możemy podkładać wyłącznie w ściśle ustalonych przez grę miejscach. Całkiem nieźle wypadła natomiast warstwa dźwiękowa. Mam tu na myśli zarówno dobrze podłożone głosy poszczególnych postaci, jak i przyjemne dla ucha melodie, które z czasem zaczynają się niestety powtarzać.

Desperados 2: Cooper’s Revenge z całą pewnością rozczaruje wielu fanów pierwszej części tej serii. W moim przekonaniu gra ta wydawana była w dużym pośpiechu, przez co wiele jej elementów nie zostało należycie dopracowanych. W recenzji nie wspomniałem chociażby o kilku denerwujących bugach. Paradoksalnie ułatwiały mi one wykonywanie kolejnych misji. Mogłem bowiem wykorzystywać pewne luki w kodzie gry czy zachowaniach przeciwników, tak aby szybciej dotrzeć do aktualnego celu danego etapu. Nie bez znaczenia jest również „szalejący” poziom trudności zabawy. Niektóre etapy można ukończyć w ciągu 20-30 minut i to bez dokonywania żadnych zapisów stanu gry, przy innych należy jednak spędzić co najmniej kilka godzin, dokładnie planując wszystkie posunięcia.

Otoczenie, poza paroma wyjątkami, nie jest zbyt interaktywne.

Podsumowując, Cooper’s Revenge nie spełnił pokładanych w nim oczekiwań. Jest to jednak produkcja, przy której można mile spędzić kilka (jeśli nie kilkanaście) wieczorów. Należy jednak przymknąć oko na pewne uchybienia, które z czasem zaczynają na szczęście coraz mniej irytować.

Jacek „Stranger” Hałas

PLUSY:

  • stosunkowo długie, a na dodatek dość zróżnicowane misje;
  • obfitujący w wiele zaskakujących momentów wątek fabularny gry;
  • oprawa audiowizualna;
  • możliwość dowolnego przełączania pomiędzy dostępnymi widokami (TPP i klasycznym).

MINUSY:

  • wiele etapów rozgrywanych jest na tych samych planszach;
  • kompletnie nie wyważony poziom trudności zabawy;
  • nienajlepszy poziom AI komputerowych przeciwników;
  • denerwujące bugi.

Jacek Hałas

Jacek Hałas

Z GRYOnline.pl współpracuje od czasów „prehistorycznych”, skupiając się na opracowywaniu poradników do gier dużych i gigantycznych, choć okazjonalnie zdarzają się i te mniejsze. Oprócz ponad 200 poradników, w swoim dorobku autorskim ma między innymi recenzje, zapowiedzi oraz teksty publicystyczne. Prywatnie jest graczem niemal wyłącznie konsolowym, najchętniej grywającym w przygodowe gry akcji (najlepiej z dużym naciskiem na ciekawą fabułę), wyścigi i horrory. Ceni również skradanki i taktyczne turówki w stylu XCOM. Gra dużo, nie tylko w pracy, ale także poza nią, polując – w granicach rozsądku i wolnego czasu – na trofea i platyny. Poza grami lubi wycieczki rowerowe, a także dobrą książkę (szczególnie autorstwa Stephena Kinga) oraz seriale (z klasyki najbardziej Gwiezdne Wrota, Rodzinę Soprano i Supernatural).

więcej

Desperados 2: Cooper's Revenge - recenzja gry
Desperados 2: Cooper's Revenge - recenzja gry

Recenzja gry

Desperados 2: Cooper’s Revenge z całą pewnością rozczaruje wielu fanów pierwszej części tej serii. Gra robi wrażenie wydawanej w dużym pośpiechu, przez co wiele jej elementów nie zostało należycie dopracowanych.

Laysara: Summit Kingdom - recenzja gry we wczesnym dostępie. Widzisz tamtą górę? Możesz na niej zbudować miasto idealne
Laysara: Summit Kingdom - recenzja gry we wczesnym dostępie. Widzisz tamtą górę? Możesz na niej zbudować miasto idealne

Recenzja gry

Laysara: Summit Kingdom jest doskonałą pozycją dla graczy, którzy uwielbiają logistyczne przeszkody stające na drodze do budowy miasta idealnego. Polskie studio Quite OK Games zdecydowanie wie, co robi, oby tylko Early Access okazał się dla niego łaskawy.

Manor Lords - recenzja gry we wczesnym dostępie. Bardziej swojskiej strategii jeszcze długo nie będzie
Manor Lords - recenzja gry we wczesnym dostępie. Bardziej swojskiej strategii jeszcze długo nie będzie

Recenzja gry

Polski średniowieczny city builder Manor Lords ma potencjał, by okazać się jedną z najciekawszych gier tego roku. Jak jednak wygląda na początku swojej przygody z Early Accessem? I czy spełnia pokładane w nim nadzieje? Sprawdziłem.