Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 26 maja 2006, 10:11

autor: Łukasz Kendryna

Condemned: Criminal Origins - recenzja gry

Condemned: Criminal Origins jest grą przyzwoitą i 7 godzin gry, jakie oferuje, wykorzystanych będzie w należyty sposób. Mrok i walka białą bronią wciąga.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Jak zareagowalibyście, gdyby wasz sąsiad nieprzerwanie od tygodnia nie odsłaniał okna? Że co, zaniepokojenie i policja? Dobrze że nie posiadam tak troskliwych sąsiadów i powrót do normalnego trybu życia odbył się płynnie, bez zbędnych perturbacji. Zastanawiacie się pewnie, co ma zasłonięte okno do omawianej gry, już śpieszę z wyjaśnieniami. Otóż przez ostatni tydzień namiętnie pogrywałem w Condemned zgłębiając jego mroczne tajniki. Niestety pokój mój, a dokładniej feralne w nim okno skierowane jest na południowo-wschodnią stronę świata. Od godzin popołudniowych – czyli tych, od których mogę zasiąść przy piecyku – bezlitosne słońce biegnąc po niebie oślepia moje oczęta uniemożliwiając mi zabawę. Zważywszy fakt, że CCO zaliczamy do raczej mrocznych tytułów prowadzenie rozgrywki było niemożliwe – poza własnym odbiciem nic nie byłem w stanie ujrzeć. Jako że nie należę do narcyzów postanowiłem coś z tym zrobić i w ten oto sposób wyjaśnił się wstęp. Pokój zapadł w ciemnościach, a ja wraz z nim.

Condemned: Criminal Origins w moim odczuciu jest grą nie najgorszą, ale monotonną i z niedostatkiem ikry. Choć może wydawać się to dość ostrym stwierdzeniem, postaram się rozłożyć go na czynniki pierwsze i rozwiać wszelkie wątpliwości. Na pierwszy ogień weźmy fabułę, grafikę i klimat – trzy elementy mocno ze sobą splecione. Łącznikiem pomiędzy nimi jest mrok, zarówno w formie przenośni jak i dosłownej. Akcja gry toczy się w wielu różnych miejscach: biurowcu, sklepie, bibliotece czy szkole, a wszystkie definiują podobne przymiotniki: opuszczony, zdewastowany, i przede wszystkim ciemny. Ostatni z przytoczonych określeń należy podkreślić, gdyż jak już wcześniej zdążyłem wspomnieć gra cechuje się nieprawdopodobnym brakiem światła. Z jednej strony klimat ten pasuje do historii, z drugiej zaś potrafi irytować. W ostatnim rozdziale gry jesteśmy wręcz zmuszeni iść po omacku, a od ciągłego mrużenia oczu może rozboleć głowa. Dostępna w grze latarka mogłaby być choć odrobinę mocniejsza, by kierując ją przed siebie widzieć nieco więcej niż dwa metry ziemi.

Czy nadal wierzysz w Świętego Mikołaja?

Historia przedstawiona w grze również nie do końca do mnie przemawia – nie można zarzucić jej zbyt wiele, jednakże cukierkowo też nie jest. Głównym bohaterem jest agent FBI, a ściślej ex-agent, który posądzony został o zabójstwo dwóch funkcjonariuszy policji. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że ów jegomość w żaden sposób nie próbuje wyjaśnić zajścia, tylko bez chwili zawahania zagłębia się w parapsychologicznym śledztwie prowadzonym na własną rękę. W dodatku podżegany jest ku temu przez tajemniczą postać Vanhorna, przyjaciela ojca, którego prawdę mówiąc widzi po raz pierwszy od bardzo wielu lat, i którego w ogóle nie zna. Jeszcze trudniej zrozumieć takie rozwiązanie, gdy przysłuchamy się wypowiedziom Ethana Thomasa podczas późniejszych etapów. Jego spostrzeżenia i zachowanie wskazują, iż posiada nieco oleju w głowie. Dalsze rozwinięcie fabuły i wątki są dość interesujące, tylko sprowokowano je w banalny sposób. Dodam, że momentami miałem wrażenie, iż gram w „Fahrenheita” – nastrój tajemnicy, seria zabójstw i wszechobecne kruki.

Recenzja gry The Inquisitor. To nie obroniłoby się nawet w 2005 roku
Recenzja gry The Inquisitor. To nie obroniłoby się nawet w 2005 roku

Recenzja gry

Czy to się mogło udać? Czy mimo wszystkich znaków na niebie i ziemi The Inquisitor na motywach cyklu o Mordimerze Madderdinie Jacka Piekary mógł ostatecznie okazać się porządną grą? Niestety nie mam dobrych wieści.

Recenzja gry Niezwyciężony - godny hołd dla Stanisława Lema
Recenzja gry Niezwyciężony - godny hołd dla Stanisława Lema

Recenzja gry

Stanisław Lem długo – za długo – czekał na swój czas w świecie gier wideo. Myślę, że byłby rad widząc, jak polskie studio Starward Industries przeniosło jego Niezwyciężonego do interaktywnego medium. Co nie musi oznaczać, że to wybitna gra.

Recenzja Return to Monkey Island - to (nie) jest gra dla starych ludzi
Recenzja Return to Monkey Island - to (nie) jest gra dla starych ludzi

Recenzja gry

Return to Monkey Island to gra, w której w końcu, po tylu latach, wielu z nas odkryje sekret Małpiej Wyspy. Prowadzi do niego ciepła, kolorowa i nostalgiczna przygoda zamknięta w pomysłowej, świetnie napisanej, metatekstualnej przygodówce.