autor: Rafał Wilkowski
Pro Evolution Soccer Management - recenzja gry
PES Management z pewnością nie jest tym, czego oczekiwali gracze. To tylko dodatkowy tryb, który miał się ukazać w Pro Evolution Soccer 5, a nie oddzielny tytuł.
Recenzja powstała na bazie wersji PS2.
Kiedy pojawiły się pierwsze informacje na temat tej gry, wszystko wskazywało na to, że wprowadzi ona sporo zamieszania na polu jej podobnych produktów. Menadżer od Konami, ze świetną grafiką i stosem nowych rozwiązań. Tak miało to wyglądać i po części wygląda. Szkoda tylko, że ta część to niewielki ułamek tego, do czego przyzwyczailiśmy się przez lata za sprawą innych menadżerów.
Po wczytaniu się danych z dysku na ekranie pojawia się niezbyt rozbudowane menu w charakterystycznym, PeESowym stylu. Po wybraniu pełnego sezonu, ustalamy wygląd menadżera, którym przyjdzie nam kierować (pod tym względem mamy ogrom możliwości dotyczących wyboru twarzy, owłosienia itd.), po czym zostają nam przedstawione oferty klubów. Szczerze powiedziawszy po cichu liczyłem, że ten tytuł odmieni oblicze całej serii Pro Evolution Soccer, która od początków istnienia nie rozpieszczała nas pod względem licencji nazw klubów i nazwiska piłkarzy. Ostatnimi czasy trochę się to poprawiło i myślałem, że każda nowa odsłona uraczy nas nowymi oryginalnymi, nie pozmienianymi nazwami. W szczególności oczekiwałem tego po menadżerze, ponieważ jedną z podstaw przyjemności płynącej z grania w tego typu gry jest właśnie święcenie triumfu wśród ulubionych drużyn świata. Możemy co prawda odnieść sukces z prawdziwymi drużynami ligi hiszpańskiej, włoskiej i holenderskiej. Jednak jeśli ktoś jest fanem np. Premiership (w grze England League) to ze znajomych nazw ujrzy tylko Arsenal i Chelsea. Nie zadbano o żadne licencje z ligi niemieckiej czy francuskiej. Trochę to śmieszne, bo wątpię, że ktoś będzie chciał poprowadzić takie kluby jak Merseyside Red (Liverpool) czy Isar (Bayern München). Pocieszeniem jest uwielbiany przez każdego fana PES-a tryb Edit Mode, za pomocą którego możemy sami wszystko pouzupełniać. Pytanie tylko, ile jeszcze razy Konami będzie w ten sposób walczyć z brakiem licencji? Ja mam już po prostu dosyć kombinowania i nie wystarczy tu możliwość transferu danych z Pro Evo 5, bo przestałem cokolwiek robić w tym temacie już od PES 3.
Skoro konkurencja potrafi zadbać przynajmniej o najważniejsze ligi, to czemu skośnoocy nie potrafią? Mamy XXI wiek. Licencje mają być i kropka, a z tym śmiesznym Edit Mode niech się więcej nie pokazują. Jednym słowem nie doszło do żadnego postępu względem PES5. Tym samym twórcy gry pozbawili nas zabawy zwanej od zera do bohatera. Mam tu na myśli przechwycenie kierownictwa nad mało znaną, najczęściej trzecioligową drużyną i mozolne wspinanie się nią przez kilka sezonów najpierw do wyższych lig, a później na podium prestiżowych zawodów. Nie doświadczymy tego z prostego powodu. Nie ma trzeciej ani nawet drugiej ligi. Duży minus, niestety nie ostatni. Przed dokonaniem wyboru odnośnie klubu możemy przeczytać, czego oczekują od nas zwierzchnicy. I tu jednak nie zobaczymy niczego szczególnego. Nie musimy wygrać europejskich pucharów czy chociażby rodzimych. Jedyna opcja to utrzymanie się powyżej któregoś miejsca w lidze (dla najlepszych drużyn powyżej czwartego). Widać, sami musimy się zmotywować do pracy, bo nasi szefowie nie są zbyt ambitni.