Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 21 kwietnia 2006, 12:21

autor: Marek Czajor

Daxter - recenzja gry - Strona 4

Debiut na PSP najlepszej platformówki z PlayStation 2 udowadnia, że możliwości obu konsol są rzeczywiście porównywalne. Daxter na handhelda Sony doskonale sprzedaje się w USA. Dlaczego? My już wiemy.

Kolejnym, genialnym urozmaiceniem zabawy są sny Daxtera. Zmęczony bohater może liczyć na wypoczynek w domu Osmo, gdzie czeka nań wygodne łoże. W momencie, gdy tylko przyłoży głowę do poduszki, zaczyna śnić o niestworzonych awanturach, w których oczywiście gra główną rolę. Dzięki jego bujnej wyobraźni wcielacie się w godne Oscara role: łasicy-Neo z Matrixa, łasicy-Wallace’a z Walecznego Serca, łasicy-krasnoluda z Władcy Pierścieni, łasicy-Indiany Jonesa itd. Senne potyczki polegają na szybkim wciskaniu odpowiednich kombinacji przycisków, dzięki czemu w pył roznosicie rzesze nieprzyjaciół. Nagrodą za wysiłek są: kupa radochy oraz powiększone umiejętności bohatera (nowe ruchy i ciosy, więcej energii itd.). Przygód jest w sumie sześć i dostępne są w zależności od liczby zebranych orbsów.

To nie kadr z filmu „Matrix – Reaktywacja”, ale jakże łatwo się pomylić!

Oprawa graficzna Daxtera to czysta doskonałość, popatrzcie tylko na screeny. Rewelacja! Przed wami doskonale skonstruowane, bogato oteksturowane i soczyście pokolorowane lokacje: szklarnie, kopalnie, zatęchłe piwnice i podziemia, ekskluzywne hotele, pokłady okrętów, wysokie budowy, zielone, ukwiecone doliny, zalane barwami jesieni wioski itd. Zróżnicowanie krajobrazowe jest tak duże, że nie sposób wymienić wszystkiego. Doskonale animowany Daxter szaleje po ekranie, a gdy pozostawicie go na chwilę samemu sobie, zniecierpliwiony zacznie przykucać, drapać się, stawać na głowie itd. Genialnie wyglądają świetnie wyreżyserowane przerywniki filmowe. W zasadzie jedyną ryską na nieskazitelnym garniturze graficznym jest niezbyt perfekcyjna praca kamer. Są obszary, w których problemem jest wyregulowanie odpowiedniego ustawienia kamery, a w niektórych miejscach jest to w ogóle niemożliwe – musicie zadowolić się widokiem narzuconym przez autorów. Drażniące, ale da się z tym żyć.

Dźwiękowo jest dobrze, ale nie tak super jak graficznie. Zawiodła mnie odrobinę muzyka – brzmienia są może i ciekawe, ale coś ich niewiele. Nieraz muzyczka pogrywa w tle, by po chwili zamilknąć na wieki i aktywować się od nowa dopiero po zakończeniu misji. Znacznie lepiej prezentują się efekty dźwiękowe: bogate, wypełniające przestrzeń, pozwalające zapomnieć o braku muzyki. W eterze słychać szum maszyn, trzask trakcji elektrycznych, turkot przejeżdżających pociągów, plusk wody, ćwierkot ptaków itd. Jeśli dodać do tego gadki i odgłosy generowane przez Daxtera plus doskonale brzmiące w cut-scenkach dialogi, z oprawy dźwiękowej można być zadowolonym. Na marginesie dodam, że głosu łasicy udzielił Max Casella (aktor znany choćby z serialu Rodzina Soprano), ten sam komik, który już z powodzeniem wcielał się w Daxtera w poprzednich częściach cyklu.