Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 31 marca 2006, 12:17

Call of Cthulhu: Mroczne Zakątki Świata - recenzja gry - Strona 2

Dla wielbicieli prozy Howarda Phillipsa Lovecrafta, Innsmouth to nazwa kultowa – a Dark Corners of the Earth bardzo intensywnie nawiązuje do literackiego pierwowzoru. Przy czym produkt to bardzo specyficzny, który wymyka się zaszufladkowaniu.

Dark Corners of the Earth to produkt bardzo specyficzny, który wymyka się zaszufladkowaniu do konkretnego gatunku. Amatorów żywiołowych strzelanin zapewne zmartwi informacja, że gra w pierwszej części koncentruje się głównie na elementach przygodowych: rozwiązywaniu licznych zagadek (niekiedy bardzo trudnych), rozmowach z bohaterami niezależnymi, szukaniu w notatkach ukrytych informacji oraz na zbieraniu i prawidłowym używaniu przedmiotów. Kiedy wreszcie chwycimy za broń, okaże się, że lepiej unikać jakichkolwiek pojedynków strzeleckich tak długo, jak to będzie możliwe. Skradanie się, chowanie w cieniu i bezszelestne przemierzanie kolejnych kompleksów za plecami strażników jest niekiedy najlepszą drogą prowadzącą do sukcesu. Tak naprawdę zabawa z arsenałem środków zagłady rozpoczyna się dopiero w końcowej fazie rozgrywki. Tu już nie ma, że boli – gracz jest zmuszony pozbyć się licznych zastępów wroga przy użyciu ołowiu, choć czynność ta z pewnością do łatwych nie należy.

Miszmasz gatunkowy, jaki zaserwowali nam autorzy, wyszedł grze na dobre. Praktycznie nie odczuwa się, że co chwilę balansujemy pomiędzy zupełnie odmiennymi typami zabawy. Po spokojnym okresie rozgrywki i solidnej gimnastyce umysłowej nagle okazuje się, że musimy biegać jak szaleni po całej mapie, by chwilę później powoli skradać się pomiędzy hordą przeciwników. Wszystkie te zmiany wydają się być bardzo naturalne. Kiedy po raz pierwszy chwytamy za broń, następuje prawdziwy szok, bo nagle okazuje się, że sam fakt posiadania pod ręką pistoletów i karabinów nie czyni z nas niezwyciężonych herosów. Strzelanie w niczym nie przypomina innych FPS-ów. Nie ma celownika, ręce męczą się od dokładnego mierzenia w przeciwników, a pojedynków nie ułatwia fatalna wręcz żywotność naszego bohatera. Dlatego właśnie Dark Corners of the Earth zmusza nas do szukania kryjówek, prowadzenia ognia z trudno dostępnych miejsc i prób załatwienia oponentów bezpośrednim strzałem w głowę.

Ia! Ia! Cthulhu fhtagn!

To nie Quake – jeśli wpadniemy do pomieszczenia pełnego wrogów, nie ochroni nas zbroja. Dostaniemy kilka kul, wykrwawimy się i zabawę możemy zaczynać od początku. Sprawy nie ułatwia również zaawansowana inteligencja komputerowych przeciwników. Wrogowie reagują na wydawane przez Ciebie odgłosy i natychmiast ruszają sprawdzić, co się dzieje. Jeśli jeden z wartowników zauważy Cię, po chwili zbiega się reszta towarzyszy i bez zbędnych ceregieli rozpoczyna ostrzał. Niekiedy można to wykorzystać, wciągając przeciwników do pułapki, ale z reguły należy się po prostu pilnować, aby niepotrzebnie nie prowokować pościgu.

Niezmiernie interesująco autorzy podeszli do kwestii obrażeń naszego bohatera. Jeśli oberwiemy w nogę, zaczynamy kuleć, a co za tym idzie prędkość poruszania zmniejsza się. W przypadku ran głowy pogarsza się pole widzenia, jeśli natomiast przeciwnik poczęstuje nas kulką w rękę, Jack będzie mieć olbrzymie trudności z dokładnym celowaniem. Oczywiście to samo tyczy się wrogów. Jeśli zależy nam, aby utrudnić przeciwnikowi ruch, koncentrujemy się nad strzałem w nogi itd.

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej