Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 15 marca 2006, 10:49

autor: Hubert Marciniak

Crashday - recenzja gry - Strona 3

Pierwsze informacje o Crashday’u pojawiły się pod koniec 2002 roku. Już wtedy firma Moonbyte pokazała pokaźną galerię zdjęć pochodzących z gry, które wyglądały bardzo atrakcyjnie. Wydawało się, że finalny produkt nadjedzie w ciągu kilku miesięcy...

Tryb Stunt Show to z kolei dyscyplina, polegająca na robieniu karkołomnych popisów kaskaderskich: skoki z ramp, zderzenia, etc. Punkty otrzymujemy za długość lotu, odległość, liczbę obrotów czy dachowań. Całkiem fajnie, choć to nic oryginalnego. Hold the Flag natomiast, to zabawa polegająca na uciekaniu z flagą – aby zabrać ją przeciwnikowi, wystarczy, że w niego wjedziesz i flaga jest twoja. Wygrywa ten, który w danym czasie będzie posiadał ją najdłużej. Race to po prostu wyścig; wygrywa ten, który będzie szybciej na mecie. Pass the Bomb to coś podobnego do „Zdobywania Flagi”, tyle że działa w drugim kierunku – chodzi o to, żeby pozbyć się bomby, którą wozi się na dachu, i która wybuchnie w ciągu kilkudziesięciu sekund. Pozbywamy się jej poprzez kontakt z innym samochodem. Kto nie zdąży się jej pozbyć na czas, eksploduje i przegrywa.

Oglądaliście film Speed, w którym Sandra Bullock prowadziła autobus z podłożoną bombą, która miała wybuchnąć, gdy prędkość autobusu spadnie poniżej 50 mil na godzinę? Dokładnie na tym samym polega Bomb Run, czyli kolejny tryb rozgrywki. Ostatnim trybem jest Test Drive, choć w sumie nie do końca jest to pełnowartościowa dyscyplina, gdyż umożliwia jedynie testowanie nowo zdobytych samochodów.

Poza głównymi trybami gry są jeszcze mini-gierki, w których musisz wykonać: najdłuższy skok lub najdłuższy skok, zanim wybuchnie bomba podłożona w twoim samochodzie czy zaliczyć jak najwięcej punktów kontrolnych. Trzy mini-gry (każda w dwóch wersjach) to stanowczo za mało, szczególnie że stają się nudne po 2-3 minutach. A przecież można było wymyślić naprawdę coś ciekawego, jak choćby powodowanie stłuczek i karamboli, skoki nad samochodami czy np. wskakiwanie do budynków przez okna, wcześniej wybijając się z rampy. No ale skoro autorzy o tym nie pomyśleli, to trudno.

Osobno należy traktować tryb dla wielu graczy. Standardowo można bawić się via net lub przez sieć lokalną. Jak zawsze konkurowanie z żywym przeciwnikiem dostarcza więcej emocji, jednak nie były one na tyle silne (emocje), aby zmienić obraz Crashday’a.

Na koniec zostawiłem sobie edytor tras. Zazwyczaj tego typu narzędzie powoduje, że czas życia gry rośnie znacznie. Jak będzie w przypadku Crashday’a nie wiem, ale mogę się domyślić, że mało kto będzie zainteresowany tworzeniem nowych tras do tej gry.

Z powyższego tekstu wynika, że gra zdecydowanie mi się nie podobała. Mimo, że ma potencjał, ładna grafikę i kilka ciekawych elementów, jako całość wypada źle. Czekałem na Crashday’a kilka lat, nie miałem zbyt wygórowanych oczekiwań, myślałem, że będzie to coś w stylu mocno podrasowanych Stunts z dodatkowymi pomysłami zaczerpniętymi z Carmageddonu, Insane czy bardzo dobrej i niedawno wydanej Trackmanii Sunrise. Myliłem się. MoonByte chciało chyba zrobić grę łączącą wiele wcześniejszych produkcji, ale albo nie starczyło czasu (4 lata), albo umiejętności. Skłaniam się ku temu drugiemu.

Fani samochodówek mogą spróbować pobawić się Crashday’a, choć to właśnie oni zwrócą uwagę na wady, o których pisałem wcześniej – reszta może sobie darować i poszukać czegoś ciekawszego, jak choćby wspomnianej Trackmanii.

Piernikowy Ludzik

PLUSY:

  • dobra grafika;
  • cena;
  • nieduże wymagania sprzętowe.

MINUSY:

  • model jazdy;
  • monotonne dyscypliny;
  • wtórność i brak ciekawych pomysłów.