Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 13 marca 2006, 09:54

autor: Maciej Kurowiak

Project Zero III: The Tormented - recenzja gry - Strona 3

Niszowy, bardzo japoński survival horror. Nie ma tu wielkiego postępu w porównaniu z poprzednimi częściami, ale interesująca fabuła, wyjaśnienie wielu zagadek i spektakularny finał powinny przyciągnąć miłośników serii na stosunkowo długi okres czasu.

Każdy z bohaterów posiada inne zalety: Rei dysponuje najlepszym aparatem, Miku jest nieco słabsza i potrafi spowalniać duchy, a Kei ma możliwość chowania się i unikania konfrontacji. Walka nie jest tak trudna jak w części pierwszej, ale na pewno jest bardziej interesująca i wciągająca. Przeciwnicy są zróżnicowani – każdy napotkany typ ducha atakuje w nieco inny sposób, no i wreszcie nie musimy się specjalnie troszczyć o pełniący rolę amunicji film do aparatu, gdyż w porównaniu z wcześniejszymi częściami, jest on rozsiany dość gęsto po domostwie. Razić może jedynie dość mechaniczne i bezmyślne zachowanie duchów, które zawsze atakują zgodnie z pewnym schematem.

Krytyczne ujęcie.

Project Zero 3, podobnie jak część pierwsza, jest grą bardzo klimatyczną. Oczywiście „japońskość” może być dla niektórych graczy ciężkostrawna, ale pomimo wszędobylskiej architektury dalekowschodnich domostw oraz specyficznych rytuałów, można poczuć atmosferę grozy i osamotnienia. Efekt psuje niestety sztampowe i mało przekonujące zachowanie naszych bohaterów. Rei, gdy zobaczy ducha w swoim domu, nie wydaje się być specjalnie przejęta i właściwie bez mrugnięcia okiem przechodzi nad tym do porządku dziennego. Interesująca jest za to sama historia stojąca za tajemnicą Domu Snów, ściśle łącząca się z wydarzeniami z poprzednich części i wyjaśniająca wiele zagadek. Istotny jest także fakt, że choć sprawa kontynuacji jest na razie otwarta, to trzeci epizod zamyka pewien rozdział i jest zarazem prawdziwym zakończeniem cyklu.

W kwestii grafiki, gra nie odbiega za bardzo od tego, co mogliśmy widzieć w dwóch poprzednich częściach. Bardzo dobrze wykonane lokacje i świetnie dopracowane, bardzo plastyczne duchy kolidują z plastikowymi sylwetkami naszych bohaterów i nierealistyczną animacją. Lepsze są za to efekty świetlne. Nie, Project Zero 3 cudem techniki nie jest, ale też nie odstaje specjalnie od konkurencji w tym gatunku. Podobnie sprawa ma się z dźwiękiem. Znakomicie opracowane szurnięcia, trzaski, wrzaski, puknięcia, które naprawdę są w stanie poruszyć nami w fotelu, a także głosy ludzi, których relacje odsłuchujemy ze znalezionych taśm, konkurują z drewnianymi dialogami głównych bohaterów. Fatalnie wypadają rozmowy Rei z Miku, gdzie nie wszystko jest dubbingowane. Niezależnie od tego, czy autorzy musieli zmierzyć się z napiętym budżetem, rzuca to cień na techniczną stronę gry.

Niszowy, bardzo japoński survival horror przeznaczony raczej dla wiernych miłośników tego gatunku. Nie ma tu wielkiego postępu w porównaniu z poprzednimi częściami, ale interesująca fabuła, wyjaśnienie wielu frapujących zagadek i spektakularny finał powinny przyciągnąć miłośników serii na stosunkowo długi okres czasu. Przejście gry na normalnym poziomie trudności to około dwudziestu godzin, ale trzeba kochać ten rodzaj rozgrywki i na pewno nie każdemu przypadnie on do gustu. Powolna, wymagająca zagłębienia i śledzenia akcja, specyficzna walka i kulturowa obcość dla jednych będą zaletą, dla innych wadą. Niedociągnięcia techniczne, choć miejscami bardzo irytujące, nie zacierają ogólnego, pozytywnego wrażenia. Ukończenie gry pozwala na zakup dodatkowych strojów, a drugie, alternatywne zakończenie kusi do ponownego rozpoczęcia rozgrywki. Fani serii na pewno się nie zawiodą.

Maciej „Shinobix” Kurowiak

PLUSY:

  • unikalny klimat i walka;
  • wciągająca, rozbudowana fabuła.

MINUSY:

  • rwana narracja;
  • niedociągnięcia techniczne.