Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 3 marca 2006, 12:37

autor: Krzysztof Gonciarz

Władca Pierścieni: Bitwa o Śródziemie II - recenzja gry - Strona 2

EA rzadko aż tak dobitnie udowadnia, że potrafi wydać sequela z wyobraźnią. BfME2 jest nie tylko solidnym RTS-em, ale i gratką dla każdego, który na temat Śródziemia wie trochę więcej, niż zostało powiedziane w filmach.

Elfy to, spodziewanie, rasa znakomitych łuczników i całkiem niezłej piechoty. Funkcję ciężkiej artylerii spełniają w ich szeregach Enty. Dobrze zbalansowany i łatwy w obsłudze charakter pobratymców Elronda spowodował, że w pierwszych dniach aktywności serwerów multiplayerowych była to armia najpopularniejsza wśród testujących. Elfy nie mają żadnych wyraźnie słabych punktów, za to błyszczą całą masą zalet: bohaterami z praktycznymi umiejętnościami uzdrawiającymi, szybką konnicą, silną flotą.

Trzecią, ostatnią z nowych ras są Gobliny z Gór Mglistych – te, z którymi Drużyna Pierścienia borykała się w trakcie przejścia przez Morię. Po ich stronie walczy całe muzeum osobliwości: przerośnięte pająki (służące w charakterze wierzchowców), górskie trolle, olbrzymy. Podstawowe jednostki goblinów są bardzo słabe i bardzo szybkie. Skojarzenia z Zergami są tu jak najbardziej na miejscu. Pierwszy wybór dla rusherów i amatorów wszystkiego co obleśne. Gra nimi nie jest łatwa, ich oddziały giną jak muchy, ale olbrzymią mobilnością (podobnie jak Krasnoludy, wykorzystują one swoje „farmy” do szybkiego transportowania jednostek po całej mapie) potrafią pokusić się o sprawienie nieprzyjemnej niespodzianki. A, no i nie zapominajmy o ich bohaterach: już sama Szeloba brzmi chyba intrygująco.

Behold, the Mouth of Sauron!

Gra oferuje dwie kampanie, „dobrą” oraz „złą”, oryginalny tryb taktyczny zwany War Of The Ring oraz pojedyncze bitwy z komputerem bądź żywym oponentem za pośrednictwem serwisów online’owych. Na dokładkę mamy możliwość stworzenia własnego bohatera (dobierając dlań wygląd, parametry oraz umiejętności) do wykorzystania w tych ostatnich. Jest w co grać, mimo że część fabularna jest w stosunku do całości krótka i niewymagająca. W sumie można się było tego spodziewać, a developerzy spróbowali w związku z tym uniknąć zarzutów o spłycenie zabawy poprzez położenie faktycznego akcentu na tryby gry inne niż kampanie. Te, jak już zostało powiedziane, przenoszą nas do północnej części Śródziemia, gdzie Elfy i Krasnoludy toczą boje z wspieranymi bezpośrednio przez Mordor Goblinami. Niedzielni kierowcy, którzy swą znajomość Tolkiena opierają na adaptacjach filmowych, tracą w tym momencie możliwość podjarki odwiedzeniem takich miejsc jak krasnoludzka stolica Erebor (czyli Samotna Góra) czy też forteca Saurona na południu Mrocznej Puszczy – Dol Guldur. Odwiedzimy też Szarą Przystań, z której Elfy wyruszają w swą podróż za morze (i jako Gobliny będziemy zatapiać ich statki – hah), a nawet mlekiem i miodem płynący Shire (i tutaj też dokonamy w imię Saurona pacyfikacji hobbickiego ścierwa). Jak tak wymieniać, brzmi to wszystko fajnie, ale w istocie ukończenie obu kampanii to jeden (sic!) góra dwa dni gry, w dodatku niezbyt wymagającej. AI często samo nie rozumie zmian gameplay’a, które zostały tu wprowadzone.