Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 5 stycznia 2006, 12:15

Stubbs the Zombie in Rebel Without a Pulse - recenzja gry - Strona 5

Bohaterem gry jest Edward Stubblefield, nieudolny komiwojażer, który w 1933 roku zostaje zastrzelony przez potencjalnego klienta i zakopany sześć stóp pod ziemią. Wskutek nieprzewidzianych okoliczności, w roku 1959 Edward ponownie budzi się do życia...

Oprawa

Stubbs the Zombie in Rebel Without a Pulse wykonana jest w bardzo specyficznym stylu. Autorzy zdecydowali się na użycie ziarnistego filtra graficznego, który powoduje, że oprawa wizualna ma swój unikatowy charakter. Styl retro pasuje zresztą do tej gry jak ulał – wszak cofamy się do końca lat pięćdziesiątych ubiegłego stulecia. Dzięki takiemu zabiegowi, artystom udało się też zatuszować pewne braki wynikające z użycia przestarzałego jak na dzisiejsze czasy silnika.

Bardzo sprawnie prezentuje się animacja głównych bohaterów tej opowieści oraz ich śmiertelnych wrogów. Daleki jestem od stwierdzenia, że ruch zombie oddany jest niezwykle realistycznie (wszak nigdy żadnego na oczy nie widziałem), ale każdy z Was z pewnością zgodzi się ze mną, że trudno mu cokolwiek zarzucić. Jestem również pod wrażeniem różnorodności modeli truposzy. Jeśli naszej ofierze urwiemy głowę, to możemy być pewni, że również truposz będzie biegał bez tej najważniejszej części ciała. Jeśli przypadkowo podczas zombifikacji pozbawimy delikwenta nóg, to raczej nie oczekujmy, że wstanie on i ruszy na kolejne ofiary jak gdyby nigdy nic. Autorzy wykazali w tym względzie dużą dbałość o szczegóły i chwała im za to.

Oprócz grafiki, w grze istotną rolę pełni dźwięk. Zarzynani na ulicach ludzie drą się wniebogłosy (biada temu, kto za ścianą ma podejrzliwych sąsiadów), masakrze towarzyszy mnóstwo śmiesznych zwrotów, które wydają przed śmiercią ofiary armii żywych trupów. Do tego wszystkiego dochodzą wyjątkowo udane, groteskowe motywy muzyczne. Co ciekawe, na potrzeby programu przygotowano trzynaście przeróbek wielkich hitów z lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku, które wykonywane są przez dzisiejsze zespoły alternatywne. Szkoda tylko, że nie usłyszymy ich podczas gry, ale w menu głównym. Z pewnością taki klasyk jak Mr. Sandman, zagrany z użyciem gitar elektrycznych, znakomicie wpasowałby się w chaos panujący na ulicach miasta Punchbowl.

Armia żywych trupów gotowa do walki.

Podsumowanie

Stubbs the Zombie to produkt bardzo solidny. Nie oczekiwałem po tym programie wielkich cudów, jedynie spełnienia zapowiedzianych przed premierą obietnic. Wszystkie z nich znalazły potwierdzenie w rzeczywistości i za to jestem programistom firmy Wideload bardzo wdzięczny. Owszem, lokacje mogłyby być bardziej rozbudowane, grafika lepsza, a rozgrywka zdecydowanie dłuższa, ale mimo to bawiłem się doskonale.

Jeśli oczekujesz po tej grze nadmiernej dawki brutalności, to raczej nie inwestuj w sprowadzenie tego programu ze Stanów Zjednoczonych. Pod tym względem Stubbs nie dorasta do pięt realistycznemu aż do bólu Manhuntowi. Jeśli natomiast chciałbyś przeżyć wspaniałą przygodę w totalnie odjechanym klimacie, który nasuwa oczywiste skojarzenia z Martwicą Mózgu oraz filmami science-fiction z lat pięćdziesiątych ubiegłego stulecia, to jest to coś dla Ciebie. Będę uważnie przyglądał się poczynaniom Aleksandra Seropiana w nowym studio. Po tak udanej produkcji drugiej kategorii, jaką Stubbs the Zombie in Rebel Without a Pulse niewątpliwie jest, można być spokojnym o przyszłość tej firmy.

Na koniec malutka uwaga. Gra ma problem z uruchomieniem się przy aktywnym połączeniu internetowym za pomocą usługi Neostrada TP. Prawdopodobnie występuje tu konflikt obu aplikacji, dlatego przed zabawą należy całkowicie zamknąć program obsługujący sieć.

Krystian „U.V. Impaler” Smoszna

PLUSY:

  • możliwość wcielenia się w zombie, użycia własnego ciała jako śmiercionośnej broni oraz pokierowania hordą nieumarłych;
  • pomysłowe bronie, możliwość stosowania odmiennych taktyk w walce, w zależności od aktualnej sytuacji;
  • zróżnicowane pojazdy, których można użyć do walki z mieszkańcami Punchbowl;
  • fantastyczny klimat i ogromna porcja czarnego humoru (zwłaszcza w przerywnikach filmowych);
  • fenomenalny soundtrack i świetne efekty dźwiękowe;
  • filtr graficzny stylizujący zmagania na styl retro;
  • realistyczny efekt ragdoll i świetna animacja postaci;
  • spora porcja brutalności, nie mająca jednak porównania z bardziej realistycznymi tytułami, np. Manhuntem.

MINUSY:

  • bardzo krótka rozgrywka (około siedmiu godzin gry za pierwszym razem);
  • słaby wystrój wnętrz, ubogie i opustoszałe otwarte przestrzenie;
  • zerowa interakcja z otoczeniem (nie licząc możliwości otwierania lub niszczenia niektórych drzwi);
  • zapisywanie stanu gry na jednym slocie! niemożność swobodnego przechodzenia pomiędzy ukończonymi etapami;
  • wciśnięta na siłę scena z tańcem na posterunku policji – na szczęście można ją pominąć...

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej