Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 3 stycznia 2006, 11:42

autor: Emil Ronda

Fire Emblem: Path of Radiance - recenzja gry - Strona 3

Nasza drużyna kontra przeciwna. Mapa podzielona jest na kwadraty, czyli pola ruchu – jak na szachownicy. Każda jednostka może poruszyć się o daną ilość pól. Potem można zaatakować. Pod naszą komendą będą jednostki piesze, konne, a także latające.

Graficzna niepewność i dźwiękowa pewność

Mając za zadanie rozstrzygnięcie kwestii poziomu oprawy graficznej – jestem w kropce. Filmiki utrzymane w stylu anime (zresztą to styl całej oprawy) są najwyższej jakości – jest ich jednak zbyt mało. To jednak gra taktyczna, w której gracz musi mieć duże pole obserwacji terenu walki i do takiego widoku szczególnie przywyknie. Mapy są kolorowe, pełne szczegółów. Postacie jednak nie prezentują się okazale, a prostota ich animacji przypomina żywo części Fire Emblem z Gameboy’a Advance. Podczas pojedynków mamy do czynienia ze szczególną animacją ataku, ale tu także Path of Radiance plasuje się graficznie w przeciętnej lidze. Miłe dla oka są statyczne rysunki teł i postaci towarzyszące wspomnianym już rozmowom bohaterów. Słowem podsumowania – przyjemnie przygląda się mapom, a wszystko na nich jest przejrzyste – to najważniejsze. Animacje ataków są najsłabszym punktem oprawy graficznej, jednak ich znaczenie jest naprawdę niewielkie i gracz szybko się do nich przyzwyczaja.

Opisując dźwięk, a w szczególności muzykę, nie mam już takich wątpliwości. Ścieżka dźwiękowa Fire Emblem jest najwyższej próby – jedna z najlepszych, jakie słyszałem w grach roku 2005. Wszystko za sprawą bogato oprawionych orkiestrowych, nastrojowych melodii. Efekty dźwiękowe wydają mi się tłem dla muzyki – tak, dobrze przeczytaliście, nie pomyliłem się i wcale nie jest na odwrót.

Miss! Oto popisowe zejście z linii ataku konia o dobrym współczynniku refleksu. :P

Wciąga, czaruje, nie puszcza

Path of Radiance jest bardzo solidną pożywką dla – wybaczcie określenie – wyposzczonych posiadaczy GameCube’a. Europejscy fani Nintendo mogą się cieszyć z jednego z ostatnich exclusive’ów. Fire Emblem jest grą, która bardzo dużo czerpie z poprzednich części; mogę rzec, że nawet zbyt wiele, oferując zbyt mało nowego. Jeśli jednak nie grałeś wcześniej w tę serię – a to mocno prawdopodobne – i jeśli do tego nie odrażają Cię taktyczne erpegi, ten tytuł powinien wciągnąć Cię bez reszty. Kompilacja rozbudowanej rozgrywki z dobrze zarysowanymi postaciami i udaną oprawą udała się twórcom z Inteligent Systems – nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Z ogromną przyjemnością spędziłem blisko 35 godzin z tym tytułem. Grę skończyłem na poziomie normal, ale wiem, że wybierając hard zmieniają się układy przeciwników na każdej planszy nie mówiąc o sile przeciwnika. Poza tym, jeśli dopuścicie do śmierci jakiegoś członka zespołu – nie ujrzycie go już w kolejnych walkach. Ta odpowiedzialność ciąży na Was przez całą grę i zapewnie nie raz spowoduje rozgrywanie niektórych plansz po kilka razy, by zminimalizować straty; sam się na tym złapałem, choć zapewne wielu z Was wybierze ścieżkę pokonywania gry bez ładowania stanu gry w takich przypadkach – to zwiększa realizm i powoduje jeszcze większe emocje.

Gra dobra dla wszystkich. Fani tego gatunku zapieją z zachwytu, a nowych w temacie wprowadzi w arkany taktycznej sztuki walki świetnie przygotowany tutorial. Masz GameCube’a i pytasz, czy warto nabyć Fire Emblem? Gdybym był bezczelny – zaśmiałbym się w twarz zadającemu takie pytanie. Jestem mądry, bo grę skończyłem i odpowiedź na to pytanie jest dla mnie oczywista. Czas na tę wyczekiwaną, wielką Zeldę jeszcze przyjdzie. Cieszcie się tym co jest, a w tym przypadku naprawdę nie ma na co narzekać!

Emil „Samuraai” Ronda

PLUSY:

  • nareszcie Fire Emblem na dużej konsoli!
  • początkowa prostota rozgrywki z czasem rozwija się w kierunku bardzo złożonej, taktycznej gry; wspaniale, przyjaźnie dla gracza przebiega ten proces!
  • muzyka – czasem kojąca, czasem zagrzewająca – zawsze na miejscu, adekwatnie dobrana;
  • ciekawi bohaterowie; nie tylko czerń i biel określa ich charaktery;
  • długi czas gry;
  • poziom trudności (wzrastał dla mnie w idealnym tempie);
  • interface – podobnie jak złożone zasady gry – przyswajany bez bólu, a z przyjemnością;
  • jakość wstawek filmowych anime.

MINUSY:

  • zbyt mało nowości w serii;
  • dlaczego tak mało wstawek filmowych?! ich wspaniałe wykonanie każe prosić o więcej!
  • animacje na polu rozgrywki oraz znowu animacje, ale tym razem ukazujące pojedynki na zbliżeniach – czy aby na pewno pochodzą z tej epoki?