Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 28 grudnia 2005, 12:21

autor: Daniel Sodkiewicz

Outfront: Na Tyłach Wroga - recenzja gry

O ile Soldiers: Ludzie Honoru, autorstwa rosyjskich programistów z Best Way, zdobyli światową popularność, tak wydany niedawno dodatek do nich (stworzony przez inną ekipę – Dark Fox), przeszedł bez większego echa.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

O ile gra Soldiers: Heroes of World War II (u nas znana pod nawą Soldiers: Ludzie Honoru), autorstwa rosyjskich programistów z Best Way, zdobyła światową popularność, tak wydany niedawno dodatek do niej (stworzony przez inną ekipę – Dark Fox), przeszedł bez większego echa. Podstawkę rozpowszechnił na zachodzie światowy lider branży, firma Codemasters, a sam program odniósł przecież niemały sukces także u nas w kraju. Tym bardziej dziwi fakt, iż próżno szukać informacji o Outfront: Saboteurs na największych zachodnich serwisach o grach.

Dodatek, o którym piszę, to typowy „zapełniacz” pomiędzy kolejnymi częściami serii. Wszak drugi odcinek Ludzi Honoru tuż, tuż. Jeżeli więc mamy do czynienia ze standardowym rozszerzeniem, to czy warto o grze pisać? Hm... jeżeli dodatek jest tak dobry jak sama podstawka, to zagrać w to po prostu trzeba. A zresztą, widzieliście, po ile Cenega sprzedaje tę grę w Polsce? Za trzy dychy. Pirat za tyle nie ma. Brawo!

Soldiers vs. Outfront

Tak, dodatek jest w ogólnym rozrachunku nie gorszy od swojego „starszego brata”. Bo choć nie wprowadza żadnych nowości w sposobie prowadzenia rozrywki, to powiela większość zalet Ludzi Honoru. Co prawda, na podstawkę można było narzekać: a to z powodu nie zawsze grywalnych misji, a to z powodu zbyt wygórowanego poziomu trudności. Pomimo to, gra broniła się świetnym silnikiem graficznym, złożonością świata, realizmem i kilkoma wyśmienicie zaprojektowanymi lokacjami.

Zbyt dużo w grze pól i lasów.

Outfront: Na tyłach wroga to 10 nowych misji, w których dowodzimy kilkuosobową grupą rosyjskich żołnierzy. Akcja gry nadal ma miejsce na frontach II Wojny Światowej, a my wykonujemy zadania dywersyjne, czyli jak wskazuje na to tytuł – działamy na tyłach wroga. Niestety, pojawia się tutaj ta sama bolączka co wcześniej – duże podobieństwo do gier z serii Commandos. Ponownie, stajemy przed praktycznie niemożliwymi do wykonania zadaniami. Co gorsza, misji jest stanowczo za mało i nie ma wśród nich przysłowiowych „perełek”. W Soldiers, takimi rodzynkami były np. misja obrony mostów (Ostatnia nadzieja) czy pasjonujące walki czołgów (w misji pt. Łowca). Zadania, jakie znalazły się w dodatku, nie zapadły mi szczególne w pamięć. Nie twierdzę, że nie są ciekawe, niemniej jednak, brak w nich oryginalnych pomysłów i rozmachu.

Większość misji można ukończyć dość szybko. Oczywiście sposób na misję trzeba wpierw wymyślić, niemniej jednak, zastosowane w grze skrypty mocno podważają realizm świata programu. Bo choć jednostki wroga zachowują się dość racjonalnie, reagują spontanicznie i nieprzewidywalnie, to bywają w grze momenty, w których można ukończyć misję nie wykonując do końca wszystkich zadań.

Śmieszą też sytuacje, w których misja kończy się sukcesem, momentalnie po zajściu jakiegoś zdarzenia. Np. wbiegamy żołnierzem w sam środek wrogiego obozu. Kule świszczą nam nad głowami, większość z nich dosięga celu. Na skraju wyczerpania rzucamy granat, który wybucha koło obiektu, jaki mieliśmy zniszczyć. Naszemu bohaterowi zostaje nie więcej niż kilka procent paska życia, misja zostaje jednak natychmiastowo przerwana i wyświetla się screen z gratulacjami wykonania zadania. Nikt nie martwi się już o naszego żołnierza, który w rzeczywistości musiałby przecież uciec z terenu wroga. Nie byłoby większego problemu, gdyby nie fakt, że przed wykonaniem zadania, śmierć owego żołnierza zakończyłaby misję niepowodzeniem. A wystarczyło przecież dodać do celów misji dodatkowe zadanie powrotu żołnierzy w dany punkt mapy. Może i skomplikowałoby to misje i wydłużyło czas potrzebny na jej przejście, ale czy komuś się śpieszy w przechodzeniu gry?

No i wybuchło. A w grze, wybucha bardzo często.

Misja: uważaj na czołg

Faktem jest, iż większość misji kończy się totalną demolką mapy i gorącą wymianą ognia z Niemcami. Przy każdym jednak zadaniu męczy świadomość, iż największym dla nas problemem są czołgi wroga. Kilkuosobowa drużyna rosyjskich chojraków, poradzi sobie z niemal każdą ilością wrogiej piechoty. Problemy pojawiają się przy konfrontacji z czołgami i mocno opancerzonymi pojazdami. Trzeba je niszczyć (niemal bezbłędnie trafić w ruchomy cel) granatami z RPG lub koktajlem Mołotowa, a to nie zawsze jest takie proste. W starciach człowiek vs. maszyna, gra przeradza się zbyt często w zręcznościówkę, z elementami scenariusza: „save, load, load,... damn!, load,... shit!, load,... load”. Nie powiem, bywa to irytujące.

Zbyt mało okazji mamy do przejęcia kontroli nad potężną bronią, mogącą siać zniszczenie w szeregach wroga. W oczy kłuje też jednorodna flora. Za dużo tutaj zieleni. Wszystko dzieje się na polach, w lasach i niewielkich miasteczkach. W ukrywaniu naszych ludzi przed wzrokiem wroga, pomagają liczne krzaki, oraz wysokie trawy i zboża. Niestety, zadania są do siebie zbyt podobne i miejscami rażą monotonią.

Co nowego?

W grze nie znajdziemy niestety nowych broni czy pojazdów (na miotacz płomieni trzeba poczekać do Outfronta 2). Kupując Na tyłach wroga należy mieć świadomość, iż nabywamy skromną namiastkę podstawki. Mimo wszystko, program jest ciekawą propozycją dla fanów serii. Silnik gry wciąż wygląda bardzo dobrze (a ma już przecież ponad rok!), od dzisiejszych standardów nie odbiega też fizyka oraz AI wrogów. Niestety, w kolejnych misjach brakuje smaczków, w postaci np. ciekawych możliwości interakcji z otoczeniem.

Teoretycznie, każdą misję można przejść na swój własny sposób, jest to jednak pozorna swoboda. W niektórych misjach, aż prosi się, aby ukryć gdzieś na mapie narzędzia do naprawy zniszczonych czołgów, co pozwoliłoby na ukończenie zadania z użyciem ciężkiego sprzętu. Przy okazji, zmusiłoby to graczy do uważnej penetracji mapy. Zaglądanie do wnętrza domów (a nuż znajdziemy tam fajną broń), przeglądanie zawartości bagażnika każdego pojazdu, problemy z brakiem paliwa. Na to wszystko pozwala silnik gry, niestety dodatek nie wykorzystuje w pełni jego możliwości. Pojeździłoby się więcej pociągiem, postrzelało z działek, pokierowało większą ilością czołgów, czy dowodziło większą grupką piechoty. Po prostu, brak w grze dopięcia misji na ostatni guzik. Niby wszystko gra, ale czuć, że można było coś jeszcze dodać, coś wymyślić i wykazać się większą pomysłowością przy projektowaniu map i zadań. Co gorsza, nie da się tego naprawić, bo nie udostępniono nam edytora.

Obóz na tyłach wroga. Kilka granatów obudzi zaspanych harcerzy.

Gra jest dodatkiem samodzielnym, nie potrzeba więc podstawki do jej uruchomienia. Program nie posiada tutorialu, sama też instrukcja dołączona do gry jest niezwykle lakoniczna. Możliwości interfejsu gry wykorzystają więc w pełni jedynie zaznajomieni już z serią Soldiers gracze. To właśnie dla nich stworzono Outfront: Saboteurs i to właśnie posiadacze Ludzi Honoru, zachwyceni tamtą grą, powinni nabyć ten dodatek.

Daniel „Kull” Sodkiewicz

PLUSY:

  • starzy, dobrzy Soldiers z nowymi misjami;
  • engine gry przetrwał próbę czasu (poprawiono nieznacznie m.in. szczegółowość pojazdów);
  • cena polskiego wydania;
  • dla miłośników Ludzi Honoru – kupno to sprawa Honoru;
  • każdą misję można przejść na swój własny sposób (zależny od poziomu trudności, osobistych preferencji i pomysłowości gracza).

MINUSY:

  • mało misji;
  • rzecz dla fanów serii;
  • brak innowacji;
  • zbyt sztampowe misje;
  • typowa zapchajdziura w oczekiwaniu na Outfronta II;
  • brak gry wieloosobowej;
  • brak edytora.
Outfront: Na Tyłach Wroga - recenzja gry
Outfront: Na Tyłach Wroga - recenzja gry

Recenzja gry

O ile Soldiers: Ludzie Honoru, autorstwa rosyjskich programistów z Best Way, zdobyli światową popularność, tak wydany niedawno dodatek do nich (stworzony przez inną ekipę – Dark Fox), przeszedł bez większego echa.

Laysara: Summit Kingdom - recenzja gry we wczesnym dostępie. Widzisz tamtą górę? Możesz na niej zbudować miasto idealne
Laysara: Summit Kingdom - recenzja gry we wczesnym dostępie. Widzisz tamtą górę? Możesz na niej zbudować miasto idealne

Recenzja gry

Laysara: Summit Kingdom jest doskonałą pozycją dla graczy, którzy uwielbiają logistyczne przeszkody stające na drodze do budowy miasta idealnego. Polskie studio Quite OK Games zdecydowanie wie, co robi, oby tylko Early Access okazał się dla niego łaskawy.

Manor Lords - recenzja gry we wczesnym dostępie. Bardziej swojskiej strategii jeszcze długo nie będzie
Manor Lords - recenzja gry we wczesnym dostępie. Bardziej swojskiej strategii jeszcze długo nie będzie

Recenzja gry

Polski średniowieczny city builder Manor Lords ma potencjał, by okazać się jedną z najciekawszych gier tego roku. Jak jednak wygląda na początku swojej przygody z Early Accessem? I czy spełnia pokładane w nim nadzieje? Sprawdziłem.