Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 22 listopada 2005, 12:23

autor: Artur Dąbrowski

Pro Evolution Soccer 5 - recenzja gry - Strona 3

Przed nami prequel wirtualnego króla piłek nożnych! Pro Evolution Soccer 5 podnosi konkurencji poprzeczkę o kolejnych parę metrów, usadawiając się wygodnie w fotelu lidera. To symulacja niesamowicie grywalna i realistyczna, a do tego ładna.

Sędzia (nie) kalosz!

Zawody sędziowie prowadzą nieźle, aczkolwiek pojawiają się pewne zastrzeżenia. Nie da się ukryć, że sprawnie interpretują panujące dziś w piłce nożnej zasady, niemniej czasem czynią to zbyt skrupulatnie. Nieraz dyktują faule we wcale nie tak brutalnych sytuacjach, a najbardziej wkurzyć się można, gdy gwiżdżą rzuty karne za lekkie odepchnięcie rywala. Ale zdarzają się im też pozytywne niespodzianki, takie jak odłożone kartki: rywal nas fauluje, sędzia pozwala nam grać dalej, ale wnet tracimy piłkę, po czym arbiter cofa akcję i karze piłkarza, który chwilę wcześniej przewinił. Sędziowie gwiżdżą spalone według odświeżonych niedawno przepisów i nie chwytają za gwizdek, dopóki piłkarz znajdujący się na pozycji spalonej nie dotknie piłki czy nie przeszkodzi w rozegraniu akcji. Twórcy zadbali o atmosferę fair play – kiedy któryś z zawodników będzie leżał na murawie, zwijając się z bólu, a my wybijemy piłkę za boisko, by przerwać grę, przeciwnik nam ją później odda (ale my nie musimy tego robić w analogicznej sytuacji). ;-) O tym, że któryś zawodnik potrzebuje opieki medycznej, poinformuje nas wykrzyknik na żółtym tle.

ŻURAW GOOOL!!!

Ładne to...

Pro Evolution Soccer 5 niewiele się różni pod względem grafiki od poprzedniczki, ale widać nieco poprawek. Primo – bardzo zgrabnie odwzorowano twarze najsłynniejszych piłkarzy. Na niektórych ujęciach wyglądają oni dokładnie jak ci z telewizji, a do tego tak jak trzeba poruszają ustami i brwiami. Ponadto podrasowano trochę tekstury i umiejętnie wykorzystano efekt rozmycia, dzięki czemu na zbliżeniach gra prezentuje się bardzo okazale. Na domiar zawodnicy poruszają się niesamowicie realistycznie, zaś liczba ich ruchów jest niezliczona. Najlepsi zawodnicy poruszają się po boisku w podobnym stylu jak w rzeczywistości – Roberto Carlos robi przed wykonaniem rzutu wolnego słynny rozbieg przypominający skipping, a Ronaldinho rozgrywa piłkę z właściwą dla niego nonszalancją. Miło nawet popatrzeć, jak kopacze upadają na murawę na kilkanaście różnych sposobów. Motion capture jest doprawdy klasowy!

Cieszy również dbałość o szczegóły, która objawia się wypuszczanymi ze spodenek po rozpoczęciu meczu koszulkami czy dobrze odwzorowanymi strojami czołowych klubów (ot, przykładowo na koszulkach Realu Madryt pojawiła się specyficzna dla tego zespołu w sezonie 2005/2006 czcionka). Przyłożono się dosyć do wyglądu wybranych polskich piłkarzy – Żurawskiego, Krzynówka czy Dudka – tego pierwszego umieszczając poza tym w pierwszym składzie Celtiku Glasgow. Stadiony są w głównej mierze fikcyjne, ale wyraźnie wzorowane na prawdziwych obiektach. Fajnie, że ilość kibiców na kolejnych meczach zależy od formy i pozycji w tabeli drużyny gospodarzy. Zdarza się nawet grać przy prawie pustych trybunach.