Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 2 listopada 2005, 09:32

autor: Piotr Deja

F.E.A.R.: First Encounter Assault Recon - recenzja gry - Strona 3

„Rozmowa telefoniczna na końcu gry dobiła mnie całkowicie, wpędziła w stan fizycznego odrętwienia i psychicznego wysiłku. Wysiłku koniecznego do przypomnienia sobie, że F.E.A.R. to zwykła gra komputerowa, a ja jestem zwykłym graczem”.

W F.E.A.R. walka jest niesamowita. Wpadamy do korytarza ze strzelbą, włączamy spowolnienie i strzelamy, a odstrzelona głowa przeciwnika wraz z jego bronią wyznaczają nowe standardy w figurach akrobatycznych – a wszystko na tyle powoli, że żaden ułamek spowolnionej sekundy nie umknie naszym zmysłom. Wyjmujemy karabin, włączamy spowolnienie i strzelamy w beczkę z benzyną stojącą pomiędzy parą żołnierzy – ciała przeciwników odlatują w obie strony, a szyba za nimi zamienia się w szklaną falę powoli i zgrabnie płynącą w stronę gracza. Takich akcji jest bardzo dużo, bo dzięki spowolnieniu miło wspomina się każdą walkę. Muzyka odpowiednio zmienia się do tego, co dzieje się na ekranie lub do miejsca, w którym jesteśmy. W sumie oprawie dźwiękowej nie można nic zarzucić, wszelkie dźwięki, głosy, utwory muzyczne są na swoim miejscu i słychać, że pasują w to miejsce doskonale. To samo można powiedzieć o grafice – jest śliczna, jednak tutaj wyskakuje małe „ale”...

Jakie? Wymagania sprzętowe. Żeby nacieszyć się grą Monolithu, trzeba mieć naprawdę mocny sprzęt. Dobrze, że opcje graficzne pozwalają na bardzo wiele zmian, dzięki czemu po paru próbach można znaleźć poziom jakości grafiki optymalny do możliwości swojego komputera. Jednak jeśli upgrade robiliście jakoś dawno, a chcecie cieszyć się wygładzaniem krawędzi, miękkimi cieniami, efektami cząsteczkowymi, załamaniami rzeczywistości podczas wszelkiego rodzaju wybuchów i wszystkim, co zostało upchane do F.E.A.R.-a... cóż, życie jest brutalne. Poza wymaganiami sprzętowymi F.E.A.R nie ma wielu wad, jeśli chodzi o oprawę. Ot, drobne błędy – czasami (rzadko) przeciwnik wpadnie w ścianę, zaczepi się którąś kończyną i tak pozostanie. Ponadto, podczas wchodzenia po drabinie kolana wtapiają się w jej szczeble, a lewa ręka wchodzi w lewą nogę, jeśli używamy dwóch pistoletów i spojrzymy na dół.

Miotacz cząstek Typ-7 jak mało która broń uwydatnia wnętrze przeciwnika...

Na siłę można stwierdzić, że wadą F.E.A.R. jest monotonia otoczenia i to tylko, jeśli chodzi o jego rodzaj – nie uświadczymy tu wielkich, otwartych przestrzeni a’la Half-Life 2, bo akcja praktycznie ciągle rozgrywa się w środku. Jednak tylko na siłę, bo poziomy są zróżnicowane i nie nudzą. Nawet w wieżowcu korporacji Armacham jest co zwiedzać – biura, pokoje laboratoryjne, wystrojone poczekalnie, garaże, dachy, pomieszczenia remontowane lub jeszcze w budowie, szyby wind... Będą też ulice miasta, wnętrza tanich hoteli, a także wielkie kompleksy handlowo-przemysłowe i obowiązkowo – tajna baza ukryta głęboko pod ziemią. Niestety, jak dla mnie trochę za mało tu kombinowania – i znów na wzór stawiam HL2. Jest wciskanie przycisków, odkręcanie lub zakręcanie zaworów, buszowanie w szybach wentylacyjnych, ale F.E.A.R skonstruowany jest tak, że cały czas gracz czuje się pchany do przodu. Fakt, to zmora każdego FPS-a lecz w tej kwestii twórcy mogli się bardziej postarać. Chyba, że przyjmiemy, że właśnie taka jest konwencja gry – czysta akcja, czysty strach i mało myślenia poza walką.