Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 27 października 2005, 12:03

autor: Emil Ronda

Spartan: Total Warrior - recenzja gry - Strona 3

Rzymskie Imperium pod rządami okrutnego Tiberiusa podbija kolejne tereny. Na ich drodze ku całkowitej dominacji stoją już tylko Spartanie. W takich okolicznościach weźmiemy pod swoje skrzydła jednego żołnierzy, by poprowadzić go przez przygodę jego życia.

Tym bardziej, że w naszym wyposażeniu znajdziemy różne bronie i także one będą modyfikować nasze ataki (szczególnie te mocniejsze); mocny atak z użyciem „paska wściekłości” inaczej wygląda przy użyciu pary mieczy, a inaczej przy długiej włóczni. Także z taktycznego punktu widzenia zauważycie różnice w zastosowaniu poszczególnych narzędzi – wspomnicie moje słowa. Co ważne i bardzo przydatne – bronie można szybko zmieniać „w locie”, bez wchodzenia do menu.

Zadania w grze są bardzo różnorodne; duża w tym zasługa dużych i bardzo dobrze przemyślanych poziomów. A więc przyjdzie Wam czasem po prostu wyciąć w pień wszystkich wkoło, ale także chronić kogoś lub coś, podpalić budowle, znaleźć sposób na zrzucenie drewnianego mostu (by przeprowadzić po nim oddział żołnierzy), czy zająć się obsługą katapulty lub miotacza strzał (taki antyczny M60). Wszystko w ciągłym ruchu, przy dużej liczbie postaci na ekranie, klimacie zażartych walk dzielnych mężów. Zrozumiecie, o czym mówię, gdy zobaczycie scenkę przerywnikową ukazującą, jak dwa liczne oddziały Rzymian i Spartan ścierają się w pełnym biegu na ogromnym placu i raptem kamera bezboleśnie oznajmia, że masz już kontrolę nad swoim herosem i przejmujesz pada z oczami pełnymi zdziwienia. „Ale to już?!”... i ponad setka żołnierzy tłucze się ze sobą na śmierć i życie. I Ty też tam jesteś. MOC!

Co z tego, że duży? Udowodnię mu, że rozmiar nie ma znaczenia.

Zastanawiacie się zapewne, czytając powyższy fragment: „A co w takim razie z kamerą? Czy można się w tym połapać?”. Można! W tym aspekcie także zaprocentowało doświadczenie twórców w grach stricte strategicznych. Otóż prawa gałka idealnie reaguje na działanie gracza i pozwala nie tylko na szybkie obracanie terenu działań, ale także na bardzo pomocne przybliżanie i oddalanie. Tylko więc od Was zależeć będzie, czy w danym momencie walka przypominać będzie gry pokroju Diablo albo Baldur’s Gate: Dark Alliance czy też raczej Soul Calibura (no, może przesadziłem, ale zoom jest naprawdę bardzo konkretny i sprawdza się w akcji). Praca kamery i możliwość jej szybkiego i wygodnego dopasowania do tego, co dzieje się na ekranie, to jedno z najlepszych tego typu osiągnięć w grach na konsole, jakie widziałem. Idealnie do Spartana pasuje.

Ładny mi Spartan!

Patrząc pod kątem oprawy graficznej, Spartan to ewidentny top na konsoli PS2. Biorąc zwłaszcza pod uwagę fakt, że czasem liczba postaci na ekranie zbliża się do 100. (Według autorów setka jest niejednokrotnie przekraczana, ale wybaczcie – nie pauzowałem gry i nie liczyłem). Niezachwiana płynność animacji przy tej szczegółowości postaci i otoczenia jasno daje znać, że Spartana po prostu trzeba zaliczyć do gier, które wyciskają z układów graficznych „czarnuli” 100% ich możliwości. Do tego dochodzi wspomniana swoboda gracza w manewrowaniu kamerą i – czego w ogóle się nie spodziewałem – brak znikających ciał przeciwników, co przecież jest popularną bolączką podobnych Spartanowi tytułów. Tutaj trup ściele się gęsto i często przystaniecie, by „podziwiać” efekty swoich spartańskich harców.