autor: Adam Bilczewski
Might & Magic VI: Mandate of Heaven - recenzja gry
Might & Magic VI to jeden z najlepszych komputerowych RPGów. Nawet dzisiaj chociaż od jego powstania minęło już kilka lat nadal trzyma formę i powinien znaleźć się na półce każdego szanującego się miłośnika (i nie tylko) tego gatunku gier.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Po ukazaniu się części czwartej i piątej cyklu Might & Magic, których akcja działa się w świecie Xeen, nikt nie podejrzewał, że na kolejną część jej twórca Jon Van Caneghem każe czekać zniecierpliwionym miłośnikom tego cyklu aż cztery lata. W międzyczasie, w rok przed jej pojawieniem się 3DO wydała na świat drugą część bardzo dobrej strategii turowej Heroes of Might & Magic a wydarzenia w niej opowiedziane miały swój ciąg dalszy właśnie w szóstej części Might and Magic - The Mandate of Heaven.
W świecie Enroth znów zagnieździło się zło. Nad Erathię nadciągają ciemne chmury. Coraz bardziej szerzy się kult kapłanów Baa i coraz więcej ludzi przechodzi pod jego skrzydła. Wszędzie pojawiają się dziwne potwory i atakują spokojnych mieszkańców. Król Roland wyrusza na wyprawę, aby wyjaśnić co się dzieje i słuch po nim ginie. Jego następca książę Nicolai jest jeszcze dzieckiem i nie ma większego pojęcia o rządzeniu państwem. Na dodatek królowa Catherine dostaje wiadomość o śmierci ojca i zmuszona jest udać się do ojczyzny na pogrzeb, zostawiając syna samego. Doradcy królewscy kłócą się między sobą o wpływy i władzę, a podobnież są wśród nich tacy, którzy sprzyjają kultowi Baa. W takich oto okolicznościach wkraczamy do akcji i mamy za zadanie uporać się ze wszystkimi kłopotami i sprawić by dobro zatriumfowało.
Najważniejszą rzeczą, od której zaczynamy to stworzenie własnej drużyny. Ta zaproponowana przez twórców gry jest raczej mało przydatna. Nasza ekipa trochę zmniejszyła się w stosunku do poprzednich części i składa się teraz z czterech osób a wszyscy jej członkowie są ludźmi. Do wyboru mamy co prawda tylko sześć profesji, ale w zupełności rekompensuje nam to ilość umiejętności jakie mogą posiadać. Każda postać dysponuje dwoma podstawowymi, do których na początku dobieramy następne dwie. Innych umiejętności możemy nauczyć się już w trakcie gry. Według własnego uznania przydzielamy punkty do siedmiu podstawowych statystyk takich jak siła, inteligencja, szybkość czy szczęście (to co najbardziej cenię przy kreowaniu postaci to brak losowego podziału punktów jak właśnie w M&M czy Fallout’ach). Od naszego wyboru będzie zależało między innymi iloma punktami życia czy magii dysponuje dana postać na starcie. Możemy jeszcze wybrać płeć i wygląd naszych bohaterów i wyruszamy na spotkanie z wielką przygodą.
Tym co najbardziej zmieniło się w stosunku do poprzednich części Might & Magic jest grafika. Twórcy stworzyli wspaniały trójwymiarowy świat. Szkoda tylko, że nie wykorzystano możliwości akceleratorów 3D oraz że postacie spotykane w grze są zwykłymi bitmapami. Co prawda dosyć ładnie narysowanymi i nie najgorzej animowanymi, ale pewien niedosyt pozostaje. Świetnie w trakcie potyczek sprawdza się klawisz ENTER służący do zmiany trybu walki z rzeczywistej na turowy. Dopóki nasza drużyna nie nabędzie odpowiedniej tężyzny fizycznej i nie pozna lepszych czarów bojowych tryb turowy jest wręcz niezbędny do przeżycia. Z czasem będziemy używać go coraz rzadziej, ale na szczęście gra jest znakomicie zbalansowana i mając nawet bardzo mocną drużynę napotkamy tak potężnych przeciwników, że zwycięstwa nie przyjdą nam łatwo.