Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 30 września 2005, 09:20

autor: Kamil Szarek

Dungeon Siege II - recenzja gry - Strona 2

Po dziś dzień najtęższe głowy nie mogą rozgryźć „co takiego jest w tych hack’n’slashach, że przyciągają tłumy?”. Już ja im powiem...

Przy omawianiu fabuły nie sposób wspomnieć również o dialogach. Gdybym mógł powiedzieć coś na ten temat twórcom gry, powiedziałbym, że jeżeli zapowiadają rozbudowane dialogi, to powinni je... rozbudować. Opcji dialogowych do wyboru jest jak na lekarstwo! Nie mamy praktycznie żadnego wyboru w kwestii rozmawiania, zwykle jest tylko jedna opcja i albo jest na niej wypisana jakaś heroiczna wypowiedź naszego bohatera (dialogi aż kipią heroizmem i sztucznością – serio, nasz bohater jest tak czysty, że aż... zbyt czysty?), albo jakże rozbudowana opcja dialogowa [więcej]. Niektórzy pewnie powiedzą „czego on oczekiwał? Przecież to nie rasowy RPG!”. No tak. Ale jak się coś głośno zapowiada, to powinno się to raczej zrealizować. Największą zaletą dialogów jest to, iż wszystkie zostały nagrane i podłożone, choć jeżeli mam oceniać umiejętności aktorskie osób podkładających głosy, nie byłaby to zbyt pochlebna ocena. W Polsce gra jest wydawana w wersji kinowej (moim zdaniem jest to najlepsze wyjście z możliwych), więc będziecie mogli się o tym przekonać na własne uszy.

BUM.

Interfejs w Dungeon Siege II można streścić bardzo krótko: taki sam, tyle że lepszy. To, co widzimy w okienkach, składa się z najlepszych elementów interfejsu pierwszej części Dungeon Siege (a niewątpliwie było ich sporo) oraz dużej ilości usprawnień. Przede wszystkim, okienka wyglądają teraz ładniej, bardziej klimatycznie i estetycznie. Nowością, którą najbardziej wpadła mi w oko, jest kompletnie przebudowany dziennik. O ile w pierwszej części był niemal bezużyteczny, o tyle tutaj mamy praktycznie wszystko. Jest to jeden z najbardziej kompletnych dzienników, jakie widziałem kiedykolwiek w grach cRPG. Każde zadanie – kluczowe (w sumie 27) czy też poboczne (w sumie 51) jest podzielone na etapy, a każdy etap ma swój odrębny, szczegółowy opis. Ponadto, dziennik zawiera mapę świata, ogromny bestiariusz, trochę mniej ogromną listę przedmiotów do zadań, zaśpiewów (o nich za chwilę), książek i pomniejszych mapek. Krótko mówiąc, wszystko, co można w dzienniku umieścić. To prawdziwe kompendium wiedzy o postępie w grze. Zawiodłem się natomiast na menu głównym. O ile w poprzedniej części było wspaniale zrealizowane, o tyle w DS2 nie grzeszy urodą i jest ograniczone do rozdzielczości 800x600.

Szumnie zapowiadano nowy system rozwoju postaci. Opiera się on na założeniach starego i dodaje bardzo wiele nowych elementów – część z nich sprawia, że Dungeon Siege II zaczyna przypominać poczciwe Diablo II. Nadal mamy podstawowe cztery specjalizacje: walkę w zwarciu, walkę na dystans oraz magię natury i magię bitewną. Poziom każdej ze specjalizacji wzrasta wraz z faktycznym jej używaniem, więc, podobnie jak w części pierwszej, bez przeszkód można stworzyć choćby wojownika, który potrafi także leczyć swych towarzyszy. Największą innowacją jest wprowadzenie właściwego poziomu postaci oraz umiejętności i mocy. Właściwy poziom postaci potrzebny jest do wprowadzenia punktów umiejętności (jeden punkt/poziom, czasami dodatkowe punkty dostaje się za wykonanie zadania).