Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 30 sierpnia 2005, 13:12

autor: Piotr Deja

The Bard's Tale: Opowieści Barda - recenzja gry - Strona 3

Jak seria Naga broń wyśmiewa filmy akcji, tak Opowieści Barda parodiują gry cRPG, a szczególnie powtarzające się w nich nielogiczności. Do tego zapewniaja sporo zabawy w dobrym, cRPG-owym stylu.

Na dialogi również mamy pewien wpływ. Choć w większości przypadków są to tylko kwestie wypowiadane na przemian przez bohatera i postać, z którą gadamy, możemy czasami być mili lub nie. I nie można tego mylić z byciem złym lub dobrym, bo nie zawsze bycie miłym owocuje. Ostre słowa mogą np. zrobić wrażenie na karczmarce, którą uwolniliśmy od problemu wspominanego już gigantycznego szczura. Udostępni nam ona swoje łoże, co wcale nie oznacza że sama znajdzie sobie inne. Jeśli bylibyśmy mili, to nocowalibyśmy w stajni. Bycie miłym lub nie ma czasami wpływ na to, co lub kogo spotkamy w dalszej części gry. Jeśli byliśmy mili dla małego pieska w Houton i pozwoliliśmy mu się przyłączyć, to później w paru momentach gra potoczy się inaczej.

Plusem gry jest różnorodność lokacji i przeciwników. Spokojne lub zniszczone wioski, farmy, gęste lasy, wzgórza, równiny, ośnieżone górskie szczyty, brudne miasta, zatopione jaskinie, podziemne rzeki, lochy wikingów, ruiny – to wszystko odwiedzimy wędrując naszym bardem. Powalczymy m.in. z wilkami, dzikami, Trowami (taka odmiana goblinów), rzucającymi zaklęcia druidami, chodzącymi roślinkami, rycerzami z brązu i żelaza... Do tego dochodzą zombie, szkielety, przypominające salamandry finfolki, wikingowie (w wersji żywej i martwej) i wiele innych. Prócz zwykłych przeciwników często będziemy spotykać najróżniejszych bossów, od zwykłych, niemagicznych acz narowistych koników, poprzez dowódców Trowów aż do istot piekielnych. Każdy boss atakuje w inny sposób i wymaga odrobinę innej taktyki, co jest dodatkową zaletą.

A oto Haggis. Potwór utworzony z ożywionych mięsnych odpadków. Prawda że uroczy?

Grafika jest prześliczna, krajobrazy piękne, a postacie doskonale dopracowane. Postacie ruszają ustami, wymieniają spojrzenia, widać mimikę twarzy. Otoczenie żyje, ptaki latają wokół, trawa porusza się na wietrze, zboże ugina pod stopami, a woda cudownie faluje. A już niesamowicie wygląda przejażdżka na krze lodowej po zimnej rzece – jeśli bard i jego towarzysze staną na jednej ze stron, to „środek transportu” lekko się zatapia. Podobnie nie mam żadnych zastrzeżeń do głosów postaci, dźwięków otoczenia, walki, muzyki – wszystko stoi na najwyższym poziomie i jest dobrane (szczególnie głos narratora i barda) mistrzowsko.

Nie obyło się jednak bez wad. Najgorsza rzecz to sterowanie kamerą, a raczej jego brak. Możemy ją obracać, leciutko przybliżyć lub oddalić, lecz nie ma możliwości zmiany jej kąta nachylenia. A to bardzo ważne, bo wszystko widać z góry i bardzo łatwo może to zdenerwować. Nie da rady grać bez włączonej mapy na ekranie – wtedy szansa że zabłądzimy znacznie się zmniejsza. Problem tylko w tym, że mapa zasłania część ekranu i zamiast podziwiać soczystą grafikę, patrzymy na białe kontury mapki. Oczywiście, jak do wszystkiego, i do tego można się przyzwyczaić, lecz trzeba jasno powiedzieć – jest to niewygodne i przeszkadza.