Kingdom Hearts: Chain of Memories - recenzja gry - Strona 4
Akcja „Kingdom Hearts” została umiejscowiona w uniwersum powstałym z połączenia trzynastu światów, które znamy z bajek stworzonych przez Disney’a (pojawia się również jedna kreskówka Tima Burtona)! Podczas wędrówki spotykamy masę bajkowych postaci.
Ładne to i miłe w dotyku
Graficznie Kingdom Hearts: Chain of Memories powaliło mnie już na samym początku. Wspominałem o cudownych wstawkach FMV, których napotkamy dosyć dużą ilość. Człowiek doprawdy może się zastanawiać, dlaczego reszta developerów nie decyduje się na taki ruch, skoro GameBoy Advance bez większych problemów radzi sobie z tym elementem. Grafika w samej grze również prezentuje się przyzwoicie. Soczyste barwy wylewające się z ekranu mogą spowodować oczopląs, co akurat w tym wypadku dobrze się sprawdza. Większe wrażenie wywarła na mnie jednak wielkość, szczegółowość i dokładność animacji dwuwymiarowych postaci, które możemy podziwiać w grze. Pierwsza liga, panowie i panie. Sądziłem, że nic nie pokona w tym aspekcie Metal Slug Advance – myliłem się. Nowym królem zostaje bezapelacyjnie Kingdom Hearts: Chain of Memories.
Równie wspaniale prezentują się wszelkie efekty (błyski, wybuchy itp.), które widzimy podczas walk. Szkoda tylko, że otoczenie, w którym poruszają się te idealne sprite’y, nie dorasta im do pięt. Pomijając barwy, nie reprezentuje sobą niczego odkrywczego – proste, pozbawione szczegółów obiekty nie pasują do pozostałych elementów oprawy graficznej. W przeciwieństwie do grafiki, muzyka i dźwięki przez całą rozgrywkę trzymają równy, bardzo wysoki poziom, który jest głównie zasługą oryginalnych motywów muzycznych pochodzących z bajek Disney’a. Towarzyszą one Sorze i całej reszcie przez całą podróż i ani myślą się znudzić.
Podróż dobiega końca
Kingdom Hearts: Chain of Memories to dobra pozycja. Pełna humoru (świetne kwestie Donalda – gratulacje dla Square Enix!), ładna i dosyć długa, bo wystarczająca na ok. 20-25 godzin. Ukończenie gry Sorą otwiera przed nami możliwość wcielenia się w równie szalonego młodzieniaszka Riku. Jego misje przebiegają w tych samych światach, lecz dosyć znacznie się różnią. Ktoś powie, że autorzy sztucznie wydłużają rozgrywkę. Ja się pytam: czy to źle? Moim zdaniem każda próba zwiększenia żywotności gry jest dobra, byle nie był to backtracking (chodzenie po swoich śladach – zmora gier z serii Resident Evil). Niestety kilka uciążliwych elementów skutecznie osłabia ostateczną ocenę. Która zresztą i tak jest bardzo wysoka, ot co :-). Tymczasem lecę, bo TVP1 zacznie za moment emisję nowej dobranocki. A nuż będzie to zbiór bajek Disney’a?
Piotr "Jiker" Doroń
PLUSY:
- Disney!
- piękna muzyka;
- oprawa graficzna (wielki plus za filmy i postaci);
- humor;
- interesujący styl walki.
MINUSY:
- monotonny i nudny etap penetrowania pokoi;
- chaos wkradający się w zmagania podczas walk.