Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać
Recenzja gry 2 sierpnia 2005, 10:16

autor: Piotr Doroń

Kingdom Hearts: Chain of Memories - recenzja gry - Strona 3

Akcja „Kingdom Hearts” została umiejscowiona w uniwersum powstałym z połączenia trzynastu światów, które znamy z bajek stworzonych przez Disney’a (pojawia się również jedna kreskówka Tima Burtona)! Podczas wędrówki spotykamy masę bajkowych postaci.

Bardzo dobrym patentem są pokazywani zawczasu na ekranie wrogowie. Umożliwia to podjęcie walki lub nie, wszystko zależy od tego czy nasza postać jest w dobrym stanie fizycznym i czy nam, graczom, zwyczajnie chce się przystąpić do kolejnej bitwy. Jeżeli pragniemy podbić poziom doświadczenia Sory, powinniśmy się zdecydować na uderzenie hasającego po okolicach potworka. W przeciwnym wypadku przystąpimy do walki ze znacznie mocniejszymi przeciwnikami. Niestety ten etap zabawy bardzo szybko staje się monotonny i zwyczajnie nudny. Wykonywanie w kółko tych samych czynności mogło zostać urozmaicone np. mini-grami. Niestety Square Enix nie postarało się o tego typu rozrywkę, w związku z czym nie pozostaje nam nic innego, jak przebijanie się przez kolejne pokoje na siłę i ewentualne wyczekiwanie kolejnego przerywnika popychającego fabułę do przodu.

Walka jest tym, co odróżnia Kingdom Hearts: Chain of Memories od dziesiątek innych gier jRPG wydanych na Nintendo GameBoy Advance. Odbywa się ona w czasie rzeczywistym i w pewnym stopniu przypomina to, co mogliśmy zaobserwować przy okazji Secret of Mana (wydanej także przez Square Enix). Przypomina to dobre słowo, ponieważ w recenzowanej przeze mnie grze nie istnieje pojęcie ataku jako takiego. Starcia polegają na zużywaniu kart, którymi w danym momencie dysponujemy. Karty mogą symbolizować zwykłe uderzenia, ciosy magiczne, leczenie, a nawet coś na kształt summonów i gryfów znanych z serii Final Fantasy, którymi są tutaj bohaterowie Disneya (m.in. Alladyn, Simba, Donald, Goofy, Mushu, Hades) oraz gier stworzonych przez Square Enix (np. CLoud, Yuffie, Wakka).

Oto i przykład prawidłowo ułożonego kombosa. W roli głównej nikt inny, tylko Cloud Strife znany z Final Fantasy 7.

To, jakich kart będziemy używać w pojedynkach, zależy od ich wcześniejszego doboru, którego dokonujemy przed bitwami wchodząc do przyjemnie zorganizowanego menu. Ilość, którą możemy wziąć, zależy od punktów CP zdobywanych podczas wskakiwania na wyższy poziom doświadczenia. Dobra rada – nie przesadzajcie z ich liczbą, może się to odbić na taktyce, której zwyczajnie zabraknie.

Wdzierający się w nasze poczynania chaos nie jest czymś niezwykłym. Chcąc użyć w czasie walki odpowiednich czynności, jesteśmy zmuszeni przewertować całą naszą kieszeń (przy użyciu przycisków L i R), co czasami zajmuje kilka cennych sekund, a musicie wiedzieć, że przeciwnicy nie udają się w tym czasie na krótką drzemkę. Atakują, i to zaciekle. Pojedynki z bossami przypominają czasami rozgrywkę dwóch miłych koleżanek, które pierwszy raz w życiu trzymają pada w dłoni i naciskają wszystkie przyciski, które można w danym momencie wcisnąć. Jakby tego było mało, każdy atak Sory może zostać zablokowany przez wroga, który również posługuje się swoimi własnymi kartami. Rosyjska ruletka, chybił trafił – coś w tym stylu. Chcąc pomóc graczom Square Enix umożliwiło tworzenie kombosów, które budujemy łącząc trzy karty. Muszę przyznać, że miałem niezły ubaw starając się stworzyć coś rozsądnego. Prawidłowa kombinacja objawia się potężnym ciosem wyprowadzanym w kierunku kilku przeciwników naraz.

Piotr Doroń

Piotr Doroń

Z wykształcenia dziennikarz i politolog. W GRYOnline.pl od 2004 roku. Zaczynał od zapowiedzi i recenzji, by po roku dołączyć do Newsroomu i już tam pozostać. Obecnie szef tego działu, gdzie zarządza zespołem złożonym zarówno ze specjalistów w swoim fachu, jak i ambitnych żółtodziobów, chętnych do nauki oraz pracy na najwyższych obrotach. Były redaktor niezapomnianego emu@dreams, gdzie zagnała go fascynacja emulacją i konsolami, a także recenzent magazynu GB More. Miłośnik informacji, gier (długo by wymieniać ulubione gatunki), Internetu, dobrej książki sci-fi i fantasy, nie pogardzi również dopieszczonym serialem lub filmem. Mąż, ojciec trójki dzieci, esteta, zwolennik umiaru w życiu prywatnym.

więcej