Madagaskar - recenzja gry
Madagascar to historia perypetii sympatycznych zwierzaków, które znudzone marnym żywotem w nowojorskim ZOO, postanawiają wybrać się w daleką podróż do ciepłych krajów. To także przyzwoita gra dla najmłodszych.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Ocenianie gier skierowanych do najmłodszych użytkowników komputerów z pewnością nie jest rzeczą łatwą dla takiego starego pryka jak ja, którego bardziej interesuje to, jak realistycznie upada wróg po władowaniu mu w korpus kilograma gwoździ, niż liczenie płatków kwiatów upchniętych na jeden centymetr kwadratowy ekranu. Mimo to wyzwanie w postaci recenzji produkcji o nazwie Madagascar przyjąłem ze spokojem, a może i nawet odrobiną radości, gdyż każdemu, nawet takiemu zdegenerowanemu osobnikowi jak ja, przyda się czasem porcja rozrywki na dziecięcym poziomie...
Krótki i radosny proces instalacji pozwolił mi w końcu „odpalić” program. Po obejrzeniu czterech wizytówek firm odpowiedzialnych za powstanie gry, przeniosłem się do głównego menu i niemal natychmiast sprawdziłem, co też Madagascar ma takiego ciekawego do zaoferowania.
Nie jest dla nikogo żadną tajemnicą, że produkt firmy Toys for Bob w dużej mierze opiera się o fabułę filmu animowanego pod tym samym tytułem, który aktualnie szturmuje nasze kina. Zarówno gra jak i obraz opowiadają o perypetiach sympatycznych zwierzaków, które znudzone marnym żywotem w nowojorskim ZOO, postanawiają wybrać się w daleką podróż do ciepłych krajów. Wśród uciekinierów prym wiedzie zebra o imieniu Marty, która w dużej mierze staje się centralną postacią całej opowieści. Oprócz niego w wyprawie wezmą udział także: lew (Alex), hipopotam (Gloria), strachliwa żyrafa (Melman) oraz banda pingwinów pod dowództwem niezwykle przebiegłego nielota, która w iście szpiegowskim stylu dokonuje spektakularnych akcji, godnych samego Jamesa Bonda.
Cała menażeria charakteryzuje się zróżnicowanymi umiejętnościami, których prawidłowe wykorzystanie w grze ma fundamentalne znaczenie. Przykładowo: Marty potrafi ostro przywalić z kopyta, otwierając zamknięte przejścia, przesuwając przedmioty czy wreszcie, anihilując przeciwników. Z kolei Gloria to mistrzyni biegu, zwłaszcza jeśli uda się po drodze zjeść paprykę. Wówczas hipopotamica zamienia się w armatnią kulę, której nie oprą się nawet nadjeżdżające z przeciwka samochody. Alex – jak na lwa przystało – dysponuje przede wszystkim ogłuszającym wszystkich dookoła rykiem, potrafi również całkiem nieźle skakać, natomiast Melman wykorzystuje swoje długie nogi w charakterze śmigła, co pozwala mu na dłuższe utrzymanie się w powietrzu. Byłbym zapomniał – zostały jeszcze pingwiny. No tak – nieloty to mistrzowie podkradania się, znakomicie opanowali również sztukę powalania i ogłuszania przeciwników (wystarczą zaledwie dwa uderzenia skrzydłem) oraz korzystania z wszelkich urządzeń mechanicznych – nieważne, czy będzie to dźwig na statku, czy znaleziony nieopodal pistolet neutralizujący.