Darwinia - recenzja gry - Strona 4
Dziwny to produkt. Niby stworzony w XXI wieku, a bliżej mu do pozycji sprzed dziesięciu lat. Nie ma żadnych wątpliwości, że jest to gra dla wymagających użytkowników. Nie oferuje wodotrysków, ale w zamian daje rzecz niezwykle pożądaną – oryginalność.
Jedyne bajery wizualne ujawniają się, kiedy rozpoczynamy walkę. Nie widać tego jeszcze podczas batalii z użyciem lasera, ale kiedy w ruch wchodzą granaty i rakiety, rozpoczyna się prawdziwy pokaz fajerwerków. Wierzcie mi na słowo, wybuch kilku granatów pod rząd, połączony z rozpadaniem się na części największych kreatur i przeraźliwymi hukami dudniącymi w uszach może wywołać u gracza jęk rozkoszy. Tak przynajmniej było w moim wypadku.
Skoro dotknęliśmy kwestii dźwiękowych, warto wspomnieć do końca, co w grze możemy właściwie usłyszeć. Na początek niespodzianka – Darwinia muzykę przewiduje tylko w menu – w dodatku są to ambientowe klimaty. Podczas właściwej rozgrywki nie usłyszymy ani jednej melodii, wszystko odbywa się w ciszy i spokoju, wzmagając atmosferę wyobcowania. W pewnym sensie to nawet lepiej, gdyż podczas walki i tak nie byłoby słychać muzyki. Huk wybuchów potrafi rozerwać membrany w głośnikach i przy okazji zdenerwować wszystkich sąsiadów w promieniu kilku pięter (o ile mieszka się w bloku), a także doprowadzić do szewskiej pasji rodzicieli (o ile przesiadują tuż obok). Wniebogłosy „drą się” również zabijani Darwinianie, a właściwie kot Maddie, którego miauczenie posłużyło twórcom gry do przygotowania wydawanych przez sprite’y dźwięków.
Końcowa ocena...
... może być tylko jedna: Darwinia to niesamowita gra. Zarówno ogólne opracowanie, jak i pomysły dotyczące rozgrywki zasługują na najwyższą notę. Mimo, iż cały czas miałem świadomość przebywania w zupełnie obcym świecie, pokochałem zielonych „ludzików” i z ogromną przyjemnością dążyłem do tego, aby uwolnić ich spod jarzma niewolnictwa. Mało który RTS przyniósł mi ostatnio tak dużo pozytywnych wrażeń, jak właśnie Darwinia. Produkt doskonały niemal w każdym calu.
Każdy kij ma jednak dwa końce. To co podoba się mnie, niekoniecznie musi innym entuzjastom elektronicznej rozrywki. I jak znam życie, z pewnością znajdzie się wielu graczy, dla których oprawa audiowizualna będzie koszmarna, a rozgrywka nieciekawa. Wydaje mi się, że produkt firmy Introversion Software skierowany jest raczej do starszych i nieco bardziej wymagających graczy, a zwłaszcza tych, którzy stawiają oryginalny pomysł ponad wszelkie wodotryski, jakie przynoszą nam inne produkcje XXI wieku.
Darwinia to moim zdaniem ewenement na niezwykle aktywnym rynku RTS-ów i zarazem najdziwniejszy program od czasów The Neverhood, w jaki kiedykolwiek grałem.
Krystian „U.V. Impaler” Smoszna
Plusów i minusów nie będzie. To, co dla zwolenników Darwinii może być pozytywem, dla jej przeciwników okaże się negatywem. Ten produkt można albo kochać, albo nienawidzić. Innej opcji nie ma.