Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 7 lipca 2005, 11:11

autor: Krzysztof Bartnik

Area 51 - recenzja gry - Strona 2

Jako Ethan Cole z oddziału specjalnego HAZMAT (specjaliści od eksterminacji wszystkiego, co się rusza), gracz ląduje na obszarze Strefy 51. Przygotowane przez twórców zadanie najogólniej można sprowadzić do powstrzymania panoszących się wszędzie kosmitów.

Rozgrywka łączy w sobie wybrane cechy wielkich produkcji gatunku strzelanek FPS: pierwszej części Half-Life’a, Halo, czy Dooma III – ogólnie prowadzimy śledztwo wyjaśniające wydarzenia, jakie zaszły w Strefie 51; w większości przypadków strzelamy na potęgę; zdarzają się też momenty, w których wpadamy do pustego, ciemnego pomieszczenia, by za chwilę – po szybszym biciu serca – spotkać się twarzą w pysk (?) z obcą kreaturą. Klimat rozgrywki budowany jest stopniowo, dokładnie tak jak jesteśmy wciągani w rozgrywkę. Ciasne, w większości zniszczone korytarze Strefy 51 wywierają na wszystkich „wycieczkowiczach” spore wrażenie (dużo ognia, mnóstwo zniszczonych części bazy), podobnie zresztą jak sale do przeprowadzania testów na kosmitach. Nie raz i nie dwa razy przyjdzie nam obserwować scenę brutalnego eksperymentu na jakimś obcym czy mutancie, by po chwili zauważyć kolejny zwrot fabuły i zamiast kosmitów uwięzionych w klatkach, widzieć w nich jedynie porozrywane na strzępy ciała naukowców. To wszystko skutecznie podnosi poziom adrenaliny i przyjemność z grania. Świetnie wypada też moment, w którym trafiamy do sali, gdzie robiono zdjęcia z... lądowania ludzi na Księżycu! Przypomina to jeden z ostatnich teledysków grupy Rammstein – „America” (mamy kosmiczny lądownik, flagę USA na środku i... toaletę schowaną za jedną z prowizorycznych, księżycowych górek). Ta scena od razu nasuwa też na myśl pytanie: czy ludzie rzeczywiście tam byli? Hmm...

Tak świetnie budowaną atmosferę psuje jednak końcówka wirtualnej przygody (uwaga na spojler). Zdewastowane, szare, momentami klaustrofobiczne i jakże rajcujące korytarze czy hale Strefy 51 zostają w czterech ostatnich (z dwudziestu) scenariuszach zastąpione bazą kosmitów. Dodam, że chodzi o bazę potwornie kolorową (żółty, zielony, fioletowy, sztuczne światła i te klimaty), zdecydowanie negatywnie „zaskakującą” swym wykonaniem (plastik bije na potęgę). Rozumiem, że rywalizację chciano zakończyć ciekawym akcentem i dać graczom szansę na rewanż w postaci zniszczenia siedziby kosmitów, ale dlaczego nie postarano się o bardziej klimatyczną lokację? Aż dziw bierze, że kreatury, z jakimi walczymy w czasie gry pochodzą z takiego miejsca. Ktoś zdecydowanie pokpił tutaj sprawę. A na początku było tak pięknie i cudownie...

Zespołowe akcje to ozdoba tylko pierwszej części gry. Później jesteśmy zdani tylko na siebie.

Z czym i na kogo?

Dostępny arsenał nie jest specjalnie zróżnicowany, jednak jego poszczególne części składowe (pistolet, karabin, shotgun, snajperka, granaty, parę pukawek obcych) powinny w pełni zaspokoić miłośników częstego i dynamicznego strzelania (największe zniszczenie siejemy podczas wypuszczania amunicji z dwóch broni jednocześnie). Od początku przygody możemy również korzystać ze specjalnego urządzenia, przy użyciu którego skanujemy otoczenie, ciała, przedmioty, czy dokumenty, zbierając tym samym cenne informacje o wirusie i wydarzeniach poprzedzających nasze przybycie do Strefy 51.