Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać
Recenzja gry 28 czerwca 2005, 12:28

autor: Krzysztof Gonciarz

Tom Clancy's Splinter Cell: Chaos Theory - recenzja gry - Strona 2

Gra XXI wieku. Takie sformułowanie w przypadku Chaos Theory nasuwa się samo. W zasadzie z góry wiadomo było, że to co dostaniemy w ręce, będzie produkcją ponadprzeciętną. Seria Splinter Cell posiada wszak wszystkie atrybuty potrzebne grom przełomowym.

Z drugiej jednak strony nie mamy tutaj ani przesadnie komiksowych zwrotów akcji („jestem Twoim bratem, Sam!”) ani zbytniego zagmatwania („czym jest plan S3?”), dzięki czemu historia jest spójna i na swój sposób dojrzała. Miłym akcentem jest specyficzne poczucie humoru, pojawiające się od czasu do czasu w rozmowach Sama z jego współpracownikami („Uważaj, mają tu system alarmowy / Niech zgadnę, uruchomię go trzy razy i koniec misji? / Sam, to nie gra komputerowa”). Gra się poza tym na tyle przyjemnie, że ogólny niedosyt związany z warstwą fabularną ustępuje po pewnym czasie niemal całkowicie. Wygłodzeni gracze i tak mają przed sobą prawdziwą ucztę.

Termowizjer robi „na żywo” piorunujące wrażenie.

To, co zawsze cechowało serię Splinter Cell, to jej niezwykła przystępność dla początkujących. Wydawać by się mogło, że tego typu gra może być wymagająca niczym realistyczny symulator lotu, a tymczasem po pół godziny z padem w ręku nawet zieleniak jest w stanie korzystać z większości atrakcji oferowanych przez system sterowania. A trzeba zaznaczyć, że mnogość opcji i rozwiązań jest imponująca. Podstawowym założeniem sneakowego charakteru tego tytułu jest oczywiście unieszkodliwianie/eliminacja/omijanie przeciwników, tak by nigdy nie dowiedzieli się, kto tak naprawdę poskręcał im karki. Aby ułatwić nam to zadanie, wyposażeni jesteśmy w arsenał gadżetów, przy których nawet PSP musi się schować (choć ekranik ma ładny). Na pierwszy ogień idą trzy specjalne tryby widzenia (zmieniane krzyżykiem) – termowizja, noktowizor oraz filtr magnetyczny, za pomocą którego widzimy wszystkie „interaktywne” urządzenia elektryczne. Nie dość, że korzystanie z nich (głównie pierwszych dwóch) jest bardzo praktyczne i pomocne, to jeszcze wykonane zostały one w sposób wywołujący mrowienie w brzuchu. Szczególnie termowizja prezentuje się ekstatycznie.

Przeciwników unieszkodliwiać możemy na całą gamę sposobów. Gdy zakradniemy się tuż za plecy nieszczęśnika, najrozsądniej będzie go powalić nokautującą piąchą bądź też potraktować nożem. Jest także możliwość chwycenia delikwenta w celu późniejszego przesłuchania (nauczony doświadczeniami z Punishera cierpię, że nie można np. wsadzić głowy jeńca do pieca – joke). Możemy tym sposobem zdobyć garść ciekawych informacji, które ułatwią nam wykonanie zadania. Jeśli chodzi o walkę na dystans, Fisher ma do dyspozycji wielofunkcyjny (w zależności od wybranego rodzaju amunicji, są nawet mini-kamery) karabin oraz pistolet z dodatkowym trybem zakłócania pracy świateł.