Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 15 lipca 2005, 12:42

autor: Krzysztof Gonciarz

Tekken 5 - recenzja gry - Strona 4

Rok 2005 przyniósł „czarnuli” więcej killerów, niż wszystkim pozostałym platformom razem wziętym. Pieczętująca 10-lecie serii, piąta część Tekkena utwierdza tylko w przekonaniu o wciąż zdecydowanej hegemonii Sony na rynku konsol.

Techniczne wykonanie piątego Tekkena jest po prostu niewiarygodne. Wszyscy ci, którzy myśleli, że z PS2 wyciśnięto już ostatnie soki, mylili się. Trudno o znalezienie lepiej wyglądającej gry na czarnuli. Modele postaci zapierają dech w piersi, a ich animacja wieńczy dzieło z olimpijską klasą. Takie sceny jak płynąca w powietrzu, perfekcyjnie płynna Christie, bądź pełne brutalnej gracji ruchy Fenga przywracają wiarę w robiące coraz mniejsze wrażenie możliwości techniczne konsoli Sony. Nie mniej szokujące są momentami mistyczne wręcz areny. Bogata szczegółowość (sprawdźcie dziurę pełną wkurzonych widzów z vanem zawieszonym nad ich głowami!) oraz boskie efekty środowiskowe (ta kwitnąca łąka, argh!) są w swojej kategorii bezkonkurencyjne. Przez jakiś czas po necie szła fama, że gra wygląda, jakby latała na X-Boxie. Plotka to bynajmniej nie bez pokrycia, momentami zaprawdę można odnieść takie wrażenie, do czego przyczynia się żelazny framerate, nigdy nie spadający poniżej bariery zauważalnej dla ludzkiego oka.

Muzyka nie jest monotonna, choć nie odbiega także od utartego schematu „soundtracka do gry walki”. Mimo, że każda arena posiada swój własny motyw muzyczny, rzadko kiedy wykraczają one poza ramy technicznych brzmień okraszonych niekiedy „że niby agresywną”, przesterowaną gitarką. Zdarzają się fragmenty symfoniczne, a nawet odrobina eksperymentalnej elektroniki (aphextwinowy utworek włączający się w momencie odliczania continue – re5pect). Tło melodyczne i tak przez większość zabawy zagłuszane jest przez huczące z wielką mocą, basujące sfx-y, więc rzadko przywiązujemy do niego szczególną uwagę. Odgłosy walczących to za to sam miodzik. Mają „wygar” i bez pudła oddają siłę zadawanych/zbieranych przez nas batów. Nie gorzej prezentuje się voice-acting, którego doświadczamy przed każdą walką, a także w trakcie real-time’owych przerywników w Story Mode. Fakt, że każda postać mówi w swoim ojczystym języku jest może cieszący, ale dość mało realistyczny (rozmowa Amerykanina z Japończykiem, każdy po swojemu, a i tak się dogadają, że co?). „Głosy” postaci humanoidalnych (Rogera, Mokujina, Kumy itd.) to za to uczta dla ludzi obdarzonych nieco „innym” poczuciem humoru. Uważajcie, żeby czegoś z wrażenia nie rozbić.

Gdyby nie napisy, zrozumielibyśmy z tej rozmowy tylko „ueueueue” i „tyktyktyk”.

Kolejne części Tekkena ukazywały się w latach 1995, 1996, 1998, 2000 (TTT) i 2002. Seria największego szumu narobiła oczywiście w 1998, kiedy to „trójka” wyznaczyła zupełnie nowy standard w dziedzinie bijatyk 3D. Teraz, 7 lat później, jesteśmy tak blisko przełomu o podobnej skali jak nigdy dotąd. Tekken 5 to gra, którą po prostu wypada poznać i zgłębić. Poza wspomnianym brakiem sieciowego multiplayera trudno jest wytknąć jej jakiekolwiek wady, poważka! Pomucha! Pożuk! Przed wami magnum opus gier walki, wirtualna rozrywka z najwyższej półki, która za sprawą wielkiego rozbudowania, mnogości opcji rozwoju postaci oraz wielu poziomów trudności zapewni wam zabawę na całe tygodnie i miesiące. Przyłączcie się do rewolucji. PlayStation 2 rządzi i kropka.

Krzysztof „Lordareon” Gonciarz

PLUSY:

  • wizualna rewelacja;
  • niewyczerpane pokłady miodu;
  • żywotność;
  • masa dodatkowych atrakcji, z trylogią poprzednich Tekkenów na czele.

MINUSY:

  • brak multiplayera z prawdziwego zdarzenia.